Pomimo że wcześniej nie zdążyłem uzyskać akredytacji, po okazaniu stosownego upoważnienia, dzięki uprzejmości i zaufaniu rzecznika UJ mogłem uczestniczyć w tym spotkaniu, za co ( na marginesie tej refleksji) ponownie bardzo dziękuję. Spotkanie zorganizowane przez Samorząd Studentów Wydziału Polonistyki UJ oraz Samorząd Studentów w każdym szczególe było precyzyjnie dopracowane. Pisarka, z właściwą sobie kulturą, delikatnością i gracją, natychmiast nawiązała serdeczny kontakt ze studentami. Odpowiadając na pytania moderatorki tego spotkania, także na pytania studentów, odwoływała się do swojego "pisarskiego świata", do samotności w tworzeniu, zmaganiach z transcendencją i transgresją.
Mówiła o tym, o czym pisze w swoich esejach, artykułach, szkicach, a przede wszystkim książkach: o spójności Wszechświata, niewidocznym egregorze łączącym ludzi, o tajemnych związkach przedmiotów działających na naszą psychikę, myślenie, wyobraźnię, co przekłada się na nasze dalsze życie. Przywołała przykład starego młynka do kawy, który z dalekiej Syberii, po tułaczce przywiózł do domu jej dziadek. Młynku, który poprzez ten fakt emanował " inną właściwością" pobudzając wyobraźnię pisarki. Mówiła o kulturze ludzkiej i cywilizacji. O powolnym jej rozwoju, jednak wciąż postępującej do przodu. Z nadzieją mówiła, że kolejne, młode pokolenie powinno zrobić wszystko, by dalej pokonywać binarność świata, wyraźnie sygnalizując, że ma na myśli nie tylko socjologiczne zmiany stosunków społecznych, lecz także potężną machinę politycznej propagandy która wszelkimi sposobami indoktrynuje umysły obywateli dla swoich partykularnych interesów.
Nie odwołując się bezpośrednio do bieżących wydarzeń wyraźnie wskazywała w jaki sposób można, wręcz trzeba się przeciwstawić ordynarnej politycznej hucpie jaka dzieje się na naszych oczach; o stosunku do emigrantów, do ludzi o odmiennej orientacji seksualnej. Myślowo niezależna i wolna przypomniała o pozycji kobiet w literaturze, ich marginalizacji, o bojach jakie toczyły kobiety o swoje obywatelskie prawa, także i o to, by do codziennego języka wprowadzić feminatywy. I że bój ten nadal trwa. Mówiła też o "dbałości o siebie". Rozumianej nie jako ekspozycję podmiotowości własnego ego płynącego w mainstreamowym nurcie narzuconej "poprawnej" wizji świta, ale o poszukiwaniu własnej drogi w gąszczu krzykliwości, chaosu, mód i zaprojektowanych przez innych poglądów.
Mówiła też o podróżach. O poznawaniu świata. Ale nie takiego, gdy zamykamy się w luksusowych hotelach, czy pilnie strzeżonych enklawach, ale o otwartości na życie innych ludzi o odmiennej kulturze, religii, tradycji. O tym, aby nie zadeptywać ich przestrzeni, nie demoralizować ich zachłannością i bogactwem. Lecz diabeł nie śpi. Gdy słuchałem jak ta wypełniona wiedzą i wrodzoną mądrością kobieta stara się przekazać młodym ludziom cząstkę swojego doświadczenia, swojej wizji kondycji ludzkiej, mobilizować młode pokolenie, by nie pozostawało obojętne wobec tego, co dzieje się w Polsce i na świecie, przypomniał mi sie nagle minister Czarnek ze swoim fundamentalizmem i "cnotami niewieścimi". Pisarka z całą pewnością nie uosabiała tych cnót w rozumieniu szanownego ministra. Urok tego spotkania prysł jak bańka mydlana.
Nie mogłem pozbyć się myśli, że ktoś o mentalności karbowego steruje edukacją młodych Polaków, że chce zapędzić ich w mroczną strefę grzechu i ortodoksyjnych, niekompatybilnych z wiedzą i współczesnym światem przekonań. Zatem dokonała się w moim mózgu fuzja dwóch światów: nieba i piekła. Z dawno pobranych nauk przypomniałem sobie, że diabeł nie potrafi nic stworzyć (ex nihilo), a jedynie manipulować rzeczami i bytami stworzonymi. Od siebie dorzucę : bardzo kocha władzę, i jak tylko może, to obsadza swoimi podwładnymi różne ważne urzędy. Najchętniej ministerstwa.