Co się stanie, jeśli Jarosław Kaczyński wygra wybory prezydenckie? Pierwsza myśl musi być paradoksalnie kojąca dla jego przeciwników: wtedy na pewno nie zostanie premierem w 2011. W innym przypadku trudno taki scenariusz wykluczyć. Bez względu na wynik niedzielnej elekcji partia Kaczyńskiego wychodzi z kampanii jak dobrze naoliwiona machina bojowa, politycznie wzmocniona, z nową wiarą w swoje możliwości i misję.
Nawet jeśli jej lider pojutrze przegra, to nieznacznie. Biorąc pod uwagę zniecierpliwienie, wręcz rozczarowanie, elektoratu PO, które ujawniło się z niespodziewaną siłą w pierwszej turze, oraz zmartwychwstanie lewicy – kto wie? Przyszłoroczne wybory samorządowe i parlamentarne mogą radykalnie przebudować polityczny krajobraz Polski.
[srodtytul]Ostrożność wskazana[/srodtytul]
Jakie jednak byłyby rządy prezydenta Jarosława Kaczyńskiego? Z punktu widzenia osób, które noszą na skórze blizny od kłów tego polityka, perspektywa jest zniechęcająca, nawet dość przerażająca. Analiza bieżącej sytuacji prowadzi jednak do zaskakującego wniosku: bez względu na to, który z kandydatów wygra, będzie z grubsza to samo. I nie ma większego znaczenia, czy opowieści o duchowej przemianie lidera PiS opierają się na prawdzie, czy są sprytną mistyfikacją. O wiele ważniejszym czynnikiem jest kalendarz wyborczy 2011 roku. On bowiem już determinuje strategię głównych partii i zdecyduje o tym, jak będzie się zachowywał lokator Pałacu Namiestnikowskiego, przynajmniej w pierwszym okresie urzędowania.
[wyimek]Kaczyński, polityk o orientacji narodowej, dziedzic endecji, spoglądający na świat przez anachroniczne okulary, bywa śmieszny. Ale zdarza się, że niebezpieczny[/wyimek]