Zwykło się mówić, że „warszawskie” było ono tylko z nazwy – w rzeczywistości to ogólnonarodowy zryw przeciwko niemieckiemu okupantowi. Nie chcę, by mój tekst był kolejnym poruszającym kwestię, czy było warto, czy nie. Uważam, że nie taka jest moja rola czy szerzej – wszystkich nas, ludzi upamiętniających. Nie sposób jest nam zrozumieć, co czuli ludzie, którzy zobaczyli z bliska śmierć całej swojej rodziny, nierzadko przecież z błahego powodu, którzy przez lata żyli w strachu o swoje jutro, o jutro swoich najbliższych. Nie znali dnia ani godziny śmierci, ale czuli, że przechodzi ona tuż obok nich.
Spory historyków nie powinny przesłaniać samego powstania warszawskiego
Czytając wspomnienia i jeszcze czasami słuchając ich na żywo, łatwo wyłapać, jak powstańcy powtarzają ze wzruszeniem, że jednym z najlepiej zapamiętanych przez nich wydarzeń było to, gdy mogli wywiesić biało-czerwoną flagę – tak przecież znienawidzoną przez okupanta – i chociaż przez chwilę, chociaż przez te kilka dni mogli poczuć, że ich człowieczeństwo powróciło. Nie przeżywając tamtych dni, nigdy ich nie zrozumiemy.
Czytaj więcej
Dwustu weteranów misji zagranicznych wraz z rodzinami będzie uczestniczyło w uroczystościach zorg...
O ile nie tylko oczywiste, ale wręcz pożądane są spory historyków, to nie powinny one przysłaniać najważniejszego – samego powstania warszawskiego, a przede wszystkim jego uczestników: bohaterów, którzy jeszcze są wśród nas.
Jak sami możemy upamiętnić rocznicę wybuchu powstania warszawskiego?
1 sierpnia z pewnością w Warszawie odbędą się huczne uroczystości upamiętniające tę rocznicę. Warto jednak upamiętnić ją także w naszych małych ojczyznach – lokalnie, w końcu powstańcy często pochodzili z najróżniejszych krańców Polski. Ale nie tylko dlatego. Powstanie jest jednym z fundamentów naszej współczesnej tożsamości, nie można zrozumieć dzisiejszej Polski bez uwzględnienia wydarzeń sprzed 80 lat.