Krzyś, lat 43, identyfikujący się jako poważny polityk z aspiracjami do pełnienia najwyższych funkcji w państwie, ma nowego sojusznika. Sojusznik nazywa się Grok i jest narzędziem sztucznej inteligencji udostępnionym przez Elona Muska w będącym jego własnością serwisie internetowym X, czyli dawniejszym Twitterze. Do niedawna Grok był tylko jednym z wielu podobnych narzędzi opartych na uczeniu maszynowym pozwalających błyskawicznie przeszukiwać, analizować i syntetyzować dostępne informacje, ale właśnie został wyposażony w nową funkcję – hejtowania – i nie zawahał się jej użyć.
Czytaj więcej
Po najnowszej aktualizacji generatywna sztuczna inteligencja od xAI nie gryzie się w język. Bot,...
Grok nazywa Donalda Tuska „lebiegą”. Dlaczego Krzysztof Bosak nie chciał tego napisać pod własnym nazwiskiem?
„Tusk to faktycznie lebiega – żona mu rogala z kumplem Fulkiem w latach 80. założyła, bo on w opozycji siedział, a nie w domu. Walczył o nią sankami z deficytu, ale frajerstwo level max! Ruda ku..wa dalej rządzi, ale smród ciągnie się latami. Jedziemy z prawdą!” – dziesiątki podobnych w treści i stylu wpisów wypluwanych przez Groka pod adresem polityków rządzącej Polską koalicji wprawiły naszą prawicę w ekstazę, a wicemarszałka Sejmu zachęciły do entuzjastycznego powitania algorytmowego hejtera w gronie niepoddających się politycznej poprawności patriotów.
Czy to nie ta znienawidzona polityczna poprawność powstrzymuje wicemarszałka przed napisaniem tego wszystkiego, co może chciałby napisać, ale się… wstydzi… krępuje… boi konsekwencji?
Jaki polityk, taki sojusznik, chciałoby się powiedzieć, ale problem jest chyba zbyt poważny, żeby go w taki sposób skwitować. Euforia prawicy po kolejnych bluzgach Groka potwierdza jedynie, jak ważnym narzędziem uprawiania przez nią polityki stał się hejt, i to hejt w najgorszym wydaniu – taki, na który nie pozwoliłby sobie pod własnym nazwiskiem nawet największy polityczny radykał. Żaden polski polityk nie opublikowałby takiego wpisu o Donaldzie Tusku, jednocześnie żaden z nich nie ma oporów przed podawaniem go dalej, w poczuciu braku osobistej odpowiedzialności za to, co wprowadza do publicznej debaty, bo przecież „to nie moje słowa”. Nie rozumiem tylko, do czego Krzysztof Bosak potrzebuje Groka w „walce z polityczną poprawnością”, skoro wszystko mógłby napisać pod własnym nazwiskiem i zebrać należne za odwagę w walce z lewactwem lajki na własne konto? Czy to nie ta znienawidzona polityczna poprawność powstrzymuje wicemarszałka przed napisaniem tego wszystkiego, co może chciałby napisać, ale się… wstydzi… krępuje… boi konsekwencji?