Manifestanci, którzy demonstrowali na ulicach miast Europy i Ameryki, wznosili wiele różnych, często sprzecznych haseł. Nie znaczy to jednak, że demonstranci nie wiedzą, dlaczego przyszli. Wręcz przeciwnie – stosunkowo łatwo wskazać główne źródła ich oburzenia. Tak samo jak powody, dla których na Zachodzie demonstrują tysiące, a w Polsce jedynie setki ludzi. Na tym jednak prostota sprawy się kończy.
Dlaczego się oburzają
Główne powody oburzenia, podzielane praktycznie przez wszystkich demonstrujących, są trzy. Po pierwsze, nie godzą się oni na pomoc bankom, które najpierw doprowadziły do kryzysu, by później wypłacić swoim zarządom ogromne premie. Po drugie, ich sprzeciw budzi sytuacja na rynku pracy – wysokie bezrobocie, zwłaszcza wśród ludzi młodych, oraz trudności ze znalezieniem stałej pracy umożliwiającej choćby zaciągnięcie kredytu mieszkaniowego. Po trzecie, oburzenie dotyczy narastających nierówności. Protestującym nie podoba się sytuacja, że majątki i dochody najbogatszych w szybkim tempie się powiększają, czego nie da się powiedzieć o najbiedniejszej części społeczeństwa.
Wszystkie wymienione problemy rzeczywiście istnieją. Pomoc dla banków poprzez TARP, działania banków centralnych oraz rozliczne gwarancje rządowe to powszechnie znane i nielubiane fakty. Bezrobocia wśród młodzieży także nie sposób nie zauważyć – w Hiszpanii wynosi aż 45 proc., we Włoszech 28 proc., a w USA 18,5 proc. Zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w większości państw europejskich od 30 lat spada realna siła nabywcza wynagrodzeń osób najmniej zarabiających. W zależności od kraju dotyczy to od około 20 do nawet 50 procent społeczeństwa. Jednocześnie dochody
10 procent najbogatszych rosły w bardzo szybkim, często dwucyfrowym tempie. W efekcie pensja prezesa zarządu w USA wzrosła z 20-krotności wynagrodzenia robotnika na początku lat 70. do prawie 200-krotności pod koniec minionej dekady.
Ceny spadły, robotnicy stracili pracę
W Polsce na razie państwo nie musiało pomagać żadnemu bankowi, problemy na rynku pracy, choć narastają, nie przybrały jeszcze takich rozmiarów jak na południu Europy. Nierówności zaś, choć wzrosły w ciągu ostatnich 20 lat, łączyły się cały czas z poprawiającą się sytuacją ekonomiczną znaczącej większości społeczeństwa. Dlaczego w krajach Zachodu jest aż pod tyloma względami inaczej?