Bardzo się cieszę, że Rokita chce skierować naszą uwagę na energię, bo to dobry moment na te rozmowę. W czasie, kiedy polską politykę napędzają spory o to, który przywódca ma lecieć w której salonce, czy bardziej szkodzi marszałek Komorowski pędzący przez Warszawę czy poseł Kurski mknący z Gdańska do stolicy, czy więcej szkód czyni poseł Palikot wymachujący rozmaitymi gadżetami, czy poseł Karski testujący meleksy, próba podjęcia sporu o energię i klimat jest powiewem świeżego (i czystego) powietrza.
Rokitę jako polityka ceniłem za to, że szukał problemów realnych i starał się, by polityka wypełniona była paszą treściwą, a nie watą. I się cieszę, że jako publicysta do mediów też próbuje tej paszy trochę dorzucić. Problem polskiej energetyki jest w tej chwili piekielnie ważny, choć mało seksowny, by dziennikarzom chciało się o tym pisać, a politykom debatować.
Ale oś sporu, jaką narysował Jan Rokita - alternatywa energia czy klimat, choć brzmi bardzo efektownie, a nawet efekciarsko, jest fałszywa. Być może byłaby prawdziwa, gdybyśmy żyli w XIX wieku, gdzieś na wyspie a nie na początku XXI wieku w świecie naczyń połączonych jako jeden z większych krajów Unii Europejskiej.
[wyimek]Rozmaici „działacze ekologiczni” zrobili w Polsce więcej krzywdy niż pożytku. Intuicyjnie nie ufam takim organizacjom jak Greenpeace [/wyimek]Nie czuję – podobnie jak Rokita - wielkiej mięty do zbawiania całego świata, ale nie mogę ignorować tego, że większość tego świata, podejmująca decyzje o kierunku, w którym toczą się sprawy, już się zdecydowała na walkę ze zmianami klimatu sprowadzającą się m.in. do zmniejszenia emisji CO2. I chcemy czy nie, płacząc i jęcząc – te decyzje musimy zaakceptować. A od polityki państwa, wyobraźni i determinacji przywódców zależy czy tę sytuację dobrze wykorzystamy.
[srodtytul]Dwa banalne zdania [/srodtytul]
Bo - i tu niezgoda z Rokitą – uczynienie naszej energetyki bardziej ekologiczną nie musi dla nas oznaczać strat. Wielu ekspertów dowodzi, że inwestycje w energetykę zarówno odnawialną, atomową, jak i przebudowę węglowej, mogą okazać się dla nas bardzo zyskowne. A nawet jeśli ktoś ma inne zdanie, musi się zgodzić z tym, że nasze bloki energetyczne, sieci przesyłowe i cała infrastruktura ledwo rzęzi. Jeśli nie dokonamy tu radykalnych zmian i potężnych inwestycji, zagrozi nam katastrofa. Jak to może wyglądać, widzieliśmy niedawno w Szczecinie i okolicach. Przypomnijmy sobie tamte wydarzenia i wyobraźmy sobie coś podobnego w dniu otwarcia Euro 2012 w Warszawie.