Z kłamstwem jest tak, jak z piciem wódki. Najbardziej żałosna sprawa, jak wiadomo, to kiedy ktoś nie umie pić, a pije. I kiedy kłamie, chociaż kłamać nie umie. Przykładem nie do przebicia jest tu Aleksander Kwaśniewski, który bardziej niż samym mijaniem z prawdą nagrabił sobie w karierze tym, że robił to tak nieumiejętnie.
Wyszła sprawa z magisterium ? ależ mam, mam, oczywiście! Wyskoczył Ałganow ? to on w zaparte: nie znam żadnego Ałganowa, nigdy nie widziałem! I potem masz: papiery na stół i kompromitacja totalna. Ktoś cwańszy powiedziałby: a, tak, formalności z dyplomem, zdaje się, nie miałem czasu dopełnić, ale przecież co to zmienia, studia skończyłem, więc wyższe wykształcenie mam. Albo: Ałganow? Hm, tylu ludzi się znało... Jeśli on był oficjalnym przedstawicielem ZSSR, a ja wtedy ministrem, to pewnie się przy jakiejś okazji spotkaliśmy... Nie mówiąc już o tym, o ile bardziej wyrozumiale przyjęliby Polacy szczere „hm, no, troszeczkę wczoraj przesadziłem..." niż głupie krętactwa o „przeciążeniu goleni" czy „filipińskiej grypie". No ale, jak wiadomo, „na złodzieju czapka gore".
Czemu pastwię się nad starymi sprawami byłego prezydenta, który wszak dziś, trzeba to przyznać, zachowuje się z klasą nieporównywalnie większą niż większość autorytetów „salonu"? Bo dokładnie tak samo zachował się właśnie prezydencki minister Sławomir Nowak.
„Gazeta Polska" postanowiła napisać otwarcie o tym, co w środowisku jest tajemnicą poliszynela ? a tym, że Bronisław Komorowski, poza tym, że nie nadaje się na prezydenta z szeregu innych względów, jest także w złym stanie zdrowia. Rzecz jest delikatna, bo zatrąca o głęboką prywatność, której naruszanie jest niesmaczne. Ale z drugiej strony ? mówimy o prezydencie RP. Formalnie najważniejszej osobie w państwie, której niedomagania i choroby mogą nieść dla tegoż państwa fatalne skutki.
Dzieliłem się już z państwem swoim przekonaniem, że dziwaczne zachowania prezydenta prawdopodobnie są wynikiem jego choroby. Bronisław Komorowski nigdy nie był intelektualnym orłem, ale też nie dał się wcześniej poznać jako aż taki, żeby to ładnie ująć, Forrest Gump ? nie potrafiący się zachować przy ludziach, mylący podstawowe sprawy, nie wiedzący nawet, jak się pisze „ból". Ponieważ natura prezydenckiej choroby jest mniej więcej znana, podpytywałem przy różnych okazjach bodaj już kilkunastu lekarzy, w tym paru uznanych specjalistów, czy swoiste zaćmienia umysłu, jakich najwyraźniej doznaje Komorowski, mogą być skutkiem choroby. Niemal wszyscy potwierdzili ? tak, jak najbardziej. Chwile niedotlenienia mózgu, objawiające się między innymi w ten sposób, że chory nie poznaje starych znajomych, nie wie rzeczy, które wiedział zawsze, plecie od rzeczy czy robi błędy językowe, jakie wcześniej mu się nie zdarzały, są w tego rodzaju schorzeniach typowe. I co gorsze ? są one znakiem, że choroba zaszła bardzo daleko i szybko się rozwija.