Kościół jest cierpliwy. Do czasu

Jeśli ktoś nie chce się wyprzeć własnych poglądów, to czasem musi płacić za to wysoką cenę. Nie da się w momencie głosowania w Sejmie odłożyć wiary na bok – przypomina redemptorysta o. Andrzej Rębacz.

Publikacja: 10.04.2009 01:01

Kościół jest cierpliwy. Do czasu

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

[b]Rz: Czy da się pogodzić zawód polityka z wiarą? Czy bycie politykiem nie kłóci się z byciem katolikiem?[/b]

Zacznijmy od tego, że dzisiaj w ogóle mamy kłopot z przekonaniami w życiu politycznym. I to nie tylko z przekonaniami katolickimi. Poseł głosuje tak, jak mu wskaże klub, i to bywa groźne. Zwłaszcza jeśli głosowanie dotyczy kwestii moralnych, w których każdy powinien kierować się własnym sumieniem.

[b]Co powinien zrobić katolicki polityk, kiedy stanowisko jego partii jest sprzeczne z jego przekonaniami? Czy powinien tak jak Marek Jurek w imię zasad odejść, czy jak Jarosław Gowin próbować coś zdziałać, idąc na kompromis?[/b]

Fundamentem chrześcijaństwa jest dekalog. I każdy katolik powinien bronić dekalogu. Choć pewnie pani zaraz powoła się na encyklikę Jana Pawła II „Evangelium vitae”, gdzie papież mówi, że jak nie można obronić wszystkiego, to trzeba bronić tyle, ile się da. To nie jest wybór mniejszego zła, ale wybór jak największego dobra. Ale kiedy chodzi o podjęcie decyzji w sprawie ochrony życia, to jasne, że katolicki poseł nie może przyłożyć ręki do zezwalania na zabijanie nienarodzonych. Bo w tym wypadku nie ma mniejszego czy większego zła. To po prostu jest zło.

[b]Wiele par żali się jednak, że Kościół niesprawiedliwie potępia je za to, że przez zapłodnienie in vitro realizują marzenia o posiadaniu potomstwa. [/b]

Mam wielki szacunek dla bólu ludzi, którzy borykają się z problemem niepłodności, ale są sposoby leczenia tej choroby, o czym w debacie publicznej w ogóle się nie mówi. Jak gdyby in vitro było jedynym wyjściem. Nikt nie mówi o finansowaniu naprotechnologii (naturalna metoda określania płodności – przyp. red.) ani o dokształcaniu lekarzy w tym kierunku. W USA metodę tę stosuje ponad 450 lekarzy w 100 różnych klinikach! Tymczasem my obecnie wkładamy mniej wysiłku w leczenie niepłodności niż w latach 50. Dzisiaj jeżeli małżonkowie przez rok czy półtora nie mają dzieci, od razu serwuje im się in vitro. Tymczasem, zgodnie ze sztuką lekarską, należy najpierw postawić diagnozę – co jest przyczyną niepłodności. Następnie leczyć – choćby tak jak w metodzie naprotechnologii. Znane są liczne przypadki, w których małżeństwa po kilku, czasem kilkunastu nawet latach starań doczekują się potomstwa. Bo często blokada tkwi w psychice. I na tym także trzeba się skupić, a nie od razu wydawać wyrok pod tytułem: tylko in vitro wam pomoże. Niestety, wiele par dzisiaj nie chce czekać, chce mieć dziecko już, natychmiast.

[b]Czy zatem Kościół zaakceptowałby ustawę, która – tak jak w projekcie Jarosława Gowina – dopuszczałaby możliwość stosowania in vitro, ale jednocześnie nie zgadzała się na zamrażanie nadliczbowych zarodków.[/b]

Będąc katolikiem, mogę reprezentować wyłącznie jedno stanowisko: zakaz in vitro. Godność osoby ludzkiej, prawo do ochrony życia w najwcześniejszym embrionalnym stadium jest rzeczą oczywistą. Nie wolno nie tylko zamrażać embrionów, o co walczy poseł Gowin, ale także nie wolno w ogóle dopuścić do sytuacji, by dzieci były produkowane.

