Spędzanie czasu przedświątecznego w tropikach ma niewątpliwą zaletę. Nie spotyka się tu tłumu Santa Clausów. Odruchowo chciałem użyć w poprzednim zdaniu określenia „Święty Mikołaj”, ale przecież ani on święty, ani Mikołaj. Ot, tradycyjny Santa z reklamy Coca-Coli. Jak dla mnie czerwony nos wskazuje, że pije coś mocniejszego niż cola. Ale może jestem uprzedzony.
Są też inne plusy takiej wyprawy. O dziwo, we wschodniej Afryce nikogo nie obchodzi też, co dostaną pod choinkę pracownicy TVP. Może dlatego, że nie sposób znaleźć tu choinki. A może z zupełnie innych powodów. Np. dlatego, że miejscowych zajmuje codzienna walka o przetrwanie, a przybyszów poszukiwanie „prawdziwej Afryki”. Organizowane są np. wyprawy do „prawdziwej masajskiej wioski”, żeby zobaczyć „prawdziwe obrzędy ludowe”. Oczywiście, „prawdziwa Afryka”, którą można zobaczyć w „prawdziwej masajskiej wiosce”, ma tyle wspólnego z prawdziwym życiem, ile seriale scripted docu takie jak „Trudne sprawy”. A jednak nie brakuje osób (również z profesorskimi tytułami), które wierzą, że to historie z życia wzięte. Pewnie uwierzyłyby także w „prawdziwe masajskie obrzędy”.
Czytaj więcej
W mediach społecznościowych ostatnio rozgorzała dyskusja o obecności w polskiej przestrzeni publicznej symboli niechrześcijańskich. Wielu uważa, że są one obce naszym tradycjom – w przeciwieństwie do np. symboli bożonarodzeniowych. Czyżby?
Cóż, ludzie z bogatej Północy podróżujący na biedne Południe nie bardzo chcą się sami przed sobą przyznać, że są tylko turystami konsumentami. Potrzebują więc jakiegoś alibi. Dostają je dzięki poszukiwaniu „autentyczności”. Zjawisko jest dość dobrze opisane w antropologii kultury już od lat 70. XX wieku i niczego wielkiego tu nie odkrywam.
Mam jednak nieodparte wrażenie, że coś podobnego dzieje się obecnie ze świętami Bożego Narodzenia. Żebyśmy się dobrze zrozumieli – nie mam tu zamiaru biadolić nad upadkiem tradycji. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że święta oderwane od swojego religijnego sensu stają się po prostu kolejnym wydarzeniem towarzyskim. Okazją do rodzinnego spotkania i wręczenia prezentów. A jednocześnie do uczestnictwa w bożonarodzeniowych rytuałach potrzeba jakiegoś głębszego uzasadnienia. Bo przecież to nie może być tylko spotkanie z Santa Clausem przy szklaneczce wiadomo czego.