Upłynęły trzy tygodnie, odkąd Stowarzyszenie Biblistów Polskich wystosowało dwa listy: do Juliusza Brauna, prezesa TVP SA, i prof. dr hab. Katarzyny Chałasińskiej-Macukow, rektor Uniwersytetu Warszawskiego, w sprawie Adama Darskiego, pseudonim Holocausto vel Nergal, i dr hab. Magdaleny Środy, która w nawiązaniu do bluźnierstwa popełnionego przez Darskiego oświadczyła: "Też mam ochotę podrzeć Biblię".
Dotychczas na żaden z tych listów nie otrzymaliśmy odpowiedzi, natomiast Darski, uprawiając kolejne hucpy, przynajmniej do grudnia będzie występował w telewizji publicznej. Co się tyczy Magdaleny Środy, frontalny atak na list walnego zebrania i zarządu SBP, a także na mnie, przypuścił w "Rzeczpospolitej" dr hab. Ireneusz Krzemiński, profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Jego treść i poziom wymownie ilustrują cele ludzi, którym przeszkadza nauczanie Kościoła .
Misja uniwersytetu
Tekst Ireneusza Krzemińskiego jest pełen impertynencji, którym obcy jest duch akademickiego dyskursu. W określeniu list "polskich biblistów" celowo używa cudzysłowu, zarzucając mu "brak jakiegokolwiek rozumiejącego zamysłu nad sensem słów" Magdaleny Środy oraz szydząc ze stanu duchowego i poziomu intelektualnego członków SBP.
Trudno rozstrzygnąć, czy w tak buńczucznej arogancji więcej jest zwyczajnej bezczelności czy raczej niezgrabnie maskowanych kompleksów wobec gremium, w którym ponad 40 osób to, jak Krzemiński, nauczyciele akademiccy ze stopniem doktora habilitowanego, zaś ponad 30 innych legitymuje się tytułem naukowym profesora, którym Krzemiński pochwalić się nie może.
Ogromne zaskoczenie i zdziwienie wywołuje to, jak dr hab. Krzemiński widzi naturę i rolę uniwersytetu: "Wydawałoby się, że istotą uniwersytetu jest wolność wyrażania choćby najgłupszych i najgorszych według innych myśli i poglądów". Wolność została tu pomylona ze swobodą, a nawet ze swawolą, co charakteryzuje większość nagłaśnianych przez wybrane środki przekazu wypowiedzi Krzemińskiego. Tak rozumiany "uniwersytet" przypomina bliskie sąsiedztwo budki z piwem.