Winczorek: in vitro do Trybunału Konstytucyjnego

Przyszła ustawa dotycząca zapłodnienia pozaustrojowego może zostać skierowana do Trybunału Konstytucyjnego. I to zarówno wtedy, gdy zakaże stosowania tej metody, jak i wtedy, gdy ją dopuści – twierdzi prawnik

Publikacja: 03.11.2010 00:50

Piotr Winczorek

Piotr Winczorek

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Konstytucja RP z 1997 r. nie zawiera bezpośrednich odniesień do procedury in vitro. Podobnie zresztą jak do aborcji, przeszczepów organów ludzkich, postępowania z chorymi w stanach terminalnych itp. Nie określa, co w takich wypadkach jest dopuszczalne prawnie, co zakazane, a co pozostaje poza sferą zainteresowania prawa. Być może autorzy konstytucji zgrzeszyli brakiem wyobraźni i nie przewidzieli, do jakiego stopnia kwestie te już są lub będą w niedługim czasie przedmiotem zainteresowania społecznego oraz poważnych sporów o charakterze etyczno-prawnym.

Niemniej tekst polskiej ustawy zasadniczej dostarcza pewnych wskazówek interpretacyjnych i decyzyjnych. Nie są to jednak, moim zdaniem, wskazówki wystarczająco czytelne i jednoznaczne, aby na ich podstawie można było wyprowadzać ostateczne i pewne wnioski. Na pytanie, czy ustawowe uregulowanie procedur odnoszących się do zapłodnienia pozaustrojowego pozostaje w zgodzie z konstytucją, mogą być udzielane sprzeczne odpowiedzi.

Nie byłoby niczym nadzwyczajnym, gdyby przyszła ustawa dotycząca tej kwestii została zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego i to niezależnie od swojej treści; zarówno wtedy, gdy zakaże stosowania metody in vitro, jak i wtedy, gdy ją dopuści z różnym stopniem rygoryzmu. Nie mam zamiaru ani możliwości wyręczenia Trybunału w rozwiązywaniu tego niełatwego kazusu. Ograniczę się jedynie do wskazania i skomentowania przepisów konstytucji, które mogłyby być podstawą takiego rozstrzygnięcia.

[srodtytul]Człowiek, czyli kto[/srodtytul]

Na czoło tych przepisów wysuwa się art. 38, który zapewnia „każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. Konstytucja nie daje jednak odpowiedzi na pytanie, kogo czy co można uznać za człowieka. Można założyć, że udzielanie takiej odpowiedzi to domena wiedzy i wrażliwości pozaprawnej: filozoficznej, etycznej, teologicznej, medycznej, biologicznej itp. Wypada jednak przypomnieć, że próba pośredniego przynajmniej rozciągnięcia pojęcia „człowiek” na istoty nienarodzone, w tym na embriony ludzkie, nie powiodła się, gdy przed kilku laty polski parlament odrzucił projekt nowelizacji konstytucji uzupełniający art. 38 słowami „od chwili poczęcia do naturalnej śmierci”.

Gdyby przepis ten został zmieniony zgodnie z zamiarami projektodawców, pojawiłaby się konstytucyjno-prawna definicja człowieka jako istoty jeszcze nie narodzonej, ale już poczętej. Nie jest wszakże pewne, czy życie człowieka poczętego metodą in vitro byłoby chronione na równi z życiem poczętym sposobem naturalnym. Wydaje mi się, że tak, ale ochrona ta pewnie musiałaby dotyczyć embrionów, których by nie użyto do zainicjowania ciąży. Ich unicestwienie mogłoby być uznane prawnie za odebranie życia człowiekowi.

Nie dojście do skutku nowelizacji art. 38 w proponowanym brzmieniu oznacza, że pytanie, czy zapłodniona komórka jajowa lub embrion jest człowiekiem, pozostaje bez konstytucyjno-prawnej odpowiedzi. Stan taki ułatwia, jak się zdaje, wprowadzenie regulacji dopuszczającej in vitro drogą ustawową.

[srodtytul]Co godzi w godność[/srodtytul]

Innym przepisem konstytucji, który wchodzić tu może w rachubę, jest art. 30 chroniący „przyrodzoną i niezbywalną godność człowieka”. I znów spotykamy się z pytaniem o to, kim jest człowiek. Bo jeśli jest nim istota już urodzona lub zarodek ludzki w pewnym stopniu rozwoju, to ochrona jego godności nie odnosiłaby się do komórek w trakcie zapładniania lub do embrionu we wczesnej fazie jego rozwoju.

Dyskusyjne jest zresztą, czy powołanie do życia człowieka metodą in vitro narusza jego godność, a jeśli to czyni, to czy naruszenie to dotyczy samego procesu zapłodnienia, czy też całego życia człowieka już po jego urodzeniu. Na takie pytanie konstytucja nie daje odpowiedzi.

Jednocześnie zastanawiać się można, czy stosowanie metody in vitro nie narusza godności ludzkiej kobiety i mężczyzny dostarczających komórek do zapłodnienia. Ale jeśli czynią to dobrowolnie i świadomie, kierując się przekonaniami moralnymi, do których mają prawo w ramach gwarantowanej konstytucją wolności sumienia (art. 53 ust. 1), to wydaje się, że ich godność ludzka nie doznała uszczerbku.

