Dlaczego wyborcy PO nie wierzą w zamach w Smoleńsku

Kto zyskał, kto stracił

Publikacja: 30.06.2012 12:59

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

W cieniu badań opinii publicznej dotyczących zachwytów narodowych nad Euro 2012 znalazł się jeden sondaż, dokumentujący pozornie oczywiste zjawisko. Mam na myśli opublikowane w środę badanie CBOS dotyczące katastrofy smoleńskiej. Centrum regularnie odpytuje Polaków, co myślą o przyczynach śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i 95 innych osób lecących 10 kwietnia 2010 roku rządowym tupolewem.

Wyniki zmieniają się tylko troszkę i właśnie ich stałość jest najciekawszym zjawiskiem. 25 proc badanych uważa, że śmierć prezydenta w Smoleńsku mogła mieć za przyczynę zamach, 63 proc. jest przeciwnego zdania. Pozornie oczywiste wydaje się to, że w zamach wierzą raczej wyborcy Prawa i Sprawiedliwości (60 proc.) niż sympatycy Platformy Obywatelskiej (5 proc.). Gdy jednak zobaczymy, kto nie wierzy w zamach, liczby robią jeszcze większe wrażenie. Teorię zamachu odrzuca 27 proc. wyborców PiS i aż 90 proc. wyborców PO. Jeśli te badania odzwierciedlają rzeczywistość, okazuje się, że przyczyny katastrofy smoleńskiej są najgłębszym podziałem politycznym, który dziś istnieje w Polsce. W żadanej innej sprawie zdania Polaków nie są tak podzielone.

Dlatego też pytanie o to, czy sprawa katastrofy smoleńskiej jest wykorzystywana politycznie, wydaje się absurdalne i mocno naiwne. Wyraźnie bowiem widać, że to bardziej stanowisko PO niż PiS jest zgodne z sondażami. A więc na swojej postawie w sprawie tragedii 10 kwietnia znacznie większą premię u swoich sympatyków zbiera PO (9 na 10 ankietownych popiera stanowisko swej partii) niż PiS (6 na 10 wyborców partii Kaczyńskiego wierzy w zamach). Dokonując kolejnych uników i wyśmiewając się z PiS z powodu jego zainteresowania Smoleńskiem, liderzy PO robią dokładnie to, czego oczekuje od nich znacząca większość jej wyborców.

Z drugiej strony Jarosław Kaczyński, politycznie eksploatując temat Smoleńska, również uprawia politykę – wszak jest o co grać, skoro zamach smoleński wierzy aż 28 proc. wyborców Solidarnej Polski, 24 proc. sympatyków PSL. SLD? 12 procent. Przy zaostrzaniu smoleńskiej retoryki te osoby mogą stać się potencjalnymi wyborcami PiS.

Skądinąd właśnie to pokazuje, że Zbigniew Ziobro, studząc smoelnskie emocje, robi dobrze – wszak tylko jedna czwarta jego wyborców wierzy w zamach, czyli popierają go niesmoleńcy pisowcy, ale jak widzieliśmy wcześniej i zobaczymy dalej, ten podział jest zbyt głęboki, by Ziobrze udało się z niego wymknąć.

Smoleńskie zacięcie ćwierci sympatyków ludowców również nie zaskakuje. Jedna czwarta wyborców tej partii – mimo koalicji z PO – jest zdania, że prezydent Kaczyński zginął w wyniku zamachu. Przypomniało mi to sytuację sprzed kilku tygodni. Pod Sejmem podchodzi do mnie mężczyzna i krzyczy: "Coście wczoraj tam wygadywali w telewizji, o winie naszych, przecież to wszystko wina Ruskich". Porozmawiałem chwilę, pan postawił kilka tez o tym, na czyich usługach są dziennikarze. – Ale Pan naszych bronił – zastrzegł, patrząc na mnie pojednawczo. Postanowiłem sprawdzić, kim jest mój rozmówca. – Pan mnie kojarzy z telewizji, a ja, z kim mam przyjemność?. – Jan Iksiński – padło jakieś nazwisko. – Wójt gminy N, z województwa Mazowieckiego. Ja od Pawlaka jestem, idę na nasze spotkanie PSL w Sejmie.

Oczywiście, ów wójt nie był reprezentatywny dla ogółu wyborców PSL, ale historia pokazuje, że jeśli chodzi o kwestie fundamentalne (religia, obyczaje, stosunek do katastrofy smoleńskiej) partnerem PSL na wsiach nie jest koalicyjna PO, lecz właśnie PiS.

Wracając jednak do głównych ustaleń sondażu: Smoleńsk, tak mocno dzieląc Polaków, jest wymarzonym kryterium politycznego podziału. Wszak ostatnie miesiące pokazały, że jeśli chodzi np. o deregulację, reformę emerytalną itp. podziały partyjne układają się zupełnie inaczej niż podział rząd-opozycja, a nawet prawica-lewica. PiS już zapowiedziało, że deregulację proponowaną przez Gowina poprze, bo zgodna jest z ich rozumieniem wolności gospodarczej. Z kolei by podwyższyć wiek emerytalny, Donald Tusk musiał negocjować z konserwatywnym PSL, mógł zaś z góry liczyć na poparcie sytuującego się na lewicy Janusza Palikota. W przypadku katastrofy smoleńskiej sprawa jest czysta i od razu wiadomo kto jest PiS-owcem, a kto Platformerem. Inne partie się tutaj w ogóle nie liczą. Jest to na rękę i Tuskowi, i Kaczyńskiemu.

