PO przed wyborami parlamentarnymi 2011 - Reszka i Majewski

Tusk i jego ludzie próbują sprowokować Kaczyńskiego. Dlatego Sławomir Nowak mówi o „cykorach" z PiS, którzy boją się debat. A Tusk w podwórkowym stylu zarzuca Kaczyńskiemu tchórzostwo i unikanie konfrontacji – piszą publicyści „Rzeczpospolitej"

Publikacja: 07.09.2011 19:23

PO przed wyborami parlamentarnymi 2011 - Reszka i Majewski

Foto: ROL

Sondaże zamawiane przez sztabowców Platformy są dokładne, wykonywane na potężnej, czasem nawet kilkunastotysięcznej próbie. Co z nich wynika? Rządzącej partii najbardziej potrzebny jest strach przed powrotem PiS do władzy. Tylko to może zmusić wyborców do głosowania.

Jeszcze przed rozpoczęciem kampanii wyborczej doszło do spotkania na szczycie. Uczestnicy to prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk i marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna. – Padały jasne deklaracje. Każdy uczestnik potwierdził, że odpowiada mu funkcja, jaką sprawuje. Zgodzili się, że po wygranych wyborach wszyscy powinni pozostać w swoich fotelach – opowiada jeden z wpływowych polityków PO.

Rozdaje pan prezydent

Komorowski jest w komfortowej sytuacji. Prezydentem będzie przynajmniej do końca kadencji, czyli przez niemal cztery lata. Inaczej z Tuskiem i Schetyną – którzy przeszli drogę od przyjaźni do wojny. Prezydent ma tu pozycję uprzywilejowaną – rozjemcy.

– I jest z tego zadowolony. Ze Schetyną, od czasu kampanii prezydenckiej w 2010 roku, łączą go doskonałe relacje. Komorowski się cieszy, że najważniejsze sprawy rozgrywane są w trójkącie. Nie lubi konfrontacji, wie, że gdyby przy stole nie było Schetyny, zostałby zdominowany przez Tuska – opowiada jeden z ministrów Tuska. Komorowski jest gwarantem porozumienia. To on po wyborach wyznaczy kandydata na premiera – i co dawał do zrozumienia publicznie – nie ma obowiązku wyznaczać Donalda Tuska.

Także on zwoła po wyborach pierwsze posiedzenie Sejmu, gdzie zostanie wybrany marszałek. Komorowski będzie więc kontrolował cały proces rozdziału stanowisk.

Siemoniak na zgodę

Jeden z liderów PO: "Do wewnątrz partii poszedł sygnał, że nie ma żadnych sporów i przywódcy znowu grają w jednej drużynie". Jaki sygnał? Politycy Platformy wskazują na wyciszenie, schowanie w drugim szeregu minister Ewy Kopacz. Kopacz to jedna z najbardziej zaufanych osób Donalda Tuska. Jednocześnie jedna z największych przeciwniczek Grzegorza Schetyny. Spekulowano nawet, że premier to ją widziałby na stanowisku przyszłego marszałka Sejmu. Dziś nie ma takiego tematu.

Podobnie jest ze "spółdzielnią" ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka. Była tworzona z posłów Platformy jako przeciwwaga dla silnej w partii grupy Schetyny. Premier udzielał jej cichego poparcia, bo chciał osłabiać swojego partyjnego przeciwnika. Dziś Tusk jest poirytowany ciągłymi wpadkami Grabarczyka, okazuje mu wyraźną niechęć, a "spółdzielnia" jest w totalnej defensywie.

Ważnym wydarzeniem był także wybór Tomasza Siemoniaka na szefa MON. Siemoniak był zastępcą Schetyny w MSWiA, kolejno działaczem KLD, UW i PO – a więc człowiekiem z 20-letnim partyjnym stażem. Wiadomo, że Komorowski początkowo nie był zwolennikiem tej nominacji, ale teraz popiera nowego ministra, gdzie tylko może. – O wyborze Siemoniaka zdecydowało to, że on ma dobre relacje z Tuskiem, Schetyną i Komorowskim. A to rzadki przypadek – mówi osoba znająca kulisy powołania nowego ministra.

