Silne samorządy i silni działacze samorządowi są niewygodni dla partyjnych przywódców. W polskich samorządach partie realizują wyłącznie interesy swoich szefów, którzy stoją wyżej w partyjnej hierarchii. O idei oddawania władzy ludziom na szczeblu lokalnym wszyscy zdążyli już zapomnieć. Doskonale widać to w rozpoczynającej się właśnie kampanii przed wyborami samorządowymi.
Zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i Platforma Obywatelska traktują te wybory jako taki sam bój polityczny jak wybory do Sejmu, Senatu i na urząd prezydenta. Samorządy są im potrzebne o tyle tylko, o ile mogą wzmocnić ich ugrupowania. Obie partie są zainteresowane uzyskaniem jak najlepszego wyniku w wyborach do sejmików wojewódzkich, bo tam sposób głosowania jest najbardziej zbliżony do parlamentarnego. Układ w sejmikach może więc odzwierciedlić realne poparcie dla partii.
O co więc chodzi? O demonstrację siły przed zasadniczym starciem. Centrale partyjne mają w głębokim poszanowaniu stan naszych domów, ulic i szpitali. Nie obchodzi ich też to, jak działają ich burmistrzowie i radni. Oczywiście dopóki, dopóty nie wybuchnie jakaś afera. Albo nie nadejdzie czas wyborów. A ponieważ właśnie zbliżają się wybory samorządowe, władze PO i PiS raczyły się nimi zainteresować.
[srodtytul]Partie potrzebne, ale...[/srodtytul]
Rzecz jasna, nie ma nic złego w tym, że partie są obecne w samorządach. Wszak samorząd to ciało polityczne. Trzeba w nim więc uprawiać dobrą lokalną politykę. A partie mogą to samorządom ułatwić dając swoim ludziom odpowiednie zaplecze merytoryczne i organizacyjne.