Trędowaty Herod

Jaruzelski powie pewnie, że stosując represje, przyspieszył demokratyczne przemiany. Jeśli powstanie żłobek imienia króla Heroda, Jaruzelski powinien przecinać wstęgę – pisze Maciej Rybiński

Publikacja: 19.10.2008 20:12

Maciej Rybiński

Maciej Rybiński

Foto: Fotorzepa

Dyskurs publiczny w Polsce jest już tak kiczowaty, że nie do zniesienia. Zwłaszcza cały wysiłek intelektualny obrońców Wojciecha Jaruzelskiego w związku z jego procesem zarówno treścią, jak i formą coraz bardziej przypomina "Trędowatą" Mniszkówny. – Dla waszej sfery generał pozostanie na zawsze trędowaty – wołają z wyrzutem moraliści ukształtowani przez dogmat o historycznej konieczności, odwołując się, na razie bezskutecznie, do poczucia wstydu zwolenników osądzania czynów, a nie kontekstów.

[srodtytul]Co na to nasz Boziewicz? [/srodtytul]

Trędowaty generał to piękna idea. Bezwinny i odtrącony. Wszyscy jesteśmy Jaruzelskimi – ogłosił pisarz Stefan Chwin, bo wszyscy braliśmy udział w błogosławieństwie stanu wojennego. Wszyscy byliśmy też, trzymając się tej logiki, Bierutami, Gomułkami i Gierkami, pomijając jedynie tych, którzy nie dożyli kolejnego etapu i zatrzymali się lub zostali zatrzymani na etapie Bieruta i Bermana, lądując w anonimowym dole cmentarnym.

Adam Michnik, nasz Boziewicz współczesny, specjalista od honoru, ogłosił na łamach "Gazety Wyborczej" (18 – 19 października) esej "Z dziejów honoru i zgnilizny". Być może się mylę, za co z góry przepraszam (zastrzeżenie wynika z mojej niechęci do procesów sądowych i polemik z adwokatami zamiast z autorami tekstów), ale ze złą wolą wynikającą z paskudnego charakteru przypuszczam, że tekst Michnika jest aluzyjny i stanowi interwencję w kicz rozważań o Jaruzelskim i stanie wojennym. Jest próbą przeniesienia dyskusji w inne rejony.

[wyimek]Na razie mamy mocną dyrektywę potępiającą ściganie odpowiedzialnych za niewolenie[/wyimek]

Gdybym był złośliwy, jak nie jestem, napisałbym, że to już nie "Trędowata". To "Na ustach grzechu". W każdym razie rzecz jest urocza. Redakcja wybiła na pierwszy plan kluczowe zdania tego tekstu: "Kazimierz Moczarski, żołnierz AK zamknięty w celi z hitlerowskim zbrodniarzem Stroopem, mógł wziąć odwet na przeklętym wrogu – poniżać go i upokarzać. Wolał rozmawiać".

Przesłanie wydaje się jasne – szlachetny Moczarski, z karą śmierci na karku nałożoną przez własnych rodaków, nie bierze odwetu na kacie Warszawy, a my, mali ludzie, odgrywamy się na Jaruzelskim, stawiając go przed sądem i grożąc odebraniem emerytury, zamiast rozmawiać salonowo. Powinniśmy się wstydzić przed Jaruzelskim, przed Michnikiem, przed Moczarskim, a nawet przed Stroopem.

[srodtytul]Rewolucja moralna[/srodtytul]

A przecież mogło być inaczej. Git-człowiek Moczarski, wracając pod celę z przesłuchania, gdzie posiedział sobie na nodze od stołka i gdzie wyrwano mu kilka paznokci, rozkazuje frajerowi Stroopowi, żeby się zabierał siamać pod kibel. – Za niski herbatnik dla mnie jesteś – grypsuje. – Dla mnie jesteś trędowaty. Ładne, prawda? Aż się spłoniłem ze wstydu, że – wbrew najlepszym tradycjom więzienia przy Rakowieckiej – IPN, sąd, prokuratura glanują Jaruzelskiego, zamiast pójść do generała z bombonierką na miłą pogawędkę.

Maria Ossowska napisała w "Podstawach nauki o moralności", że "kto pewnych czynów nie potępia moralnie, skłonny jest tak kształtować pojęcie moralności, by dyrektywy zabraniające tych czynów wyłączyć z jej zakresu".

