Modnie jest narzekać, że kolejna komisja śledcza niczego nie załatwi, będąc jedynie polem politycznej wojny. Modnie jest apelować, żeby w specjalnych komisjach śledczych zasiadali posłowie "merytoryczni, bezstronni, fachowi", i zaraz dodawać, że to oczywiście niemożliwe. Tylko że takie narzekania i apele to albo objaw idealistycznego pięknoduchostwa, albo hipokryzji. W przypadku dziennikarzy zaś – obawy, że nie będą w stanie odróżnić tego, co naprawdę istotne, od tego, co jest tylko politycznym teatrem. Lepiej więc zawczasu zastrzec, że nic ważnego się w komisji nie wydarzy.
[srodtytul] Na grudach układu[/srodtytul]
Komisje śledcze funkcjonują w określonej politycznej rzeczywistości i nie ma od tego ucieczki. W szczególnie ważnych sprawach mamy następujący wybór: albo zdajemy się na upolitycznioną oportunistycznie nastawioną prokuraturę (nowe rozwiązanie ustawowe niewiele tu zmieni), albo do jej działań dodajemy specjalną komisję śledczą. Owszem – upolitycznioną, awanturującą się, ale mającą jedną niezaprzeczalną zaletę: działającą przez większość czasu przy podniesionej kurtynie.
Gdy wspomina się historię specjalnych komisji śledczych z ostatnich siedmiu lat – a było ich od 2003 roku osiem, łącznie z najnowszą – nieodmiennie przywołuje się przykład komisji badającej aferę Rywina. Ma to być jedyna komisja, która dokonała rzeczywistego przewartościowania w polskim życiu publicznym i osiągnęła liczące się rezultaty. Owszem, komisja badająca aferę Rywina chwalona jest nie bez powodu i faktycznie stała się impulsem do gruntownego przewartościowania na scenie politycznej, ale też działała w szczególnej sytuacji, która przy żadnej z kolejnych komisji już nie mogła się powtórzyć.
Przypomnijmy sobie, gwoli porównania, co specjalnego było w rywinowskiej komisji. Po pierwsze – funkcjonowała w chwili, gdy bliskie było przesilenie polityczne, które miało niemal zmieść ze sceny dotychczasowego hegemona – Sojusz Lewicy Demokratycznej – i gdy wyborcy znużeni byli trwającym od lat układem sił. Afera Rywina uderzała właśnie w owego hegemona. Na jego gruzach wyrastali nowi zawodnicy wagi superciężkiej: Prawo i Sprawiedliwość oraz Platforma Obywatelska.