Ziemkiewicz: Koń z bajpasami - jaki jest, każdy widzi

Subotnik Ziemkiewicza

Aktualizacja: 07.05.2011 13:22 Publikacja: 07.05.2011 13:20

Rafał A. Ziemkiewicz

Rafał A. Ziemkiewicz

Foto: Rzeczpospolita

Z kłamstwem jest tak, jak z piciem wódki. Najbardziej żałosna sprawa, jak wiadomo, to kiedy ktoś nie umie pić, a pije. I kiedy kłamie, chociaż kłamać nie umie. Przykładem nie do przebicia jest tu Aleksander Kwaśniewski, który bardziej niż samym mijaniem z prawdą nagrabił sobie w karierze tym, że robił to tak nieumiejętnie.

Wyszła sprawa z magisterium ? ależ mam, mam, oczywiście! Wyskoczył Ałganow ? to on w zaparte: nie znam żadnego Ałganowa, nigdy nie widziałem! I potem masz: papiery na stół i kompromitacja totalna. Ktoś cwańszy powiedziałby: a, tak, formalności z dyplomem, zdaje się, nie miałem czasu dopełnić, ale przecież co to zmienia, studia skończyłem, więc wyższe wykształcenie mam. Albo: Ałganow? Hm, tylu ludzi się znało... Jeśli on był oficjalnym przedstawicielem ZSSR, a ja wtedy ministrem, to pewnie się przy jakiejś okazji spotkaliśmy... Nie mówiąc już o tym, o ile bardziej wyrozumiale przyjęliby Polacy szczere „hm, no, troszeczkę wczoraj przesadziłem..." niż głupie krętactwa o „przeciążeniu goleni" czy „filipińskiej grypie". No ale, jak wiadomo, „na złodzieju czapka gore".

Czemu pastwię się nad starymi sprawami byłego prezydenta, który wszak dziś, trzeba to przyznać, zachowuje się z klasą nieporównywalnie większą niż większość autorytetów „salonu"? Bo dokładnie tak samo zachował się właśnie prezydencki minister Sławomir Nowak.

„Gazeta Polska" postanowiła napisać otwarcie o tym, co w środowisku jest tajemnicą poliszynela ? a tym, że Bronisław Komorowski, poza tym, że nie nadaje się na prezydenta z szeregu innych względów, jest także w złym stanie zdrowia. Rzecz jest delikatna, bo zatrąca o głęboką prywatność, której naruszanie jest niesmaczne. Ale z drugiej strony ? mówimy o prezydencie RP. Formalnie najważniejszej osobie w państwie, której niedomagania i choroby mogą nieść dla tegoż państwa fatalne skutki.

Dzieliłem się już z państwem swoim przekonaniem, że dziwaczne zachowania prezydenta prawdopodobnie są wynikiem jego choroby. Bronisław Komorowski nigdy nie był intelektualnym orłem, ale też nie dał się wcześniej poznać jako aż taki, żeby to ładnie ująć, Forrest Gump ? nie potrafiący się zachować przy ludziach, mylący podstawowe sprawy, nie wiedzący nawet, jak się pisze „ból". Ponieważ natura prezydenckiej choroby jest mniej więcej znana, podpytywałem przy różnych okazjach bodaj już kilkunastu lekarzy, w tym paru uznanych specjalistów, czy swoiste zaćmienia umysłu, jakich najwyraźniej doznaje Komorowski, mogą być skutkiem choroby. Niemal wszyscy potwierdzili ? tak, jak najbardziej. Chwile niedotlenienia mózgu, objawiające się między innymi w ten sposób, że chory nie poznaje starych znajomych, nie wie rzeczy, które wiedział zawsze, plecie od rzeczy czy robi błędy językowe, jakie wcześniej mu się nie zdarzały, są w tego rodzaju schorzeniach typowe. I co gorsze ? są one znakiem, że choroba zaszła bardzo daleko i szybko się rozwija.