[b]Czy to znaczy, że Kościół potępia takich polityków jak Jarosław Gowin?[/b]

To zbyt duże słowo. Intencje pana Gowina były z pewnością dobre. Popełnił on jednak metodologiczny błąd, jaki zresztą my, katolicy, często popełniamy. Jako punkt wyjścia przyjmujemy narzucony nam przez innych światopogląd i wydaje nam się, że jedyne, co nam pozostało, to walka o jakiś kompromis. Tymczasem dla katolika punktem wyjścia powinny być jego przekonania, zgodne z jego sumieniem. W debacie o in vitro od początku politycy wyszli z założenia, że trzeba dążyć do kompromisu. To zasadniczy błąd. Katolicy powinni startować z punktu, że w świetle ich przekonań nie można dopuścić do tego, by ktoś miał potomstwo za cenę życia jakiejś liczby powołanych do życia istnień. Bo dlaczego mamy przyjmować jako punkt wyjścia propozycje lewicowe i dążyć do tego, aby to nasze propozycje dało się pogodzić z tym, czego chcą środowiska liberalno-lewicowe. Dlaczego nie może być odwrotnie?

[b]Może dzieje się tak dlatego, że katolicy, nie tylko w Polsce, są zbyt słabi i za mało odważni?[/b]

Nasza wiara w dużym stopniu jest niekonsekwentna. Choć warto zauważyć, że dzisiaj w Polsce – jak pokazują różne badania – rośnie procent katolików, którzy realizują swój katolicyzm w życiu codziennym. 50 lat temu trzeba było być naprawdę odważnym, aby zagłosować w obronie życia. I byli ludzie, którzy tak głosowali. W 1956 roku, kiedy było głosowanie w sprawie zabijania dzieci poczętych, sprzeciwiło się temu pięciu katolickich polityków. Wtedy to był akt heroiczny, bo za coś takiego można było nie tylko stracić mandat, ale trafić do więzienia. Dzisiaj głosowanie w sprawie ochrony ludzkiego życia wydaje się leciutkim głosowaniem, bez angażowania sumienia. Partia wydała instrukcję, więc jestem zwolniony z odpowiedzialności. A to nieprawda. Kościół w ostatnim dokumencie „Dignitas personae” przypomina, że deptanie godności ludzkiej dzieci w stanie embrionalnym, ich zabijanie, jest zagrożone karą ekskomuniki. Pamiętajmy, że Kościół zawsze broni maluchów w tej najwcześniejszej formie ich życia. I każdy prawdziwy katolik zobowiązany jest czynić podobnie.

[b]Nawet za cenę usunięcia na margines życia politycznego?[/b]

Jeśli ktoś nie chce wyprzeć się własnych poglądów, to czasem musi płacić za to wysoką cenę. Nie da się w momencie głosowania odłożyć wiary na bok. A przynajmniej nie powinno tak być. Wiara albo jest, albo jej nie ma. I tyle. Tym bardziej że akurat w tej dziedzinie przekonania katolickie są tożsame z prawem naturalnym nakazującym każdemu człowiekowi szanować godność i życie ludzkie. Niestety, dzisiaj odwaga staniała. Politycy mówią jedno – deklarują, że są katolikami, a potem głosują tak, jak im partia nakazuje.

[b]A jak Kościół powinien traktować takich polityków?[/b]

Nie mogę wypowiadać się w imieniu biskupów. Kościół jest bardzo cierpliwy. Ale mam wrażenie, że wcześniej czy później dojdzie u nas do sytuacji, jaką mamy np. w Stanach Zjednoczonych. Tam jeśli ktoś publicznie opowiada się za niszczeniem embrionów, także używając przycisku na sejmowej sali, to zostaje napomniany przez biskupa, że na mocy prawa kościelnego może zostać ekskomunikowany, czyli wyłączony z Kościoła. Oczywiście istnieją odpowiednie procedury, aby móc powrócić na łono Kościoła, ale to osobny temat.

[i]O. Andrzej Rębacz jest redemptorystą, dyrektorem Krajowego Ośrodka Duszpasterskiego Rodzin, był organizatorem XXIV Ogólnopolskiej Pielgrzymki Małżeństw i Rodzin na Jasną Górę [/i]

[b]Rz: Czy da się pogodzić zawód polityka z wiarą? Czy bycie politykiem nie kłóci się z byciem katolikiem?[/b]

Zacznijmy od tego, że dzisiaj w ogóle mamy kłopot z przekonaniami w życiu politycznym. I to nie tylko z przekonaniami katolickimi. Poseł głosuje tak, jak mu wskaże klub, i to bywa groźne. Zwłaszcza jeśli głosowanie dotyczy kwestii moralnych, w których każdy powinien kierować się własnym sumieniem.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA