Michał Szułdrzyński: Joe Biden w polskiej piaskownicy

Wizyta amerykańskiego prezydenta pokazała niestety z całą mocą jak dziecinna i zaściankowa jest polska debata publiczna.

Publikacja: 22.02.2023 12:56

Michał Szułdrzyński: Joe Biden w polskiej piaskownicy

Foto: AFP

We wtorek wieczorem media społecznościowe, ale też i duża część elektronicznych pełna była wypowiedzi polityków, ale też i dużej części komentatorów, skupiających się nad tym, jaką kto miał minę podczas wystąpienia Bidena, czy Donald Tusk się uśmiechnął do Andrzeja Dudy, czy raczej wyszczerzył wilcze kły, czy lider Platformy spotkał się z Amerykańskim prezydentem na dłuższą czy krótszą rozmowę, czy w ogóle rozmawiali, czy też wyłącznie przybili sobie piątkę. Czy ważniejsze było spotkanie Bidena z Rafałem Trzaskowskim czy Mateuszem Morawieckim? Czy Jarosław Kaczyński miał rację, że Biden nic nie powiedział? Czy lider PiS powinien być zaproszony na wystąpienie Bidena, czy też nie? A gdy z tego nadęcia politycznego zażartował mój redakcyjny kolega Michał Kolanko, na Twitterze pytając, czy Biden poparł jedną listę opozycji posypał się na niego grad krytyki i oburzenia, że to pisowska narracja.

Nie, Joe Biden nie przyjechał do Warszawy po to, by wesprzeć opozycję przed jesiennymi wyborami. Nie przyjechał też wesprzeć partię rządzącą. Nie spotykał się z Andrzejem Dudą i Mateuszem Morawieckim dlatego, że utożsamia się z polityką PiS, ani nie spotkał się Rafałem Trzaskowskim z tego powodu, że trzyma za niego kciuki w kolejnej elekcji prezydenckiej.

Czytaj więcej

Jacek Nizinkiewicz: Dwa oblicza PiS. Kiedyś nie chcieli Bidena, dziś zachwyt

Pewnie amerykańska administracja, podobnie jak i partia demokratyczna, ma swoje polityczne sympatie. Ale prezydent najpotężniejszego państwa na świecie przyjechał do Warszawy nie po to, by dawać im świadectwo, ale dlatego, że – aż wstyd pisać coś tak oczywistego – zbliża się rocznica pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę, a Polska w tej wojnie dogrywa kluczowe znaczenie ze względu na swoje położenie geograficzne. Stany zaś uznały, że jest to nie wojna lokalna, sąsiedzki spór między Rosją a Ukrainą, tylko wojna o globalny porządek, wojna dobra ze złem, demokracji z tyranią, postanowiły więc stanąć na czele koalicji państw pomagających Ukrainie się bronić przed agresorem. Bo jeśli najeżdżanie sąsiadów i podbijanie ich terytorium nie spotka się z karą ani reakcją społeczności międzynarodowej, globalny ład zmieni się w światowy chaos. Amerykanie, wbrew rosyjskiej narracji, nie prowokują III Wojny Światowej, tylko chcą jej zapobiec.

Czytaj więcej

Komorowski o spotkaniu Bidena z opozycją: Kiwanie palcem przed nosem rządzących

Tak więc celem Bidena nie było podniesienie na duchu opozycji w nadziei na wygraną jesienią, ani wzmocnienie partii rządzącej. Owszem, Biden spotkał się z przedstawicielami obozu PiS, ponieważ pełnią oni najważniejsze funkcje w państwie, tak samo jak spotkał się z Marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim z PO, ponieważ jest trzecią osobą w państwie. Spotkał się z Trzaskowskim bo to gospodarz miasta, a zarazem wiceszef największej partii opozycyjnej, spotkał się z Tuskiem bo to były premier i lider partii opozycyjnej a Amerykanie nie chcą z powodów protokolarnych nikogo poniżać ani wywyższać. Chcą pokazać, że są bezstronni i nie wpływają na naszą politykę.

Może po prostu uznają, że w demokracjach, nawet takich kulawych jak Polska, o tym, kto rządzi, decyduje wynik demokratycznych wyborów, a nie błogosławieństwo ze strony Waszyngtonu. I dobrze, że traktują nas poważnie. Choć akurat duża część opinii publicznej pokazuje, że na to nie zasługuje i chce udowodnić, że należy ją traktować jak dzieci kłócące się w piaskownicy. A wizyta Joe Bidena tylko pokazała, jak dziecinna a przy okazji zaściankowa jest duża część naszej debaty publicznej.

We wtorek wieczorem media społecznościowe, ale też i duża część elektronicznych pełna była wypowiedzi polityków, ale też i dużej części komentatorów, skupiających się nad tym, jaką kto miał minę podczas wystąpienia Bidena, czy Donald Tusk się uśmiechnął do Andrzeja Dudy, czy raczej wyszczerzył wilcze kły, czy lider Platformy spotkał się z Amerykańskim prezydentem na dłuższą czy krótszą rozmowę, czy w ogóle rozmawiali, czy też wyłącznie przybili sobie piątkę. Czy ważniejsze było spotkanie Bidena z Rafałem Trzaskowskim czy Mateuszem Morawieckim? Czy Jarosław Kaczyński miał rację, że Biden nic nie powiedział? Czy lider PiS powinien być zaproszony na wystąpienie Bidena, czy też nie? A gdy z tego nadęcia politycznego zażartował mój redakcyjny kolega Michał Kolanko, na Twitterze pytając, czy Biden poparł jedną listę opozycji posypał się na niego grad krytyki i oburzenia, że to pisowska narracja.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka