Rządy malkontentów

Platforma Obywatelska chętnie obciąża prezydenta i opozycję winą za brak reform. Jednak to ona ponosi za ten stan polityczną odpowiedzialność – uważa publicysta

Publikacja: 08.08.2008 04:02

Po dziewięciu miesiącach rządów Donalda Tuska dorobek jego gabinetu jest dość mizerny. Politycy i sympatycy PO często usprawiedliwiają małą aktywność rządu niechętną postawą prezydenta lub niekonstruktywnością opozycji. Od partii, która wygrała wybory, wymaga się jednak skuteczności, a nie narzekania.

Jedną z najpopularniejszych wymówek PO jest „trudny” prezydent. Nastawienie Lecha Kaczyńskiego jest rzekomo tak niechętne rządowi, że jest on zdeterminowany, żeby wetować wszystkie ustawy koalicji. Postawa prezydenta jest jednak w tej chwili przeszkodą jedynie hipotetyczną. Zablokował on dotychczas jedynie dwie ustawy. Tylko o jedno weto można mieć do niego żal. Niepodpisanie nowelizacji ustawy kominowej oznacza wstrzymanie potrzebnej redukcji absurdalnych ograniczeń zarobków prezesów państwowych firm.

Poglądy prezydenta w tej sprawie były jednak znane od dawna. Zdziwienie PO tym wetem może zatem jedynie... dziwić. Polityka wymaga od rządzących racjonalnej kalkulacji, które elementy programu wyborczego są do zrealizowania, a które nie, oraz skutecznego szukania kompromisu. Forsowanie propozycji, o których wiadomo, że nie przejdą, jest nieodpowiedzialne.

Natomiast drugie weto prezydenta, dotyczące ustawy medialnej, było ze wszech miar uzasadnione. Projekt PO był bowiem po prostu zły. Zmierzał do odbicia mediów publicznych przez PO, a nie ich odpolitycznienia. Po jego zasłużonej klęsce nadszedł czas na zaproszenie opozycji do rozmów i wypracowanie ponadpartyjnego konsensusu w tej sprawie.

Zamiast tego słyszę jednak głosy oburzenia „strategicznym sojuszem PiS i SLD”. To kolejna wymówka Platformy, gdyż jest oczywiste, że istnienie takiego aliansu to zwykły wymysł. SLD popełnił w przeszłości wiele poważnych błędów, ale nie jest to partia samobójców. Wejście pod skrzydła braci Kaczyńskich byłoby równoznaczne z polityczną śmiercią Sojuszu.

Jako stronnictwo opozycyjne lewica musi akcentować swoją odrębność ideową. W efekcie, gdy rzecz dotyczy sprawiedliwości społecznej, będzie iść najczęściej z PiS. Natomiast w wielu sprawach, takich jak upraszczanie przepisów, jest jej bliżej do Platformy. To po stronie rządzących jest jednak piłeczka. To oni muszą wychodzić z propozycjami kompromisu i szukać większości dla swoich propozycji. Jak na razie poprzestają jednak na malkontenctwie.

Platforma zawodzi również na polu, które wydawało się jej domeną – reformowania gospodarki. Jest rzeczą jasną, że rozwiązania najbardziej liberalne, jak podatek liniowy czy zniesienie „kominów”, nie mają szans na zyskanie poparcia ani prezydenta, ani SLD. Należałoby odłożyć je na później i zająć się sprawami, które są rzeczywistymi barierami przedsiębiorczości w Polsce. Tu z pozyskaniem większości dla odpowiednich ustaw nie powinno być problemu. I popisać mógłby się poseł Janusz Palikot, który dostał specjalną komisję „Przyjazne państwo”, żeby ten cel zrealizować. Niestety, jego dorobek jest nikły, ponieważ Palikot zajmuje się głównie spektakularnymi występami medialnymi. Nie budzi to zresztą sprzeciwu w kierownictwie PO.

Kolejną sferą, w której Platforma wydawała się mocna, jest reforma służby zdrowia. Minister Ewa Kopacz przygotowywała się przecież do pełnienia swojej funkcji jeszcze w czasie, gdy PO była w opozycji. Dziś wydaje się zdziwiona skalą problemów, które zastała. Propozycje zmian, które przedstawia, są wybiórcze i niedopracowane.

Mówiło się ostatnio, że Platforma zamierza zasypywać parlament ustawami, o których wiadomo, że nie przejdą, bo prezydent je zawetuje, a SLD poprze weto. Byłby to iście szatański plan. Pozwoliłby na wepchnięcie całej opozycji oraz Lecha Kaczyńskiego do jednego worka jako przeciwników reform. Dla SLD oznaczałoby to polityczną śmierć, dla PiS – długotrwałą wegetację bez szans na powrót do władzy, a dla prezydenta – kres marzeń o reelekcji. Genialna z piarowskiego punktu widzenia strategia byłaby wszak absurdem z perspektywy obywateli. Potrzebują oni rzeczywistych reform, a nie zwodzenia przez spin doktorów.

Jeśli Platforma chce zostać zapamiętana jako partia, która coś ważnego dla Polski zrobiła, pozostaje jej jedynie wziąć się do roboty. Jestem przekonany, że w przeciwnym wypadku zostanie rozliczona ze swoich wątpliwych dokonań znacznie szybciej, niż jej liderom się wydaje. not. br

Grzegorz Miecugow jest dziennikarzem TVN i TVN 24, współautorem programu „Szkło kontaktowe”

Po dziewięciu miesiącach rządów Donalda Tuska dorobek jego gabinetu jest dość mizerny. Politycy i sympatycy PO często usprawiedliwiają małą aktywność rządu niechętną postawą prezydenta lub niekonstruktywnością opozycji. Od partii, która wygrała wybory, wymaga się jednak skuteczności, a nie narzekania.

Jedną z najpopularniejszych wymówek PO jest „trudny” prezydent. Nastawienie Lecha Kaczyńskiego jest rzekomo tak niechętne rządowi, że jest on zdeterminowany, żeby wetować wszystkie ustawy koalicji. Postawa prezydenta jest jednak w tej chwili przeszkodą jedynie hipotetyczną. Zablokował on dotychczas jedynie dwie ustawy. Tylko o jedno weto można mieć do niego żal. Niepodpisanie nowelizacji ustawy kominowej oznacza wstrzymanie potrzebnej redukcji absurdalnych ograniczeń zarobków prezesów państwowych firm.

Pozostało 83% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Czy Elon Musk stanie się amerykańskim Antonim Macierewiczem?
Opinie polityczno - społeczne
Polska prezydencja w Unii bez Kościoła?
Opinie polityczno - społeczne
Psychoterapeuci: Nowy zawód zaufania publicznego
analizy
Powódź i co dalej? Tak robią to Brytyjczycy: potrzebujemy wdrożyć nasz raport Pitta
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką