Za relacje polsko-niemieckie odpowiadają Niemcy

Rozgoryczenie postawą Berlina, który nie zaspokajał i nie zaspokaja naszych roszczeń chociażby w sferze symbolicznej, jest w pełni zrozumiałe – pisze publicysta.

Publikacja: 01.09.2022 03:00

Polska, Niemcy

Polska, Niemcy

Foto: AdobeStock

Obchody kolejnej rocznicy napaści Niemiec na Polskę powinny być oczywiście okazją do przypomnienia zbrodni niemieckich na państwie polskim i jego obywatelach, ale jednak na tle normujących się wzajemnych relacji. Przynależność do Unii Europejskiej i NATO niewątpliwie zobowiązuje oba nasze kraje do pogłębionej współpracy, a kwestie sporne powinny być rozwiązywane w drodze dialogu lub przy pomocy unijnych instytucji. Wszyscy powinniśmy sobie życzyć tego, że będzie to się tak odbywało w ramach postępującej integracji.

Napięte stosunki

Niestety, wśród przywódców państw byli i są politycy dążący do dominacji w strukturach unijnych czy wysuwający na czoło partykularne egoizmy narodowe. W Unii Europejskiej taką dominującą postacią w latach 2005–2021 była Angela Merkel. Po agresji Rosji na Ukrainę spłynęła na nią fala krytyki za budowanie przyjaznych stosunków z prezydentem Władimirem Putinem i za to, że po aneksji Krymu przez Rosję nie naprawiła błędnej polityki kanclerza Gerharda Schrödera wzmacniającego z Rosją stosunki gospodarcze prowadzące do zwiększenia uzależnienia Niemiec od rosyjskich paliw kopalnych. Ma się jej za złe także całkowite rozbrojenie Niemiec.

Za jej kadencji jednak zacieśniły się więzi gospodarcze między Niemcami a Polską, co niewątpliwie wzmocniło nasz potencjał gospodarczy. Co ciekawe, te stosunki handlowe do dnia ataku Rosji na Ukrainę pozostawały bardzo dobre, mimo pogarszających się stosunków politycznych.

Berlin nieprzychylnie obserwował polskie reformy w sądownictwie, ataki na mniejszości seksualne czy próby repolonizacji mediów. Z polskiej strony atakowano Niemcy przy każdej nadarzającej się okazji. Czasami zasadnie, jak w przypadku podważania kierunku, w jakim Berlin chciał pchać Unię. Mimo tego mogliśmy wierzyć, że współpraca gospodarcza między naszymi krajami będzie się rozwijać wzorowo, niezależnie od tego, kto będzie rządzić w Warszawie czy Berlinie.

Teraz jednak pojawiają się opinie, że przy dalszym psuciu stosunków politycznych ucierpią również nasze stosunki gospodarcze. Zwłaszcza po agresji Rosji na Ukrainę, kiedy polityka Unii Europejskiej wymaga konsolidacji. Relacje dwustronne psuje domaganie się po latach przez Warszawę reparacji wojennych. Ale czy w tych atakach na Niemcy nie ma jednak kalkulacji politycznych rządzącej partii, chcącej mobilizować swój elektorat, w którym naturalnie drzemie germanofobia?

Trudna historia

Choć powiedzmy sobie szczerze, że żale do Niemców są jak najbardziej zrozumiałe i u polityków wynikają one często z rozgoryczenia postawą Berlina, który nie zaspokajał i nie zaspokaja naszych roszczeń chociażby w sferze symbolicznej. A że zdarzają się uprzedzenia wynikające z dramatycznych przeżyć rodzinnych, to też jest zrozumiałe.

Kiedyś na zebraniu lokatorów podałem inspirujący przykład, jak to w Niemczech wspólnie sprząta się korytarze i klatki schodowe. Na co jedna starsza pani zareagowała bardzo agresywnie, odkrzykując: „Niemców daje mi pan za przykład?!”. Zatem trzeba rozróżnić manipulacje od rzeczywistych odczuć wynikających z dramatycznej historii. Bo nie uważam, by manipulacją było np. powoływanie się na wybór sędziów w Niemczech przez polityków przy tłumaczeniu się z naruszania w Polsce praworządności.

