Za długi państwa zapłacą „oburzeni“

Młodzi ludzie na Zachodzie chcieliby bez doświadczenia i kwalifikacji zarabiać tyle, by utrzymać standard życia, którym cieszą się ich rodzice – zauważa ekonomista

Publikacja: 24.10.2011 01:05

Red

Manifestanci, którzy demonstrowali na ulicach miast Europy i Ameryki, wznosili wiele różnych, często sprzecznych haseł. Nie znaczy to jednak, że demonstranci nie wiedzą, dlaczego przyszli. Wręcz przeciwnie – stosunkowo łatwo wskazać główne źródła ich oburzenia. Tak samo jak powody, dla których na Zachodzie demonstrują tysiące, a w Polsce jedynie setki ludzi. Na tym jednak prostota sprawy się kończy.

Dlaczego się oburzają

Główne powody oburzenia, podzielane praktycznie przez wszystkich demonstrujących, są trzy. Po pierwsze, nie godzą się oni na pomoc bankom, które najpierw doprowadziły do kryzysu, by później wypłacić swoim zarządom ogromne premie. Po drugie, ich sprzeciw budzi sytuacja na rynku pracy – wysokie bezrobocie, zwłaszcza wśród ludzi młodych, oraz trudności ze znalezieniem stałej pracy umożliwiającej choćby zaciągnięcie kredytu mieszkaniowego. Po trzecie, oburzenie dotyczy narastających nierówności. Protestującym nie podoba się sytuacja, że majątki i dochody najbogatszych w szybkim tempie się powiększają, czego nie da się powiedzieć o najbiedniejszej części społeczeństwa.

Wszystkie wymienione problemy rzeczywiście istnieją. Pomoc dla banków poprzez TARP, działania banków centralnych oraz rozliczne gwarancje rządowe to powszechnie znane i nielubiane fakty. Bezrobocia wśród młodzieży także nie sposób nie zauważyć – w Hiszpanii wynosi aż 45 proc., we Włoszech 28 proc., a w USA 18,5 proc. Zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w większości państw europejskich od 30 lat spada realna siła nabywcza wynagrodzeń osób najmniej zarabiających. W zależności od kraju dotyczy to od około 20 do nawet 50 procent społeczeństwa. Jednocześnie dochody

10 procent najbogatszych  rosły w bardzo szybkim, często dwucyfrowym tempie. W efekcie pensja prezesa zarządu w USA wzrosła z 20-krotności wynagrodzenia robotnika na początku lat 70. do prawie 200-krotności pod koniec minionej dekady.

Ceny spadły, robotnicy stracili pracę

W Polsce na razie państwo nie musiało pomagać żadnemu bankowi, problemy na rynku pracy, choć narastają, nie przybrały jeszcze takich rozmiarów jak na południu Europy. Nierówności zaś, choć wzrosły w ciągu ostatnich 20 lat, łączyły się cały czas z poprawiającą się sytuacją ekonomiczną znaczącej większości społeczeństwa. Dlaczego w krajach Zachodu jest aż pod tyloma względami inaczej?

Zostawmy na chwilę kryzys finansowy i skupmy się na problemach na rynku pracy oraz narastaniu nierówności, gdyż te dwa zjawiska mają w dużej mierze wspólne przyczyny. Najważniejszą z nich, choć na pewno niejedyną, jest globalizacja handlu i przepływu kapitału. Otwarcie granic spowodowało, że znacznie bardziej opłacalna stała się produkcja wielu towarów w Azji i Ameryce Łacińskiej niż wytwarzanie ich na miejscu w Europie czy USA. Z jednej strony zaowocowało to wyraźnym spadkiem cen, z drugiej przyniosło w krajach rozwiniętych wyraźny spadek popytu na pracę osób o niskich kwalifikacjach. W obliczu globalnej konkurencji sama znajomość europejskiego języka i obecność na miejscu w Madrycie czy Mediolanie nie uzasadniały płacy pięciokrotnie wyższej niż osoby o zbliżonych kwalifikacjach mieszkającej w Indiach bądź Chinach.

Na zmianach zyskali więc specjaliści, osoby o wybitnych kwalifikacjach lub talentach oraz ci, którzy świadczyli im różnego rodzaju usługi. Stracili pozostali, którzy nie potrafili zaoferować niczego ponad to, co można kupić taniej w krajach rozwijających się. Choć średnio na skutek globalnej wymiany dobrobyt na Zachodzie wzrósł, proces ten nie dotyczył wszystkich warstw społeczeństwa. Jednocześnie sytuacja w biedniejszych krajach poprawiła się znacząco. Realne dochody, zwłaszcza tej części, do której dotarła globalizacja, wzrosły w minionych trzech dekadach kilkakrotnie (także w Polsce).

