Kobiety do władz firm

Pozytywne skutki parytetów w biznesie są bezsporne. W krajach, które je wprowadziły, szybko rośnie liczba kobiet w zarządach spółek. Jesteśmy więc gotowi, począwszy od 2012 r., do podjęcia środków regulacyjnych – piszą liderzy Unii Europejskiej

Publikacja: 28.02.2011 16:50

Viviane Reding i Jerzy Buzek

Viviane Reding i Jerzy Buzek

Foto: ec.europa.eu

Red

Czas na dobre rozbić szklany sufit. Lepsze wykorzystanie zdolności kobiet to nie tylko kwestia równości i poczucia sprawiedliwości.

Potrzeba pozyskania większej liczby kobiet do zarządów przedsiębiorstw jest obecnie wyraźniejsza niż kiedykolwiek z co najmniej jednego bardzo ważnego powodu. W momencie gdy budżety krajowe są napięte, a gospodarka stara się wyjść z kryzysu, kapitał ludzki stanowi główną nadzieję na przywrócenie konkurencyjności Europy na poziomie światowym. Dlatego dla jej dobra wykorzystajmy ten, który ofiarują kobiety. A jest on niemały. Badanie Goldman Sachs wykazało bowiem, że usunięcie nierówności płci w biznesie pozwoliłoby na zwiększenie produktu krajowego brutto o 9 proc.

Korzyści dostrzegamy nie tylko w skali makro. Na poziomie przedsiębiorstw korzyści są równie oczywiste jak na poziomie gospodarek całych krajów. W skali mikro to po prostu kwestia wyższych zysków! Posłużmy się kolejnymi badaniami. W swojej analizie McKinsey stwierdził, że zysk operacyjny przedsiębiorstw, w których kobiety stanowią większość w zarządzie, jest o 56 proc. większy niż tych, w zarządach których zasiadają sami mężczyźni.

Mało tego! Więcej kobiet w zarządach to nie tylko większe zyski, ale i większe bezpieczeństwo. Według tych samych badań firmy McKinsey zarząd, w którego skład wchodzi więcej kobiet, lepiej radzi sobie z kwestiami audytu, nadzorem ryzyka oraz kontrolą niż zarząd złożony z samych mężczyzn.

Niestety obecnie fakty ukazują inny obraz: kobiety stanowią tylko 10 proc. członków zarządu w Unii Europejskiej oraz 3 proc. prezesów. I niewiele się pod tym względem zmienia: w ciągu ostatnich siedmiu lat odsetek kobiet wśród członków zarządu firm w UE wzrastał o pół punktu procentowego rocznie. Przy takim tempie osiągnięcie równości płci w zarządach przedsiębiorstw zajmie kolejne 50 lat!

A przecież równość kobiet i mężczyzn to jedno z podstawowych założeń Unii Europejskiej od 1957 r., kiedy to zasada jednakowego wynagrodzenia za taką samą pracę kobiet i mężczyzn została zawarta w traktacie rzymskim.

Niektóre państwa europejskie doskonale to rozumieją i zaczynają wprowadzać zmiany w salach posiedzeń zarządu: Norwegia  pierwsza wprowadziła w 2003 r. parytet 40 proc. kobiet w zarządach. Francja, kraj, w którym narodziła się idea równości, w styczniu przyjęła ustawę określającą, że do 2017 r. 40 proc. członków zarządu w największych spółkach notowanych na giełdzie będą stanowić kobiety. Nad Renem niemieccy politycy debatują nad korzyściami takich obowiązkowych zmian. Również Austria rozważa podjęcie podobnych działań.

Parytety to dla niektórych kontrowersyjne rozwiązanie. Ich pozytywne skutki są jednak bezsporne – w krajach, które je wprowadziły, szybko rośnie liczba kobiet w zarządach spółek. Parytety mogą nam więc pomóc w osiągnięciu przełomu. Ale powiedzmy to jasno: powinny być one rozwiązaniem przejściowym i ostatecznością.

Dlatego w pierwszej kolejności powinniśmy przyjąć inne założenie: pozwolić samym przedsiębiorcom na zasugerowanie rozwiązań. W nadchodzących miesiącach Komisja Europejska i wiele krajowych rządów spotka się z prezesami największych europejskich spółek notowanych na giełdzie, aby omówić propozycje inicjatyw samoregulacyjnych mających sprawić, że więcej kobiet znajdzie się na najwyższym szczeblu decyzyjnym. Taka samoregulacja może przynieść efekty, ale tylko wtedy, gdy  będzie ściśle monitorowana.