Na artykuł „Gazety Polskiej", która w końcu przełamała tabu i poruszyła temat, pan minister Nowak zareagował żywiołowym zaprzeczeniem: „Pan prezydent jest zdrowy jak koń". To właśnie zachowanie w stylu przywoływanego na wstępie „chodzenia w zaparte" Aleksandra Kwaśniewskiego. Mówiąc w skrócie, jak pan Nowak znajdzie gdzieś i pokaże konia z bajpasami, to go publicznie przeproszę. Ale dopóki takiego przypadku nie znajdzie, będę utrzymywał, że ta odpowiedź, w zaparte, zaprzeczająca wszystkiemu, także temu, co wszak wiadomo, sama w sobie daje pewność, iż problem nie jest wyssany z palca.

To zresztą nie jedyna znacząca okoliczność. Jest trochę podobnie jak ze sprawą „Bolka" ? są setki mniejszych i większych dowodów, ale tak naprawdę nie trzeba nawet po nie sięgać, bo wystarczy przypomnieć jedno: że teczkę „Bolka" kazał sobie Lech Wałęsa jako prezydent przynieść do gabinetu i ją... no, mówiąc procesowo, i dalszy los przechowywanych w niej dokumentów jest oficjalnie niemożliwy do ustalenia. Przecież każde dziecko wie: gdyby z zawartości tej teczki wynikało, że to nie Lech Wałęsa był „Bolkiem", tylko kto inny, to na pewno by Wałęsa tych dokumentów nie za... to znaczy, nie zniknęłyby w tym momencie w sposób nieustalony ? tylko przeciwnie, natychmiast by je upublicznił, żeby niesprawiedliwe zarzuty raz na zawsze wyjaśnić i oczyścić atmosferę. Proste jak w pysk dał i nie ma co kombinować.

Platforma zagoniła się w podobny kozi róg. Najpierw, żeby poniżyć prezydenta Kaczyńskiego, w kontekście jego dolegliwości żołądkowych, rozpętała wielką kampanię, że zdrowie głowy państwa MUSI być sprawą publiczną. Donald Tusk demonstracyjnie poddał się badaniom lekarskim, z dumą prezentując ich wyniki, a sfora autorytetów całymi dniami roztrząsała, co też Kaczyński ukrywa, tylko alkoholizm, czy może coś gorszego... A potem plan się zmienił, Tusk zrezygnował z kandydowania i postanowił wysłać po żyrandol kogoś, kto mu nie będzie w stanie zagrozić. I wtedy z dnia na dzień się okazało, że grzebanie komuś w zastawkach to chamstwo, naruszanie konstytucji i ustawy o ochronie danych osobowych... Koń, by wrócić krótko do wypowiedzi Sławomira Nowaka, jaki jest, każdy widzi.

Podporządkowując wszystko swojemu panowaniu Tusk zafundował Polsce prezydenta nie tylko skrajnie nieudolnego, ale też prawdopodobnie niezdolnego przetrwać pełną kadencję. Więc tak jak dotąd nic nie było można zrobić, bo wybory, tak teraz nic nie będzie można jeszcze bardziej, bo jak by w narastającym chaosie tu wymienić Komorowskiego na, dajmy na to, Buzka... Zważywszy, w jakim kierunku zmierza kraj, może tu nie pomóc przedłużenie głosowania nawet do siedmiu dni i wszyscy Sikhowie, jacy tylko są w Ameryce.

Nawet kłamać trzeba umieć. Można się tego uczyć od „cyngli" „Gazety Wyborczej". Jak oni pięknie potrafią rzucić pomówienie czy insynuację w sposób chroniący przed odpowiedzialnością cywilną! Używając niejasnych określeń w stylu „faszyzujący", „oskarżany o..." i temu podobnych. Jacek „Jaś Fasola" Żakowski, o czym wspominałem niedawno, sztuki tej nie posiadł. Nie posiadł jej też Sławomir Popowski, który nie poprzestając na insynuacjach i obelgach ogłosił światu o rzekomym tajnym porozumieniu wydawcy „Rzeczpospolitej" z Jarosławem Kaczyńskim. Do tej listy dopisać trzeba także Grzegorza Miecugowa, który rzucił potwarz na Joannę Lichocką, twierdząc bez cienia jakiegokolwiek dowodu, jakoby pytania w przedwyborczej debacie uzgadniała ze sztabem wyborczym Jarosława Kaczyńskiego. I odmówił sprostowania, co dawało innym asumpt do bezkarnego cytowania i upowszechniania oszczerstwa.