Nasze relacje muszą być oparte na wartościach, jakie reprezentuje Unia Europejska. Zatem gdy uporamy się z problemem praworządności, będziemy szanować mniejszości i polegać na społeczeństwie obywatelskim, nasza dwustronna komunikacja stanie się bardziej czytelna i lepiej odbierana społecznie. Niemniej należy powiedzieć, że za właściwe relacje polsko-niemieckie odpowiadają Niemcy – jako ci, których wina popełnionych zbrodni na narodzie i państwie polskim jest bezsporna.

Wydaje się, że Niemcy mieli wielokrotnie okazję do jakiegoś spełnienia naszych żądań i roszczeń poprzez symboliczne gesty. Przypomnę chociażby mój artykuł w „Rzeczpospolitej” pt. „Za Pałac Saski niech płacą Niemcy” (3 września 2021 r.). Teraz, gdy zapadła decyzja o jego odbudowie i sfinansowaniu przez państwo polskie, z ust nowego ambasadora RFN Thomasa Baggera padają słowa: „W Berlinie jest duże zainteresowanie konkretyzacją tego przedsięwzięcia”. W temacie zagrabionych i wywiezionych dzieł sztuki padają sformułowania, że władze niemieckie mogą rozmawiać „w duchu dialogu i porozumienia” o ich zwrocie, jeśli resort kultury złoży taki wniosek. Tylko czy taki wniosek zostanie złożony „w duchu dialogu i porozumienia” – mam wątpliwości.

Co z tego, że ma się rację, jeśli język i postawa niewiele mają wspólnego z szeroko rozumianą kulturą. Obrażać można każdego tu, w kraju, co nieustannie trwa, ale obrażanie polityków sojuszniczego państwa może przynieść szkodę tylko obrażającemu.

Do dialogu trzeba dwojga

Czy w Polsce politycy nie powinni nawiązać dobrych relacji z nowym składem Bundestagu? Niemieccy analitycy naszych stosunków dwustronnych dostrzegają w nich zaniedbania po stronie Berlina i duże nadzieje wiążą z nowymi postaciami w polityce niemieckiej. A tamtejsi politycy, którzy znają Polskę, rozumieją też nasze potrzeby.

Do dialogu trzeba dwóch stron. Może rzeczywiście powołanie nowego ambasadora RFN w Polsce spowoduje nowe otwarcie w stosunkach polsko-niemieckich. Zdanie wypowiedziane przez ambasadora w wywiadzie w „Rzeczpospolitej”: „Europejska integracja jest jedyną możliwą odpowiedzią na wyzwania niemieckiej geografii i niemieckiej historii” („Niemcy widzą już świat jak Polacy”, 1 sierpnia 2022 r.) mogłoby być wypowiedziane przez polskiego polityka, entuzjastę UE, gdyby tylko w miejsce „niemieckiej” wstawilibyśmy słowa „polskiej” geografii i historii. Miałoby nawet silniejszą wymowę, bo i nasze położenie – tuż przy linii frontu – jest gorsze, a historia bardziej nas doświadczyła. Mam też przekonanie, że ambasador Bagger nie będzie odrzucał postulatu postawienia pomnika poświęconego polskim ofiarom niemieckiej machiny wojennej, tłumacząc to koniecznością uwzględnienia ofiar z innych okupowanych krajów, jak czynił to były ambasador Arndt Freytag von Loringhoven.

We wspomnianym wyżej artykule o Pałacu Saskim pisałem: „Do polityków niemieckich musi zatem dotrzeć ta prawda, którą inni znają, że okupacja w Polsce była najbardziej okrutna, a zbrodnie tu popełnione potworne i nieludzkie”. Zatem w duchu wybaczenia i dialogu powinny być podejmowane wysiłki poprawiania naszych relacji, a nie ich psucia.