Dlatego jeśli nie zauważymy wyraźnych postępów, kolejny etap jest jasny: Europa będzie potrzebować prawnie wiążących parytetów. Teraz jednak warto oddać inicjatywę przedsiębiorstwom.

Chcielibyśmy, aby zmiany w liczbie kobiet w zarządach spółek w Europie następowały w szybkim tempie. Wyznaczmy sobie ambitny cel. Do 2015 r. przynajmniej 30 proc. członków zarządu powinny stanowić kobiety. Do 2020 r. odsetek ten powinien wzrosnąć do 40 proc. W idealnej sytuacji przedsiębiorstwa osiągną te założenia samodzielnie. Jesteśmy jednak gotowi, począwszy od 2012 r., do podjęcia środków regulacyjnych, jeśli będzie to absolutnie konieczne.

Nadeszła pora na działanie. Wobec ryzyka powolnego wzrostu gospodarczego i powolnego tworzenia miejsc pracy w związku z kryzysem finansów publicznych nie możemy pozwolić sobie na marnowanie talentów połowy społeczeństwa. Niektóre przedsiębiorstwa zauważyły już, że równość oznacza większe zyski, inne potrzebują więcej czasu. Zmiany są nieuniknione. Liderzy biznesu muszą podjąć decyzję: czy szklany sufit zacznie kruszyć się sam czy też zostanie rozbity za pomocą regulacji?

 

Jerzy Buzek

był polskim premierem, obecnie jest przewodniczącym Parlamentu Europejskiego.

Viviane Reding

to luksemburska polityk, jest wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej i komisarzem UE ds. sprawiedliwości.

Tekst jest równocześnie publikowany w gazetach „International Herald Tribune” oraz „Luxemburger Wort”.

Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

 

 

Dyskusja na temat przepisów nakazujących utrzymanie w radach nadzorczych i zarządach trzydziestoprocentowej kwoty dla kobiet toczy się w Europie od dawna. Ostatnio w Niemczech. Niemiecki rząd postanowił jednak nie forsować obowiązkowego parytetu dla kobiet w zarządach spółek. Zamiast tego postanowiono wprowadzić elastyczny czas pracy w gospodarce.

Inną decyzję podjął francuski parlament. 14 lutego tego roku deputowani przyjęli ustawę, nakazującą docelowo zatrudniać w zarządach dużych firm co najmniej 40 procent kobiet. W fazie przejściowej, czyli w ciągu najbliższych trzech lat, liczba pań ma wzrosnąć do co najmniej 20 procent. Na razie takim wskaźnikiem może poszczycić się jedynie siedem spółek z francuskiego indeksu giełdowego CAC 40.

Najwięcej kobiet w zarządach firm jest w Norwegii. W 2002 roku norweski parlament postanowił wprowadzić 40-procentowe kwoty dla kobiet w zarządach firm państwowych. Od 1 stycznia 2010 ta sama zasada obowiązuje firmy prywatne.

W Polsce parytety w gospodarce na razie nie obowiązują. W ubiegłym roku w zarządach dużych spółek giełdowych (WIG20 i WIG40) zasiadało 6 procent pań. Kobiety najczęściej są szefami i właścicielkami mniejszych firm. Znowelizowany kodeks dobrych praktyk spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych zaleca jednak zrównoważony udział kobiet i mężczyzn we władzach firm.

mog

 

Czas na dobre rozbić szklany sufit. Lepsze wykorzystanie zdolności kobiet to nie tylko kwestia równości i poczucia sprawiedliwości.

Potrzeba pozyskania większej liczby kobiet do zarządów przedsiębiorstw jest obecnie wyraźniejsza niż kiedykolwiek z co najmniej jednego bardzo ważnego powodu. W momencie gdy budżety krajowe są napięte, a gospodarka stara się wyjść z kryzysu, kapitał ludzki stanowi główną nadzieję na przywrócenie konkurencyjności Europy na poziomie światowym. Dlatego dla jej dobra wykorzystajmy ten, który ofiarują kobiety. A jest on niemały. Badanie Goldman Sachs wykazało bowiem, że usunięcie nierówności płci w biznesie pozwoliłoby na zwiększenie produktu krajowego brutto o 9 proc.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?