Przymiarki do władzy

Sam Schetyna nie bierze udziału w pracach sztabu, ale – jak za dawnych czasów – wszystkie najważniejsze decyzje są z nim teraz konsultowane. Polityk PO: – Relacje między Tuskiem a Schetyną od wielu miesięcy falują. Od zamrożenia stosunków do bliskiej współpracy. Żartem można powiedzieć, że obecnie platformerski Instytut Meteorologii podaje komunikat o relacjach między oboma z nagłówkiem "jest dobrze". Wpływowy poseł PO: – Uspokoiło się po zatwierdzeniu list wyborczych. Okazało się, że główni gracze są zadowoleni z tego, jak one wyglądają.

Oczywiście Schetyna prowadzi własną polityczną kalkulację. W jego otoczeniu zderzały się ostatnio dwie koncepcje. Pierwsza, porzucić "stukanie marszałkowską laską" i po wygranych wyborach wejść do rządu Tuska. Po co? Po to, żeby zmierzyć się z jakimś ambitnym projektem, np. zrobieniem porządku z kolejami albo budową dróg. – Schetyna jest człowiekiem zadań, nosi go – mówi jeden z posłów.

Minusy są takie, że na projektach takich jak kolej łatwo się poślizgnąć, po wtóre, wchodząc do rządu, z pozycji "drugiej osoby w państwie" marszałek zszedłby do roli podwładnego Tuska. Dlatego w otoczeniu Schetyny zdecydowanie wygrywa inna koncepcja – pozostania na fotelu marszałka po wyborach.

– Trzeba cierpliwie czekać. Wygląda na to, że Tusk nie będzie szefem rządu przez całą następną kadencję. Z Kancelarii Premiera dochodzą głosy, że Tuskowi, który codziennie bierze lekcje angielskiego, marzy się za jakiś czas poważne stanowisko w strukturach europejskich. Gdyby odszedł z krajowej polityki, marszałek byłby w pierwszym szeregu kandydatów do objęcia schedy po Tusku – opisuje jeden ze stronników marszałka.

Oczywiście, te układanki mogą się udać pod warunkiem, że Platforma wygra wybory. A sytuacja dla partii władzy nie jest różowa.

Widać, że wyborcy są zmęczeni kryzysem. Po słynnym pytaniu rzuconym przez plantatora papryki: "Jak żyć, panie premierze?" GFK Polonia na zlecenie "Rzeczpospolitej" pytała obywateli, o co chcieliby zapytać szefa rządu. Wygrało pytanie o emerytury, przed bezrobociem i sytuacją młodych. Wśród młodszych wyborców (18 – 29 lat) – na których liczy PO – kolejność była inna: bezrobocie, podwyżki cen i stan polskiej gospodarki.

Widać z tego, że chwalenie się dokonaniami nie robi na Polakach większego wrażenia. Sztab PO doszedł do podobnych wniosków – ma znacznie dokładniejsze badania, które analizują na bieżąco socjologowie oraz specjaliści od reklamy i politycznego PR.

Klucz? Frekwencja

Platformerscy fachowcy doszli do wniosku, że największym przeciwnikiem ich partii będzie niska frekwencja. Wtedy PiS będzie miał realną szansę na dobry wynik. Dlatego ze sztabu PO co jakiś czas wypuszczane są informacje, że przewaga Platformy nad partią Kaczyńskiego stale się kurczy, oscyluje w okolicach 5 procent. Cel? Mobilizacja elektoratu. Na razie to nie wystarcza.

Polityk PO: – Nasz elektorat to 40 procent. Połowa nas popiera, bo lubi Donalda i uważa, że dobrze rządzi. Drugie 20 procent idzie na nas głosować, bo boi się PiS i uważa, że tylko Donald może zablokować powrót Kaczyńskiego do władzy. Tyle, że ci drudzy dostają w kolejnych sondażach uspokajające komunikaty "Platforma ma przewagę, rządy PiS to mrzonka". Myślą więc "dacie sobie radę bez nas i tak macie wygrane wybory, więc nie musimy się fatygować do urn".

