Reklama

Religia do obrażania

Publikacja: 29.07.2011 03:18

Robert Mazurek

Robert Mazurek

Foto: Rzeczpospolita

Kwiecień 2012. Doroczny Marsz Żywych zakłóciła grupa 100 łysych oenerowców w rajstopach. Biegali wokół idących w skupieniu młodych ludzi poprzebierani za motyle.

Całością dowodził 40-letni Paweł H., jak się przedstawiał – magister sztuki. Organizator prowokacji wyjaśniał, że to „artystyczny happening, który miał zwrócić uwagę na poważny problem. Wkurzają mnie roszczenia żydowskie" – tłumaczył. „Dzieci myślały, że jesteśmy częścią marszu. Niespodzianką. Śmiały się. Tylko Żydzi mieli zacięte miny. Kilku próbowało nas schwytać" – żalił się.

Wszystkie motyle zostały spisane, a sprawą zajęła się prokuratura. Większość publicystów, łącznie z niżej podpisanym, potępiła chamski wybryk. Zdecydowanie w obronie oenerowców stanął za to Paweł Smoleński. „Prokuratura oświadczyła, że musi zbadać, jakie intencje przyświecały motylom na Marszu Żywych. Chyba niewiele jest tu do badania, skoro oświadczyli, że to artystyczny happening. Pewnie nie miałbym odwagi przebrać się za motyla, nie tylko na Marsz Żywych. Lecz zdaje mi się, że każdy polski obywatel i każda organizacja ma prawo protestować i stawiać pytania. Demokracja to orkiestra, w której zagrać wolno każdemu, także happenerom. Wolno też w demokratyczną melodię angażować prokuraturę. Ale po co?" – pisał na łamach „Gazety Wyborczej".

I tu powyższe małe political fiction czas skończyć. Nie będę znęcał się nad Pawłem Smoleńskim i dopytywał, czy na pewno w takiej sytuacji powtórzyłby swoje słowa z komentarza o motylu na procesji Bożego Ciała. Zastanawia mnie tylko, jak to się dzieje, że w czasach, w których coraz większą uwagę mamy przykładać do języka, by nikogo, choćby nieświadomie, nie dotknąć i nie dyskryminować, coraz wyraźniej wyklucza się możliwość naruszenia czyichkolwiek uczuć religijnych.

Może więc umówmy się, że w ogóle wykreślamy z kodeksu paragraf o naruszeniu uczuć religijnych, skoro Europejczycy takowych nie mają albo mieć nie powinni? Hm, ale dlaczego tylko uczuć religijnych, a nie tożsamości seksualnej, rasowej czy narodowej?

Reklama
Reklama

Kwiecień 2012. Doroczny Marsz Żywych zakłóciła grupa 100 łysych oenerowców w rajstopach. Biegali wokół idących w skupieniu młodych ludzi poprzebierani za motyle.

Całością dowodził 40-letni Paweł H., jak się przedstawiał – magister sztuki. Organizator prowokacji wyjaśniał, że to „artystyczny happening, który miał zwrócić uwagę na poważny problem. Wkurzają mnie roszczenia żydowskie" – tłumaczył. „Dzieci myślały, że jesteśmy częścią marszu. Niespodzianką. Śmiały się. Tylko Żydzi mieli zacięte miny. Kilku próbowało nas schwytać" – żalił się.

Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Niezauważalne sukcesy rządu. Dlaczego ekipa Donalda Tuska sprzedaje tylko złe wiadomości?
Opinie polityczno - społeczne
Na decyzji Andrzeja Dudy w sprawie Roberta Bąkiewicza zyska Konfederacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: „Nasi chłopcy”, nasza prowokacja, nasza histeria
Opinie polityczno - społeczne
Nadciąga polityczny armagedon: Konfederacja i Razem zastąpią PiS i PO
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Pożytki z Karola Nawrockiego
Reklama
Reklama