I dlatego zdumiewa hipokryzja PO za każdym razem, gdy mówią, że PiS gra katastrofą smoleńską. Przecież wszystkie działania rządu – jak choćby niewznowienie prac komisji Millera po ujawnieniu przez prokuraturę ekspertyz dotyczących obecności osób postronnych w kokpicie – to tylko woda na młyn smoleńskiej opozycji.

W tym sensie, jak się okazuje, dla wyborców PO sprawa katastrofy jest – jak się wyraził prezydent Bronisław Komorowski – arcyboleśnie prosta i nie ma w niej zbyt dużo pytań. I właśnie dlatego rząd od zamknięcia prac komisji Millera udaje, że nic się nie dzieje, że w przestrzeni publicznej są formułowane różne hipotezy, udaje że nie było  ani ekspertyzy prokuratury, ani symulacji prof. Biniendy. A jak już PO zabiera głos w tej sprawie, to wyłącznie po to, by podgrzać konflikt na linii Platforma-PiS. Tak było, gdy po rocznicy katastrofy Tusk wyzywał PiS od narodowych zdrajców i Targowicy, tak było na radzie krajowej PO, gdzie premier bronił przed PiS-em Stefana Niesiołowskiego.

Tak więc zachowanie obu stron jest do bólu logiczne. I przewidywalne. Ale – szczególnie w przypadku Platformy – może się okazać krótkowzroczne. Wiadomo bowiem, że przy prawie każdej katastrofie przełomowe odkrycia mogą być dokonywane po latach. Tuż po tragedii nie zebrano wystarczająco starannie wszystkich dowodów. I pojawia się kolejne ciekawe pytanie, które zadało Polakom CBOS, a mianowicie o działania rządu w wyjaśnianiu katastrofy. Okazuje się, że 53 proc. badanych uważa, że gabinet Tuska zrobił dużo, ale dopuścił się wielu zaniedbań, 23 proc. jest zdania, że rząd zaniechał rzetelnego wyjaśniania katastrofy, jedynie 16 proc. zaś jest zdania, że premier i jego ministrowie zrobili wszystko, co się dało. (Przy okazji - 60 proc. Polaków ocenia, że Rosjanie ukrywają dowody w sprawie katastrofy, 18 proc. jest przeciwnego zdania). Co wynika z tych badań? Że Polacy wcale nie są zachwyceni z tego, jak sprawa została przez rząd załatwiona. Tylko 16-18 proc. ankietowanych sądzi, że premier po katastrofie zrobił co mógł, a Rosjanie we wszystkim Polsce pomogli.

A co z resztą? No właśnie: między przekonaniem, że rząd sporo spraw zawalił, a pewnością, że w Smoleńsku doszło do zamachu jest miejsce na wiele poglądów. Problem w tym, że skoro ponad połowa Polaków uważa, że rząd mógł zrobić więcej, a do tego jedna czwarta uważa, że nie zrobił nic, taktyka polegająca na przekonywaniu wyborców, że nic się nie stało, że wszystko o wypadku już wiemy, a kto ma jakiekolwiek wątpliwości ten oszołom wierzący w zamach, może okazać się przeciwskuteczna. Bo może się w głowach Polaków zrodzić pytanie: czy  przekonują nas, że wszystko jest OK, bo mają coś do ukrycia?

Spektrum między teorią zamachu a niezadowoleniem ze sposobu w jaki Polskie władze wyjaśniały katastrofę jest duże, tam znajduje się większość normalnych Polaków. I dziś walka idzie właśnie o tę większość. Czy uwierzą w zamach? Czy uwierzą, że to był zwykły wypadek? A może przypuszczenie, że rząd nie zrobił wystarczająco dużo, zacznie wywoływać kolejne pytania?

Tak czy inaczej, podział w tej sprawie jest zbyt głęboki, byśmy szybko mogli uznać, że Smoleńsk przestał być tematem politycznym.

W cieniu badań opinii publicznej dotyczących zachwytów narodowych nad Euro 2012 znalazł się jeden sondaż, dokumentujący pozornie oczywiste zjawisko. Mam na myśli opublikowane w środę badanie CBOS dotyczące katastrofy smoleńskiej. Centrum regularnie odpytuje Polaków, co myślą o przyczynach śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i 95 innych osób lecących 10 kwietnia 2010 roku rządowym tupolewem.

Wyniki zmieniają się tylko troszkę i właśnie ich stałość jest najciekawszym zjawiskiem. 25 proc badanych uważa, że śmierć prezydenta w Smoleńsku mogła mieć za przyczynę zamach, 63 proc. jest przeciwnego zdania. Pozornie oczywiste wydaje się to, że w zamach wierzą raczej wyborcy Prawa i Sprawiedliwości (60 proc.) niż sympatycy Platformy Obywatelskiej (5 proc.). Gdy jednak zobaczymy, kto nie wierzy w zamach, liczby robią jeszcze większe wrażenie. Teorię zamachu odrzuca 27 proc. wyborców PiS i aż 90 proc. wyborców PO. Jeśli te badania odzwierciedlają rzeczywistość, okazuje się, że przyczyny katastrofy smoleńskiej są najgłębszym podziałem politycznym, który dziś istnieje w Polsce. W żadanej innej sprawie zdania Polaków nie są tak podzielone.

Pozostało 86% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?