Wybory 2011: PO, nie idź z SLD

Platforma jest gotowa na realizowanie projektów w powszechnej opinii uważanych za lewicowe. Ale nie powinna firmować politycznego cynizmu – twierdzi publicysta

Publikacja: 24.02.2011 19:30

Michał Koczalski

Michał Koczalski

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz rg Rafał Guz

Red

Michał Syska, młody działacz lewicy, pisze o zagrożeniu utratą reputacji, jakie niesie dla SLD potencjalna koalicja z PO ("Lewico, nie idź z Platformą", "Rz", 11.02.2011). W zasadzie to stwierdzenie należałoby odwrócić. Czy przypadkiem to nie Platforma straciłaby reputację, wchodząc w koalicję z SLD?

W tekście Syski, jak też w wielu wypowiedziach starych i nowych liderów SLD, czuć żądzę władzy. Czy aby na pewno jest to władza, jakiej potrzebuje dzisiejsza Polska?

W manifeście Sojuszu czytamy, że chce on państwa solidarnego, egalitarnego i nowoczesnego, które "nowe SLD", rzekomo konsolidujące polskie środowiska lewicowe, chciałoby nam zafundować po jesiennych wyborach. Co ciekawe, zdaniem obecnych władz Sojuszu te postulaty można spełnić zarówno z Platformą Obywatelską, jak i z Prawem i Sprawiedliwością. Stąd umizgi przewodniczącego Grzegorza Napieralskiego do liderów PiS, jak i partii rządzącej.

To jednak pokazuje, że dla SLD nie liczy się program. Liczy się władza. Platformo, nie daj się skusić!

By się przekonać o tym, jak ważna dla liderów SLD jest władza, wystarczy przytoczyć wypowiedzi kilku kluczowych przedstawicieli Sojuszu, którzy przestali już owijać w bawełnę. Sam Napieralski nie kryje, że marzy o tym, by stanąć na czele rządu. Trzeba też otworzyć oczy i zobaczyć, jak wiele zła SLD zdążyło już wyrządzić w telewizji publicznej, wykorzystując i ogrywając Platformę, która miała pomóc zreformować media publiczne. To pokazuje, że SLD nie jest dobrym partnerem dla partii rządzącej, jeśli ta chce kontynuować proces modernizacji kraju.

Rząd PO – PSL konsekwentnie podwyższa pensje nauczycielom, stworzył efektywny system wykorzystywania funduszy unijnych, wprowadził fundusz sołecki będący poważnym wsparciem ludności zamieszkującej tereny wiejskie. Rząd zrobił to, co nie udało się żadnej ekipie: rozdzielił funkcje ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Wprowadził armię zawodową, a także przeprowadził ustawę o ochronie przed przemocą w rodzinie. Nie mówiąc już o reformie szkolnictwa wyższego dającej uczelniom więcej autonomii.

Lista osiągnięć jest znacznie dłuższa. Nie powiększy się jednak, jeśli ziściłaby się wizja koalicji Platformy z SLD Grzegorza Napieralskiego. Dla formacji Donalda Tuska oznaczałaby ona pocałunek śmierci.

Przede wszystkim dlatego, że obecne SLD to partia cyniczna. W jej programie czytamy, iż "wielu nadal udaje, że chce lewicy, a myśli o władzy. Ci od nas odejdą". Nie odchodzą. Wracają. Tak jak z powodzeniem robią to Robert Kwiatkowski, Włodzimierz Czarzasty i Leszek Miller, którzy przyczynili się do upadku hegemonii SLD. Co więcej, stają się oni wzorem zachowań młodych działaczy lewicy.

Najlepszym przykładem eseldowskiego rozumienia władzy i polityki jest Szczecin, z którego pochodzą obecne "gwiazdy" lewicy: Bartosz Arłukowicz, Stanisław Wziątek i sam Grzegorz Napieralski. Tam SLD właśnie bierze władzę. Stworzyło, ciągle jeszcze nieformalną, koalicję z niezależnym prezydentem wspieranym przez kurię biskupią oraz PiS. Pomogli prezydentowi Piotrowi Krzystkowi przegłosować budżet na 2011 r., pokonując tym samym najliczniejszy klub PO. Jaka będzie cena tych "lewicowych" głosów, pokaże przyszłość.

Już teraz jednak w broszurze wydanej przez szczecińskie SLD na lokalną konwencję czytamy: "Porozumienie dla Szczecina (propozycja prezydenta Krzystka na pojednanie ponad podziałami w obliczu strategicznych dla miasta projektów – przypis mój m. k.) to realny wpływ na rozwój Szczecina, otwiera też nowe szanse i daje możliwości realizacji zawodowych ambicji dla działaczy SLD". Tak szef szczecińskich struktur SLD Dawid Krystek rozumie rządzenie. Rzemiosła politycznego uczył się od samego mistrza – przewodniczącego Napieralskiego.

