Żyjemy w czasach nieograniczonych możliwości. Nie tylko wszystko jest możliwe, ale to, co możliwe, dotyczy coraz większej liczby osób. Niedługo wszystko będzie możliwe dla wszystkich. Oprócz ucieczki. Nie będzie można uciec od możliwości, bo nie będzie dokąd i każdy będzie mógł tylko usiąść w kącie, aby pokornie czekać, aż i jego dopadnie katalog nieograniczonych możliwości.
Do niedawna wydawało się, że wszystko co prawda jest możliwe, ale nie wszystko prawdopodobne. Życie jednak uczy nas, ostatnio bardzo intensywnie, że wszystko jest także prawdopodobne, a im coś wydaje się bardziej nieprawdopodobne, tym więcej jest możliwe. Słowem żyjemy w czasach, co się zowie, ciekawych.
Jeszcze parę tygodni temu wydawało się nieprawdopodobne, żeby premier ogłosił narodowy program kastracji zboczeńców albo żeby w kierownictwie PiS rozpętała się polityczna walka o wysokość alimentów płaconych przez Ludwika Dorna i Przemysława Gosiewskiego.
A tu proszę. Jak najbardziej. Dla każdego coś miłego. Jest taka teoria, że ludzkość zmierza do wypełnienia absolutnie wszystkich kombinacji i możliwości. Kiedy się to zrealizuje, nastąpi koniec świata. No to ostrzegam, że przy dotychczasowej aktywności w polskim życiu publicznym popychamy świat energicznie ku końcowi.
Powziąłem na przykład wiadomość, że minister finansów liberalnego rządu, sam patentowany liberał londyński, zamierza nałożyć na banki oferujące klientom udziały w funduszach inwestycyjnych i pośredniczące w zakupie akcji przedsiębiorstw obowiązek sprawdzania, czy ryzyko rynkowe nie jest zbyt duże w stosunku do ich możliwości finansowych.