Dlatego trudno utrzymywać, że hiszpański czy francuski robotnik powinien zarabiać więcej, a przenoszenia produkcji do krajów mniej rozwiniętych należy zakazać. Oznaczałoby to bowiem skazanie na nędzę milionów tamtejszych robotników, którzy zamiast zarabiać 500 dolarów tak jak dziś, zarabialiby nadal 100 dolarów jak kiedyś. Zamiast tego należy się zastanowić, co można zrobić z innymi przyczynami, które składają się na trudną sytuację na rynku pracy w krajach Zachodu.

Złe studia, duże oczekiwania

Czynnikiem, o którym ekonomiści wspominają w drugiej kolejności, są zmieniające się wymogi, jakie stawia przed pracownikiem współczesna gospodarka. Znacznie cenniejsi są tacy specjaliści, jak inżynierowi, informatycy, prawnicy, lekarze czy księgowi, niż osoby o wykształceniu bardziej ogólnym, gdyż w wielu kluczowych dla gospodarki zawodach trudno nadrobić braki w kwalifikacjach.

Choć młodzi ludzie decydujący się na studiowanie kierunków dających marne perspektywy zawodowe są w znacznej mierze sami sobie winni, to bodźce, które dostają od państwa, jedynie utwierdzają ich w złych decyzjach. Warto zauważyć, że kraje, w których studenci sami płacą za edukację, mają znacznie mniejszy problem z bezrobociem wśród młodzieży. Tam zaś, gdzie państwo ochoczo funduje studia przyszłym bezrobotnym pedagogom i kulturoznawcom, problem ten jest znacznie poważniejszy.

Trzecią przyczyną trudności na rynku pracy jest sztywne ustawodawstwo – wysokie opodatkowanie pracy i płaca minimalna. Ograniczenia te, choć wprowadzone z myślą, by chronić najsłabszych, w tej chwili służą głównie pracującym specjalistom (ograniczenia przed zwolnieniem) lub osobom średnio zarabiającym (płaca minimalna). Sztywny kodeks pracy utrudnia bezrobotnym, również specjalistom, znalezienie stałej pracy, gdyż pracodawcy obawiają się ich zatrudnić, bojąc się wysokich kosztów zwolnienia. Z kolei wielu niespecjalistów w ogóle nie jest zatrudnianych, gdyż łączne koszty pracy z perspektywy pracodawcy przekraczają korzyści, jakie dodatkowy pracownik przynosi firmie. Ustawodawcy muszą zrozumieć, że w sytuacji globalnej konkurencji ochrona pracownika to skazywanie wielu ludzi na bezrobocie.

Na to nakłada się jeszcze czwarty problem, czyli wysokie żądania płacowe. Młodzi ludzie na Zachodzie chcieliby, nie posiadając doświadczenia ani kwalifikacji, zarabiać tyle, by utrzymać standard życia, którym cieszą się ich rodzice. Są więc rozczarowani i mówią o sobie z rozżaleniem „pokolenie 1000 euro". Niestety, nadmierne oczekiwania płacowe i domaganie się bardzo korzystnych umów pozwalają znaleźć pracę jedynie nielicznym szczęśliwcom. Dla reszty pozostają rozgoryczenie i demonstracje  jak te, które oglądaliśmy.

Kto zapłaci za błędy

Nie ma łatwej odpowiedzi, którą można by przekazać protestującym. Trudno wytłumaczyć młodym, że ich protesty są bezzasadne, zwłaszcza że w sprawie pomocy dla banków ich oburzenie jest całkowicie uzasadnione. Niestety, za błędy własne oraz rodziców (takie jak nagromadzone długi czy wysokie zobowiązania emerytalne niepozwalające na obniżkę podatków)  zapłacą właśnie oni. Państwo nie stworzy miejsc pracy, które zagwarantują im wymarzony standard życia. Jedyne, co może zrobić, to nie mnożyć obietnic i długów. Z perspektywy następnego pokolenia warto by się o to postarać.

Autor jest głównym ekonomistą Wealth Solutions, firmy zajmującej się kreacją i dystrybucją produktów inwestycyjnych

Manifestanci, którzy demonstrowali na ulicach miast Europy i Ameryki, wznosili wiele różnych, często sprzecznych haseł. Nie znaczy to jednak, że demonstranci nie wiedzą, dlaczego przyszli. Wręcz przeciwnie – stosunkowo łatwo wskazać główne źródła ich oburzenia. Tak samo jak powody, dla których na Zachodzie demonstrują tysiące, a w Polsce jedynie setki ludzi. Na tym jednak prostota sprawy się kończy.

Dlaczego się oburzają

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?