Na razie jesteśmy na etapie wykluczenia z norm etycznych zakazu niewolenia całego narodu, a zamiast tego mamy mocną dyrektywę potępiającą ściganie odpowiedzialnych za niewolenie. Kto by się tej rewolucji moralnej sprzeciwiał, sam będzie trędowaty. Tak wygląda intelektualna strona sporu o Jaruzelskiego. Źle wygląda. Blado.

[srodtytul]Dobry pan[/srodtytul]

Strona praktyczna to list otwarty reprezentantów młodej lewicy w obronie generała przypominający, co wszyscy zawdzięczamy PRL i Jaruzelskiemu jako jej eksponentowi. Podano przykłady Jarosława Kaczyńskiego oblewającego magisterium, Donalda Tuska kopiącego piłkę i Sebastiana Karpiniuka dostającego się na studia. Gdyby nie PRL – sugerują sygnatariusze listu – Kaczyński pasałby gęsi, Tusk grałby najwyżej w bilard kieszonkowy, a Karpiniuk terminowałby u szewca.

To piękny przykład myślenia niewolniczego. Los każdego zależny jest od dobrego pana. Ten sposób myślenia o świecie ma piękne tradycje. W roku 43 przed Chrystusem triumwirowie do ustanowienia spraw Rzeczypospolitej – taka ówczesna rzymska WRON-a – objęli proskrypcją tysiące obywateli. Skazując ich na śmierć i konfiskatę majątku. Krótko potem jeden z senatorów złożył wniosek o odznaczenie triumwirów wieńcem za uratowanie życia współobywatelom. Każdy, kto jeszcze żyje – dowodził wnioskodawca – zawdzięcza to triumwirom, bo przecież, gdyby chcieli, mogli proskrybować znacznie więcej osób. Lewica wykazała więc prawdziwie rzymski charakter.

A ja też sobie wyobraziłem, co by było, gdyby w roku 1982 zeszło się gdzieś w katakumbach tych kilku młodych idealistów i ułożyło list otwarty w obronie sądzonego Adama Michnika. Oczywiście żadne pismo by tego nie wydrukowało, nawet jako ogłoszenie płatne. Powielenie byłoby zbrodnią stanu, przemycenie na Zachód i odczytanie w Radiu Wolna Europa narażałoby na zarzut szpiegostwa. Wszyscy sygnatariusze zostaliby aresztowani i poddani – jako członkowie wywrotowej organizacji – ciężkim przesłuchaniom. Nazwiska, kontakty, adresy.

W czasie rewizji u Napieralskiego znaleziono by wrogą, wywrotową literaturę: Miłosza, Gombrowicza, Pobóg-Malinowskiego. Garbowskiego, czekałby surowy wyrok za rozpowszechnianie fałszywych wiadomości mogących zaszkodzić interesom państwa, bo miał egzemplarz "Na nieludzkiej ziemi" Czapskiego i broszurę o Katyniu. Kulasek, Nijakowski i Raś nigdy by nie zostali naukowcami, bo relegowano by ich z uczelni z wilczym biletem i wcielono do karnych kompanii. Być może niektórzy uszliby represjom, sypiąc kolegów i podpisując zobowiązanie do współpracy. Może nawet wszyscy.

Oczywiście generał Jaruzelski powie, że swoboda, z jaką można dziś publikować wszystko, jest jego zasługą, bo stosując represje, znacznie przyspieszył demokratyczne przemiany. Jeśli powstanie żłobek imienia króla Heroda, Jaruzelski powinien przecinać wstęgę. Można zresztą nazwać ten żłobek imieniem Trędowatego Heroda.

[i]Autor jest publicystą i felietonistą dziennika "Fakt"[/i]

Dyskurs publiczny w Polsce jest już tak kiczowaty, że nie do zniesienia. Zwłaszcza cały wysiłek intelektualny obrońców Wojciecha Jaruzelskiego w związku z jego procesem zarówno treścią, jak i formą coraz bardziej przypomina "Trędowatą" Mniszkówny. – Dla waszej sfery generał pozostanie na zawsze trędowaty – wołają z wyrzutem moraliści ukształtowani przez dogmat o historycznej konieczności, odwołując się, na razie bezskutecznie, do poczucia wstydu zwolenników osądzania czynów, a nie kontekstów.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?