Niezrozumiałym jest dla mnie polskie sceptyczne stanowisko wobec Unii Europejskiej, a tych, którzy chcą ją rozmontować, uważam za pracujących na rzecz Rosji. Trzeba zrozumieć, że silna Unia Europejska jest odpowiedzią na zagrożenia globalne, a te są coraz większe. Nawet Niemcy obawiają się ewentualnego konfliktu Ameryki z Chinami, bo cały ich przemysł, nie tylko motoryzacyjny, oparty jest na dostawach materiałów z Chin. Na Bałkanach też widać coraz większe zamieszanie. Nie wiadomo, do czego doprowadzą nas dynamicznie rozwijające się wydarzenia, więc całe nasze myślenie i wysiłki powinny się skupić na konsolidacji wewnętrznej i korzystnej współpracy ze wszystkimi członkami UE, a z Republiką Federalną Niemiec, jako bliskim sąsiadem o znacznym potencjale, szczególnie.

Niemcy już zwiększyły wydatki na dozbrojenie swojej armii, przeznaczając na obronę ponad 2 proc. PKB. Chcą przyspieszyć rozwój programów budowy europejskiego samolotu, czołgu i drona. Kanclerz Olaf Scholz, zapowiadając modernizację armii, oświadczył, że Niemcy będą bronić całego terytorium NATO. Bliska współpraca gospodarcza między naszymi krajami powinna zatem uwzględniać także współpracę wojskową, bo pewne standaryzacje broni są korzystne w ramach wspólnej obrony. Bo Unia Europejska musi wzmocnić nie tylko swoją siłę gospodarczą, ale iść w kierunku posiadania własnej siły militarnej. Wszystkie kraje podnoszą swój poziom zbrojeń, co jednak nie napawa optymizmem. Trzeba liczyć, że tak jak wtedy, gdy Ronald Reagan podniósł poziom technologiczny zbrojeń, nazywając go „Star Wars”, i wykończył ekonomicznie Związek Radziecki, tak i teraz Rosja przegra ten nowy wyścig zbrojeń.

Trzeba też zrozumieć, że agresja Rosji zmienia wszystko. Jej brutalność zmusza do refleksji nie tylko nas, ale wiele innych krajów, które przewartościowały swoje polityczne cele, czego najlepszym dowodem jest akces Finlandii i Szwecji do NATO. Unia musi się pogodzić z wyprowadzeniem Rosji z Europy i zbudować własną architekturę bezpieczeństwa. Niemcy też muszą przerwać bezpowrotnie swoje familijne stosunki z Moskwą, trwające ostatnie 200 lat.

Czy refleksja polskiego rządu jest wystarczająco głęboka, by zapewnić naszemu krajowi bezpieczeństwo? Jeśli przywiązujemy większą wagę do przeszłości niż przyszłości, to podczas tegorocznego upamiętnienia wybuchu powstania warszawskiego, wrośniętego w naszą tożsamość, znakomitą wykładnię, jak mamy żyć i postępować, szczególnie w odniesieniu do Niemiec, dała nam wyjątkowo wspaniała osoba, pani Wanda Traczyk-Stawska. Trzymanie się tych wskazań zbuduje nas na nowo.

Obchody kolejnej rocznicy napaści Niemiec na Polskę powinny być oczywiście okazją do przypomnienia zbrodni niemieckich na państwie polskim i jego obywatelach, ale jednak na tle normujących się wzajemnych relacji. Przynależność do Unii Europejskiej i NATO niewątpliwie zobowiązuje oba nasze kraje do pogłębionej współpracy, a kwestie sporne powinny być rozwiązywane w drodze dialogu lub przy pomocy unijnych instytucji. Wszyscy powinniśmy sobie życzyć tego, że będzie to się tak odbywało w ramach postępującej integracji.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?