Dodatkowego oparcia dla tego typu rozumowania dostarcza art. 47 konstytucji. Gwarantuje on prawną ochronę „życia prywatnego, rodzinnego (…) oraz decydowania o swoim życiu osobistym”. Przepis ten jednak nie zezwala na dowolne zachowania osób w ramach rodziny. Nie chroni on przed odpowiedzialnością, nawet karną, za czyny krzywdzące członków rodziny, a zwłaszcza dzieci. Dlatego też prawo do „decydowania o swoim życiu osobistym” jako dopuszczające stosowanie metody in vitro może nie wystarczyć, gdybyśmy uznali, że jej stosowanie jest związane nie tylko z powoływaniem do życia istot ludzkich, ale i z pozbawianiem ich życia (niszczenie nadprogramowych zarodków).

Zapłodnienia pozaustrojowego po wielu już latach jego praktykowania w krajach o wysokim poziomie nauk biologicznych i medycznych oraz opieki zdrowotnej nie można uznawać za przedsięwzięcie eksperymentalne, którego przeprowadzanie bez dobrowolnie wyrażonej zgody jest w świetle art. 39 konstytucji niedozwolone. Ale nawet gdyby nadal pozostawało ono w sferze eksperymentalnej, to jego przeprowadzenie nie byłoby zakazane, gdyby taka zgoda została przez kobietę i mężczyznę wyrażona. Trudno zresztą sobie wyobrazić, że może być inaczej.

[srodtytul]Co ogranicza prawa i wolności[/srodtytul]

Wreszcie należy odnieść się do postanowienia art. 31 ust. 3. konstytucji. Przewiduje on, że korzystanie z konstytucyjnych wolności i praw może zostać ustawowo ograniczone, gdy jest to „konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź (...) zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw”. Przepis ten może znaleźć zastosowanie w szczególności w odniesieniu do art. 47 konstytucji, skoro ustanawia on życie prywatne i rodzinne, a także prawo decydowania o swoim życiu osobistym sferą wolności każdego człowieka.

Podstawą takich ograniczeń – lecz jedynie ograniczeń, a nie całkowitego zniesienia konstytucyjnie gwarantowanej wolności – może być odwołanie do wymogów moralności publicznej. Siła tego odwołania w społeczeństwie pluralistycznym bywa jednak umiarkowana, skoro nie wszyscy podzielają te same przekonania moralne. Tak jest w przypadku stosowania metody in vitro.

Jak się zdaje, mocny sprzeciw wobec niej wywodzony z przesłanek etycznych jest udziałem części jedynie polskiego społeczeństwa, podczas gdy większość dopuszcza ją w szerszym czy węższym zakresie. Aby ograniczenie konstytucyjnych wolności i praw było ustawowo w pełni zasadne, powinno znajdować oparcie w przeważającej, trwalej i solidnie uzasadnionej opinii suwerena.

[srodtytul]Wszystkie dzieci są równe[/srodtytul]

Nieco odrębną kwestią jest ewentualne finansowanie zabiegów in vitro z budżetu państwa oraz zakres ich dostępności. Jak wiadomo, obecne projekty przewidują albo ich udostępnienie jedynie bezpłodnym parom małżeńskim, albo też innym osobom niekoniecznie zresztą pozostającym w stałych związkach. Do tego przypadku należałoby odnieść art. 32 konstytucji deklarujący równość wszystkich ludzi wobec prawa i zakaz dyskryminacji z jakiejkolwiek przyczyny, a także art. 68 ustanawiający powszechne prawo do ochrony zdrowia, a wobec obywateli, niezależnie od ich sytuacji materialnej, równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. Jednakże warunki i zakres udzielania tych świadczeń ma określać ustawa. Daje to możliwość wprowadzenia rozmaitych ograniczeń w korzystaniu z metody in vitro, o ile oczywiście uznana ona będzie za jedno ze świadczeń z zakresu opieki zdrowotnej.

Poza sporem, jak sądzę, pozostaje kwestia stosunku do dzieci poczętych metodą in vitro. Art. 72 konstytucji zapewnia ochronę praw dziecka. Nie różnicuje dzieci w zależności od tego, w jakich okolicznościach przyszły na świat. Ochrona ta obejmuje, co jest w naszych czasach oczywiste, zarówno dzieci zrodzone w małżeństwie, jak i poza nim. Nie ma żadnych podstaw, by odmiennie traktować dzieci, które zawdzięczają życie zapłodnieniu pozaustrojowemu.

W konkluzji stwierdzić wypada, że postanowienia obowiązującej konstytucji w kilku miejscach mogą znajdować zastosowanie do oceny dopuszczalności uregulowań ustawowych dotyczących metody in vitro. Nie przesądza to jednak, jaka powinna być to ocena.

[i]Autor jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, znawcą tematyki konstytucyjnej, stałym współpracownikiem „Rzeczpospolitej”[/i]

Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Pietryga: Polska skręca na prawo. Czy Donald Tusk popełnił strategiczny błąd?
Opinie polityczno - społeczne
Pięć najważniejszych wniosków po I turze, którą wygrali Kaczyński i Tusk
Opinie polityczno - społeczne
Marek Cichocki: Kluczowa dla Polski jest zdolność budowania relacji z USA
Opinie polityczno - społeczne
Hity i kity kampanii. Długa i o niczym, ale obfitująca w debaty
felietony
Estera Flieger: Akcja Demokracja na opak