Sondaże zamawiane przez sztabowców Platformy są dokładne, wykonywane na potężnej, czasem nawet kilkunastotysięcznej próbie. Co z nich wynika? Rządzącej partii najbardziej potrzebny jest strach przed powrotem PiS do władzy. Tylko to może zmusić wyborców do głosowania.
Jeszcze przed rozpoczęciem kampanii wyborczej doszło do spotkania na szczycie. Uczestnicy to prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk i marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna. – Padały jasne deklaracje. Każdy uczestnik potwierdził, że odpowiada mu funkcja, jaką sprawuje. Zgodzili się, że po wygranych wyborach wszyscy powinni pozostać w swoich fotelach – opowiada jeden z wpływowych polityków PO.
Rozdaje pan prezydent
Komorowski jest w komfortowej sytuacji. Prezydentem będzie przynajmniej do końca kadencji, czyli przez niemal cztery lata. Inaczej z Tuskiem i Schetyną – którzy przeszli drogę od przyjaźni do wojny. Prezydent ma tu pozycję uprzywilejowaną – rozjemcy.
– I jest z tego zadowolony. Ze Schetyną, od czasu kampanii prezydenckiej w 2010 roku, łączą go doskonałe relacje. Komorowski się cieszy, że najważniejsze sprawy rozgrywane są w trójkącie. Nie lubi konfrontacji, wie, że gdyby przy stole nie było Schetyny, zostałby zdominowany przez Tuska – opowiada jeden z ministrów Tuska. Komorowski jest gwarantem porozumienia. To on po wyborach wyznaczy kandydata na premiera – i co dawał do zrozumienia publicznie – nie ma obowiązku wyznaczać Donalda Tuska.
Także on zwoła po wyborach pierwsze posiedzenie Sejmu, gdzie zostanie wybrany marszałek. Komorowski będzie więc kontrolował cały proces rozdziału stanowisk.