Dziś głównym problemem Sojuszu jest jego lewicowość. Ta przecież zawsze kojarzy się ze sprawiedliwością społeczną i dbaniem o dobro wspólne. W swoim artykule Syska podkreśla, nie bez emocji, że "brak środków na własne mieszkanie oraz niedostępność publicznych żłobków i przedszkoli to kolejne powody do frustracji".

Dlaczego w takim razie SLD, któremu na sercu winno leżeć zapewnienie miejsc w żłobkach i przedszkolach, nie prezentuje konkretnych rozwiązań, a wręcz głosuje przeciwko tym dążącym do przeznaczenia większych środków w budżecie na ten właśnie cel? Odpowiedź jest prosta – bo dokładnie to przeprowadza Platforma. Połowa środków z subwencji, które dotychczas partie wydawały na billboardy i spoty, formacja Donalda Tuska przekierowała na program budowy żłobków.

Doszukując się lewicowości w programie SLD, nie obejdzie się bez szkła powiększającego. A i to może nie wystarczyć. Czytamy bowiem: "Sojuszowi Lewicy Demokratycznej zdecydowanie bliższa jest idea skandynawskiego państwa dobrobytu niż latynoamerykański model liberalny". Mówi się tam też o "zagrożeniu liberalnym modelem kapitalizmu realizowanym przez PO i PSL", by zakończyć zgrabną formułą: "Odrzucamy liberalną utopię wolnego rynku".

Czy brzmi to wiarygodnie, jeśli jedną z kluczowych osób mających wpływ na decyzje podejmowane przez Napieralskiego jest dziś jastrząb liberalnych rozwiązań – Leszek Miller? Przecież to ten sam "żelazny kanclerz", który na swojej stronie pisze, że promuje ideę liberalnych koncepcji gospodarczych, i który parę lat temu w swych felietonach w tygodniku "Wprost" wypisywał prozą poematy na cześć neoliberalizmu. Chciałoby się zadać pytanie: "Quo vadis, SLD"?

Platforma jest gotowa na realizowanie projektów w powszechnej opinii uważanych za lewicowe. Przykładowo: dzięki PO przegłosowano tzw. ustawę parytetową, a teraz znów ruszyły prace nad in vitro. Udaje jej się wyrwać z ciasnego gorsetu pojęć skazującego partie takie jak SLD czy PiS na ideologiczne doktrynerstwo. Prowadzona przez Tuska polityka modernizacyjna wychodzi ponad emocjonalnie nacechowane hasła "prawica" i "lewica", gdyż zasadniczym celem staje się podnoszenie jakości życia wszystkich obywateli – biednych i bogatych, hetero- i homoseksualistów, wierzących i niewierzących. A do tego potrzebny jest dobry pragmatyzm. Takiego programu nie można jednak skutecznie realizować z pazernymi na władzę ludźmi SLD.

Oczywiście Grzegorz Napieralski stroi się w piórka propaństwowca i lansuje pomysł zbudowania rządu fachowców. Dalej jednak zdradza, że owi potencjalni fachowcy to między innymi Marek Wikiński, typowany na ministra lub wiceministra finansów, czy Stanisław Wziątek mogący stanąć na czele MON. Mówi się o powrocie Marka Balickiego, byłego ministra zdrowia, jak również osób silnie związanych ze Stowarzyszeniem Ordynacka, które mocno wspierało Napieralskiego podczas ubiegłorocznych wyborów prezydenckich. Czy to są ci profesjonaliści, którzy gwarantują Polsce promodernizacyjny kurs. Odpowiedź brzmi: nie.

Jeśli Platforma nie chce legitymizować politycznego cynizmu, powinna odrzucić pokusę budowania koalicji z SLD. Nie powinna za to odrzucić współpracy z szeroko pojętymi ruchami lewicowymi, które – czemu się dziwić – muszą odczuwać zażenowanie, gdy ich reprezentantami stają się Napieralski, Miller i Czarzasty.

Autor jest pedagogiem, tłumaczem, stałym współpracownikiem Instytutu Obywatelskiego, think thanku PO

Michał Syska

Lewico, nie idź z Platformą

11 lutego 2011

Michał Syska, młody działacz lewicy, pisze o zagrożeniu utratą reputacji, jakie niesie dla SLD potencjalna koalicja z PO ("Lewico, nie idź z Platformą", "Rz", 11.02.2011). W zasadzie to stwierdzenie należałoby odwrócić. Czy przypadkiem to nie Platforma straciłaby reputację, wchodząc w koalicję z SLD?

W tekście Syski, jak też w wielu wypowiedziach starych i nowych liderów SLD, czuć żądzę władzy. Czy aby na pewno jest to władza, jakiej potrzebuje dzisiejsza Polska?

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA