Jak i kiedy skończy się wojna w Ukrainie? Oczywiście musi to być zwycięstwo, nasze i wszystkich wolnych ludzi wolnego świata. Ale jak je sobie wyobrazić? Czy Rosja wycofa się z podwiniętym ogonem i jeszcze przeprosi za to, co nabroiła? Na pewno nie! Jeszcze trudniej wyobrazić sobie świat po zwycięstwie, bo musi być inny – to pewne. Tak było zawsze, kiedy zmagaliśmy się z kolejnymi burzami, kiedy narody broczyły krwią w imię wolności albo równie szczytnych nadziei. Przecież po każdym powstaniu miała odrodzić się Polska wedle naszych marzeń, ale powstania niezmiennie upadały, ocaleni zaś szli na Sybir albo na emigrację. Wciąż daremnie roiliśmy „sen o Bezgrzesznej”, nawet w powstaniu niezbrojnym, jakim była zapomniana już Solidarność. Dziś tak niechętnie ją wspominamy, bo lepiej zapomnieć, jak w wolnej Polsce małodusznie podeptaliśmy własne marzenia.
Więc co będzie? Ewentualne niepowodzenie na długo zgasi nadzieje na życie w wolności, stworzy atmosferę zagrożenia i lęku o przyszłość. Nie tylko w Ukrainie i nie tylko w Polsce. A przecież nawet – sędziwy, lecz dzielny – przywódca wolnego świata postawił tytułowe pytanie w niedawnym przemówieniu w Warszawie i stwierdził, że to, co teraz się dzieje, będzie miało decydujący wpływ na losy ludzkości i na przyszłe pokolenia. Chociaż pewien głuchy na rzeczywistość polityk skomentował to zwięźle: „nic nie powiedział”, już tylko dla słów Bidena warto było spotkać się pod Zamkiem Królewskim. Bo te słowa są w istocie straszne, a tytułowe pytanie – bez odpowiedzi.
Czytaj więcej
Wizyta amerykańskiego prezydenta pokazała niestety z całą mocą jak dziecinna i zaściankowa jest polska debata publiczna.
Więc jak będzie? Ameryka i zachodnia Europa nie muszą Rosji się bać, bo wiedzą, że dzieli je od agresora pasmo krajów mniej ważnych, zwykle przegranych. A jednocześnie odnoszą się z szacunkiem do Rosji, bo ma broń atomową i jest dostawcą surowców. Jeśli Ukraina upadnie, Zachód tak czy inaczej odbuduje stosunki z Kremlem, tylko Polska, Litwa i podobne kraiki zostaną ukarane, a świat powróci do niezawodnego „koncertu mocarstw”. Więc tym bardziej powinniśmy cenić starego Bidena, zastanawiać się nad jego pytaniem o przyszłość, bo nie będzie na to czasu po zwycięstwie, a tym bardziej po klęsce.
Ale przecież po ostatniej wielkiej wojnie świat odrodził się jednak trochę lepszy niż po wojnie poprzedniej i stąd można czerpać choćby odrobinę nadziei.