W międzynarodowych rankingach, w tym na tzw. liście szanghajskiej, nasze uczelnie regularnie klasyfikowane są poza pierwszą trzysetką na świecie. Szczególnie alarmujące jest to, że różnica w jakości prowadzonych badań między polskimi a zagranicznymi szkołami wyższymi stale się powiększa, i to mimo kolejnych zmian ustawowych. Większość ekspertów jest więc przekonana, że polskiej nauce i szkolnictwu wyższemu potrzebna jest głęboka reforma.
– Po 20 latach czynienia dydaktyki masową czas zwrócić też uwagę na naukę. Trzeba zadbać o to, by pieniądze trafiały do najzdolniejszych. Należy więc zwiększyć środki przeznaczane na naukę, ale też zmienić sposób ich podziału – uważa prof. Emanuel Kulczycki z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Polskie szkoły wyższe w porównaniu z uczelniami zagranicznymi są mało atrakcyjne dla najzdolniejszych absolwentów, zarówno jeżeli chodzi o zaplecze rozwojowo-badawcze, jak i możliwości rozwoju. – Polska nauka w niewielkim zakresie funkcjonuje w obiegu globalnym, to widać po wszystkich najważniejszych wskaźnikach porównawczych. Wszyscy podlegają procesom globalizacji w nauce, a my ciągle w niewielkim stopniu. Nasza nauka jest w olbrzymiej mierze lokalna, nasze wyobrażenie o jej funkcjonowaniu tkwi w poprzednim wieku. To się zmienia, ale za wolno – mówi prof. Marek Kwiek z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. I dodaje, że miarą zapóźnienia polskiej nauki jest brak unijnych grantów ERC. Niemieccy naukowcy zdobyli ich już 1000, nasi zaś niespełna 30.
– Rzeczywiście, problemem jest umiędzynarodowienie polskich uczelni. Potrzeba więc zagranicznych staży, dofinansowywanie bibliotek i tłumaczeń. Reforma jest niewątpliwie potrzebna, choć nie zgadzamy się z częścią rozwiązań postulowanych przez Ministerstwo Nauki – zastrzega Aleksander Temkin ze stowarzyszenia Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej.
Problemy powijają się już na starcie naukowej kariery. Studia doktoranckie stały się w wielu dyscyplinach masowe. – Doktorantów powinno być mniej. Powinni też otrzymywać środki, które pozwolą im się skupić na nauce. Czas skończyć z przekonaniem, że doktoranci żywią się kurzem z klawiatury – mówi prof. Kulczycki.