Ziemkiewicz: Wrzesień, czyli koniec Sierpnia

„Jest prawda czasów, o których mówimy, i prawda ekranu, która mówi”. A gdy ekran, który mówi, jest ekranem telewizyjnym, to mówi już takie rzeczy, że rozum może iść się czochrać.

Publikacja: 04.09.2010 12:47

Rafał A. Ziemkiewicz

Rafał A. Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

I idzie.

Dla nikogo, może poza garstką nawiedzonych, nie wydaje się dziś ważne, co naprawdę zdarzyło się trzydzieści lat temu. Kto chciał strajkować, a kto strajk gasił, kto liczył na więcej, a kto bał się, że przegięto z żądaniami, kto z tych, którzy późnej pękli, przeżywał wtedy chwile wielkości, a kto z tych, którzy później przeżyli chwile wielkości, wtedy pękał. Którędy dostał się do stoczni Wałęsa i skąd wziął się pierwszy komitet strajkowy, ten, na czele którego ogłosił on zakończenie strajku, i co dokładnie działo się, gdy po tym komunikacie stoczniowcy zaczęli wychodzić, i gdy powstrzymywali ich zwolennicy kontynuowania strajku dla solidarności z mniejszymi zakładami trójmiasta, do których Wałęsa dołączył spektakularnym skokiem na wózek… Wszystko to powinno być zbadane, poddane fachowej krytyce źródeł, spisane w monograficznych pracach i uzupełnione półką przyczynków. I tak by było w normalnym kraju.

Ale Polska krajem normalnym nie jest. Tu się nie pisze monografii, tu nawet biografii bohaterów historyk się napisać nie odważa, woli się skupić tylko na wybranych, chwalebnych momentach z ich życiorysów. Może kiedyś, ale na razie - nie prawilna, nie nada.

Kto zetknął się bliżej z badaniem źródeł na temat rozruchów w grudniu 1970 wie, jak ciężką sprawą jest przedarcie się przez wspomnienia naocznych świadków ? ile w nich z latami pojawia się kontaminacji, pomyłek, ilu ludzi zapewnia z przekonaniem, że widziało coś, czego widzieć wcale nie mogło, ale z latami święcie uwierzyło, że widziało. A przecież wydarzenia Grudnia są, można to tak nazwać, niekontrowersyjne. Nie jest tak, że jedna z partii twierdzi dziś, że to milicja strzelała do spokojnych ludzi, a druga, że to ludzie zaatakowali spokojnych milicjantów, i że miejsce u koryta, tytuły do sławy, dystrybucja szacunku i dóbr materialnych zależy w znacznym stopniu od opowiedzenia się za jedną z nich.

W wypadku Sierpnia natomiast tak właśnie jest.

Stąd elektroniczne kloaki bulgocą historycznymi odkryciami, szytymi na potrzeby bieżącej propagandy. Jarosław Kaczyński zamiast w stoczni, był na rybach, Lech bał się własnego cienia i uciekł po godzinie, Krzywonos wcale nie zatrzymała tramwaju, stanął, bo wyłączyli prąd, Walentynowicz była Ukrainką…

Przykładem krańcowej histerii w podejściu do historii jest reakcja na słowa Kaczyńskiego o doradcach, którzy namawiali robotników do rezygnacji z najdalej idących postulatów. Tak jak ze sprawą „Bolka”: salon do tego stopnia przestraszył się możliwych interpretacji historycznego faktu, że na wszelki wypadek woli mu przeczyć. A przecież to i ogólnie znane, i oczywiste, że ścierały się, bo w ówczesnej sytuacji ścierać się musiały. postawy mniej i bardziej radykalne, i że przedstawiciele pokolenia wychowywanego w grozie hekatomby Powstania Warszawskiego i beznadziejnej masakry „Żołnierzy Wyklętych” skłonni byli do większej ostrożności, niż o pokolenie młodsi i mniej doświadczeni przez życie robotnicy.

Tymczasem przypomnienie faktów ? zgoda, że zupełnie w tym momencie niepotrzebne i prawdopodobnie dokonane ze złą, polityczną intencją ? wywołało taką histerię, jakby Kaczyński oskarżył Mazowieckiego i Geremka o tchórzostwo i działanie na rzecz komunistów.

