Różnica potencjałów Polski i Rosji w marketingu politycznym, w przygotowaniu i wyeksportowaniu w świat przekazu – czy to w czasie konfliktu w Gruzji, czy teraz w czasie wskazywania światu odpowiedzialnych za katastrofę smoleńską – jest olbrzymia. Narzędzia stosowane w polityce informacyjnej Rosji i Polski pochodzą z różnych epok.
Rosja od lat prowadzi rozbudowane operacje marketingowe w światowych mediach, podczas gdy my – również od lat – nie potrafimy sprecyzować podstawowego przekazu budującego wizerunek Polski. Jesteśmy porażająco nieprofesjonalni, tracąc choćby opowieść o „Solidarności” na rzecz upadku muru berlińskiego. Nie przebijamy się do środowisk opiniotwórczych Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. De facto nie prowadzimy żadnej poważnej polityki marketingowej w tym obszarze. Tracimy czas i blisko miliard złotych rocznie na amatorsko poprowadzone, siermiężne operacje „marketingu Polski”. Nowoczesne narzędzia, które inni wykorzystują do realizowania najpoważniejszych interesów ich krajów, w Polsce nie zostały nawet uruchomione.
[srodtytul]Perfekcyjna konferencja[/srodtytul]
Tymczasem Rosjanie od ośmiu miesięcy prowadzą profesjonalną kampanię. Specjaliści komunikacji marketingowej stworzyli „belle histoire” osadzoną w tej wiedzy o Polsce i Polakach, jaką dysponują przeciętni Europejczycy czy Amerykanie. Także w stereotypach – wzmacnianych zresztą przez nas samych.
[wyimek]Informacje o bałaganie i brawurze Polaków oraz alkoholu we krwi generała były tylko marketingowym lewarem. Najważniejszym elementem u Rosjan było jedno słowo: „międzyrządowa”[/wyimek]