Poseł Platformy, który pracuje przy kampanii: – Duża część wyborców zapomniała o IV Rzeczypospolitej. Historie z CBA, podsłuchami nie robią na nich specjalnego wrażenia. Dla młodych wyborców, którzy dawali nam zwycięstwo w 2007 roku, historie sprzed pięciu lat to jakieś bajki o żelaznym wilku. Ludzie mają ogólnie dość polityki. Trudno będzie zmobilizować ich do wyborów.

Dlatego sztabowcy marzą o jakimś skandalu. Wielkim "bum", które zelektryzowałoby społeczeństwo.

– Coś, co pokazałoby, że Jarosław Kaczyński i jego formacja są przepełnieni agresją, nieobliczalni.

– Co to może być?

– Nie wiemy, ale pracujemy nad tym – opowiada nasz rozmówca.

Białoruś 2005, Litwa 2011

Polityk ze sztabu PO: – Na razie jest problem. PiS zręcznie prowadzi kampanię. Nie ma "krwi na rękach Tuska", "zdradzonych o świcie" pod Smoleńskiem. Nie ma Macierewicza, a wypowiedzi Kaczyńskiego są wyważone. To jest gra na uśpienie naszego elektoratu, na frekwencję w okolicach trzydziestu kilku procent.

Tusk i jego ludzie próbują sprowokować Kaczyńskiego i PiS. Dlatego Sławomir Nowak mówi o "cykorach" z PiS, którzy boją się debat. A Tusk w podwórkowym stylu zarzuca Kaczyńskiemu tchórzostwo i unikanie konfrontacji: – Gdy jest solo (bójka jeden na jednego – red.), to się nie udaje, że mama woła na kolację. Problem PO polega na tym, że PiS nie daje się sprowokować.

Widać też, że premier w inny sposób szuka punktu zwrotnego, czegoś, co pozwoliłoby nabrać wiatru w żagle. Podobny problem był w 2005 roku, w prezydenckiej kampanii Tuska. Też nie mogła się rozpędzić. W końcu, w wakacyjnej flaucie, lider PO ruszył do Grodna wstawić się za Polakami gnębionymi przez reżim Łukaszenki. – To był świetny ruch, Tuska przyjmowano jak Zbawiciela, relacje obiegły wszystkie media. To był ważny moment kampanii – opisuje sztabowiec Platformy z kampanii w 2005 roku.

Jeśli kiedyś coś się udało, Tusk lubi, żeby rozegrać sprawę tak samo, wedle sprawdzonego scenariusza. Dlatego, gdy premier pod koniec tygodnia ogłosił, że w weekend jedzie na Litwę, jeden z polityków PO mówił z uśmiechem: "Skądś to znam". Tusk ruszył na Litwę w sprawie nowej ustawy oświatowej, przeciw której buntują się miejscowi Polacy.

Tyle że premier wiele nie załatwił, a efektu takiego jak w 2005 roku nie ma. W partii władzy wciąż trwają poszukiwania tematu, który poniesie kampanię.

Sondaże zamawiane przez sztabowców Platformy są dokładne, wykonywane na potężnej, czasem nawet kilkunastotysięcznej próbie. Co z nich wynika? Rządzącej partii najbardziej potrzebny jest strach przed powrotem PiS do władzy. Tylko to może zmusić wyborców do głosowania.

Jeszcze przed rozpoczęciem kampanii wyborczej doszło do spotkania na szczycie. Uczestnicy to prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk i marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna. – Padały jasne deklaracje. Każdy uczestnik potwierdził, że odpowiada mu funkcja, jaką sprawuje. Zgodzili się, że po wygranych wyborach wszyscy powinni pozostać w swoich fotelach – opowiada jeden z wpływowych polityków PO.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?