No to ja bardzo proszę, żeby sobie przypomnieli moi rówieśnicy, a młodsi czegoś na ten temat poszukali, homilię „Prymasa Tysiąclecia” wygłoszoną tuż przed szczęśliwym podpisaniem sierpniowych porozumień.

Wszyscy kochamy kardynała Wyszyńskiego, i słusznie, i jednym z przejawów tej miłości jest właśnie to, że owa homilia na śmierć została wycięta z narodowej pamięci. Ale, upieram się, bo pamiętam ? Czerwony przecież z lubością puszczał to kazanie w telewizji ? że Kardynał-legenda de facto potępił strajki i wezwał robotników, by czym prędzej wzięli się do normalnej pracy.

Z tchórzostwa? Z życzliwości dla władz „prylu”? Tylko skończony idiota mógłby go o nie oskarżać. Nie, sprawa stała wtedy na ostrzu noża. I wcale się nie musiała tak dobrze skończyć. Gdyby służby nie zapewniły tych, którzy decydowali o złamaniu strajku lub podpisaniu porozumienia, że mają ruch pod kontrolą, bo we wszystkich trzech głównych ośrodkach na czele znaleźli się ich TW, gdyby Jaruzelski zamiast „nie damy rady” odpowiedział „damy radę”, gdyby Breżniewowi dokuczały akurat hemoroidy i rzuciłby ze złością „razje…t’ antisocjalisticzieskoj swałocz” ? to historia mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej. I wtedy przypomnienie, jakie rady miał dla stoczniowców Bronisław Geremek byłoby chwaleniem jego mądrości, a nie uwłaczaniem pamięci.

Powiedział Józef Mackiewicz: tylko prawda jest ciekawa. I Sierpień nie jest wyjątkiem. Skoro zawodowi historycy się boją (można ich zrozumieć) ? szukajmy tej prawdy my. Szukajmy je we wspomnieniach rozproszonych po różnych książkach i pismach, w dokumentach, szukamy jej analizując fakty, podpierając się dedukcją i zdrowym rozsądkiem. Szukajmy prawdy, mówię, i w tym sensie jestem „pisowcem”. Ale szukajmy prawdy dla niej samej, mówię, i w tym sensie jestem też „salonowcem”, szukajmy jej nie po to, by zweryfikować negatywnie ludzi, którzy kapitał dawnych zasług zainwestowali w sposób dyskusyjny, nie po to, żeby zakłamanemu, propagandowemu mitowi legitymizującemu Sierpniem władzę Rysia, Zdzisia i Mira, przeciwstawiać anty-mit, równie poddany rygorom propagandy i „walki pras”.

„Szukajmy prawdy jasnego płomienia”, po prostu, żeby znać prawdę. Tylko ona się broni. Prawda ponad wszystko, z prawdą przeciwko światu, i tak dalej, te rzeczy.

Jeśli jest jakieś ponadczasowe przesłanie Sierpnia, to właśnie takie.

I idzie.

Dla nikogo, może poza garstką nawiedzonych, nie wydaje się dziś ważne, co naprawdę zdarzyło się trzydzieści lat temu. Kto chciał strajkować, a kto strajk gasił, kto liczył na więcej, a kto bał się, że przegięto z żądaniami, kto z tych, którzy późnej pękli, przeżywał wtedy chwile wielkości, a kto z tych, którzy później przeżyli chwile wielkości, wtedy pękał. Którędy dostał się do stoczni Wałęsa i skąd wziął się pierwszy komitet strajkowy, ten, na czele którego ogłosił on zakończenie strajku, i co dokładnie działo się, gdy po tym komunikacie stoczniowcy zaczęli wychodzić, i gdy powstrzymywali ich zwolennicy kontynuowania strajku dla solidarności z mniejszymi zakładami trójmiasta, do których Wałęsa dołączył spektakularnym skokiem na wózek… Wszystko to powinno być zbadane, poddane fachowej krytyce źródeł, spisane w monograficznych pracach i uzupełnione półką przyczynków. I tak by było w normalnym kraju.

Pozostało 82% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?