[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/04/06/piotr-skwiecinski-dodusic-wrogow-przed-burza/]Skomentuj na blogu[/link][/b]
Każdy historyk potrafi wymienić przykłady wielu elit i władców, którzy utracili władzę na skutek gwałtownych procesów politycznych, a zachowaliby ją, gdyby w porę poszli na konieczne ustępstwa. Zarazem każdy historyk potrafi wymienić równie wiele przypadków elit i władców, którzy zachowaliby władzę, gdyby – czując pierwsze podmuchy nadciągającej burzy – przykręcili śrubę. Historycy wiedzą, że najgorsze jest bierne trwanie. Premier Donald Tusk jest, jak wiadomo, historykiem. Podobnie Adam Michnik.
[srodtytul]Platforma przysnęła[/srodtytul]
Klimat w Polsce się zmienia. Jeszcze kilka miesięcy temu temu Platforma wspierana przez większość mediów biła rekordy popularności, PiS nie potrafił wyjść z powyborczej traumy i wydawał się trwale niegroźny, a nowe inicjatywy polityczne buksowały. Większości obserwatorów – a co ważniejsze, także uczestników życia politycznego – zdawało się, że rozdanie kart z jesieni 2007 roku będzie aktualne jeszcze długo.
Partia rządząca czuła się bezpiecznie. Jej retoryka nie złagodniała, Janusz Palikot ze Stefanem Niesiołowskim harcowali jak dawniej, ale zaczęło to trochę przypominać rytuał. Po usunięciu rękami LPR-owskich i postlepperowskich resztówek władz TVP i publicznego radia wydawało się, że długo nic nie zagrozi, że partia rządząca będzie mogła w spokoju konsumować zwycięstwo. Odzyskiwanie pozostałych resztek krytycznych wobec PO mediów, IPN i CBA, a także odebranie partiom pieniędzy budżetowych – posunięcie strategicznie arcyważne, bo ugruntowujące dominację ugrupowań związanych z biznesem nad tymi, które na rekinów kapitału liczyć nie mogą – czekały, i niewiele wskazywało na to, że szybko wrócą na agendę. Bo Platforma zaczęła przysypiać.