Z prawnego punktu widzenia, Miecugow nie miał szans się obronić, więc zapewne adwokaci poradzili mu, żeby podpisał ugodę i przeprosił, na co Lichocka litościwie się zgodziła. Niesłusznie, jak się okazało, ale przynajmniej mogliśmy dzięki temu zobaczyć prezentację mentalności salonu w stanie czystym do analizy. Owoż Miecugow ? rzecz stała się głośna w środowisku, ale nie wiem, czy zna ją szersza publiczność ? wykonał ugodę tak, że najpierw z drugim tefałenowskim pajacem gruntownie zdezawuowali uzgodnione przed sądem przeprosiny, przy okazji szydząc z Lichockiej i dodatkowo podważając jej uczciwość dziennikarską, po czym dopiero łaskawca odczytał niedbale tekst oświadczenia, zmieniony tym sposobem w parodię. Klasa ? proszę wybaczyć, nie chce mi się silić na wykwintne sformułowania ? że się porzygać można. Ale oczywiście dyżurni moraliści od Michnika, którzy gorliwie basują kolejnym procesom wytaczanym przez pryncypała pod naciąganymi pretekstami, że go gdzieś nie zacytowano słowo w słowo, ekscesu nie odnotowali.

Nie przypadkiem jednak połączyłem przy tej okazji nazwiska trzech wspomnianych autorytetów dziennikarstwa. Poza tym, że wszyscy trzej zniesławiają opozycyjnych dziennikarzy, poza tym, że wszyscy trzej robią to nieudolnie, łączy ich jeszcze jedno: wszyscy trzej uczą dziennikarstwa młodych adeptów tego zawodu. Że nie nauczą ich, jak skutecznie rzucać potwarz w sposób minimalizujący jej przygwożdżenie, to może nawet dobrze.

Ale jak sobie pomyślę, czego ich mogą nauczyć w kwestii zawodowej etyki, to po prostu żal człowieka bierze.

PS. Serdecznie zapraszam wszystkich zainteresowanych, jeśli zaproszenie nie dotarło do nich jeszcze inną drogą, na spotkanie z okazji wydania przez oficynę Zysk i S-ka powieści „Zgred". Spotkanie odbędzie się w Warszawie, w centrum konferencyjnym przy ul. Bobrowieckiej 9, we wtorek 10 maja o godzinie 17.00 i poprowadzi je Jan Pospieszalski. Gościom spotkania rozdany zostanie napisany specjalnie na tę okazję felieton, który nie będzie publikowany nigdzie indziej; przygotowałem także pamiątkową pieczątkę, którą tylko tego dnia zostanie ostemplowany każdy kupiony lub przyniesiony w tym celu egzemplarz powieści.

Z kłamstwem jest tak, jak z piciem wódki. Najbardziej żałosna sprawa, jak wiadomo, to kiedy ktoś nie umie pić, a pije. I kiedy kłamie, chociaż kłamać nie umie. Przykładem nie do przebicia jest tu Aleksander Kwaśniewski, który bardziej niż samym mijaniem z prawdą nagrabił sobie w karierze tym, że robił to tak nieumiejętnie.

Wyszła sprawa z magisterium ? ależ mam, mam, oczywiście! Wyskoczył Ałganow ? to on w zaparte: nie znam żadnego Ałganowa, nigdy nie widziałem! I potem masz: papiery na stół i kompromitacja totalna. Ktoś cwańszy powiedziałby: a, tak, formalności z dyplomem, zdaje się, nie miałem czasu dopełnić, ale przecież co to zmienia, studia skończyłem, więc wyższe wykształcenie mam. Albo: Ałganow? Hm, tylu ludzi się znało... Jeśli on był oficjalnym przedstawicielem ZSSR, a ja wtedy ministrem, to pewnie się przy jakiejś okazji spotkaliśmy... Nie mówiąc już o tym, o ile bardziej wyrozumiale przyjęliby Polacy szczere „hm, no, troszeczkę wczoraj przesadziłem..." niż głupie krętactwa o „przeciążeniu goleni" czy „filipińskiej grypie". No ale, jak wiadomo, „na złodzieju czapka gore".

Pozostało 86% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?