Polityczni symulanci

Od ponad siedmiu lat karmieni jesteśmy bajkami o dobrym Donaldzie i złym Jarosławie. To prawda, Kaczyński jest brutalnym, twardym graczem. Ale przecież Tusk także nie jest polityczną cnotką – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 06.03.2013 18:28

Ostatnia kłótnia między Donaldem Tuskiem a Jarosławem Gowinem po raz kolejny miała odwrócić uwagę Polaków od tego, co im doskwiera. Telenowela polityczna o sporach liberałów z konserwatystami w łonie Platformy Obywatelskiej to sposób na to, żeby opinia publiczna nie zajmowała się zbyt intensywnie, chociażby problemami służby zdrowia.

Nic nie zostało z postulatu „szarpnięcia cugli" wysuniętego przez Rokitę w czasach, gdy PO prezentowała się jako ugrupowanie antyestablishmentowe

Śmierć dziecka, do którego nie przyjechało na czas pogotowie, wywołała społeczny gniew pod adresem Bartosza Arłukowicza – skądinąd nie tylko ministra zdrowia, ale i lekarza pediatry – a przecież takich sytuacji rząd powinien unikać. Stwierdzenie, że dla ekipy Tuska najważniejsza jest troska o nieskazitelny wizerunek, który ma zapewnić jej wiekuiste trwanie u władzy, trąci już banałem. Tym niemniej nigdy nie dość zrywania fasady zasłaniającej prawdę o PO.

Widmo lat 90.

W ubiegłym tygodniu na łamach „Polityki” ukazał się fragment rozmowy rzeki Roberta Krasowskiego z Janem Rokitą. Niedoszły „premier z Krakowa” opowiada w niej o kulisach negocjacji między Platformą a Prawem i Sprawiedliwością w sprawie tworzenia wspólnego rządu w roku 2005. Bo przecież wtedy znacząca część wyborców, zniesmaczona aferą Rywina i generalnie rządami postkomunistów, czekała na realizację idei IV RP w wykonaniu koalicji PO-PiS.

Platforma występowała jako partia antyestablishmentowa. Wysuwała hasła, które dziś bywają domeną eurosceptyków (do historii przeszło „Nicea albo śmierć” Rokity). Opowiadała się między innymi za lustracją i konserwatyzmem kulturowym w życiu publicznym. Nic dziwnego, że w roku 2001, Adam Michnik, zrozpaczony wyeliminowaniem ze sceny politycznej Unii Wolności, oskarżał PO o populizm, stawiając ją niemal w jednym szeregu z Samoobroną, PiS i Ligą Polskich Rodzin, mimo że Platforma wtedy nie była jeszcze w deklaracjach tak radykalną formacją, jaką się stała dwa lata później, po ujawnieniu afery Rywina. Wystarczyło tylko, że założyli ją – jak to ujął Bronisław Geremek – „zbiedzy” z UW, by narazić się Michnikowi.

Ludzie, którzy pamiętali jednak lata 90. ubiegłego wieku, musieli mieć wątpliwości wobec pomysłu koalicji PO-PiS. Owszem, wydawało się, że Donald Tusk przeszedł od tamtych czasów ewolucję światopoglądową w prawo, między innymi odrzucił antyklerykalizm. Ale przecież to nie ten rzekomy zwrot zdecydował o tym, że ostatecznie nie udało mu się porozumieć z Jarosławem Kaczyńskim. Kością niezgody były raczej takie kwestie jak słynna sprawa szafy Lesiaka, czyli inwigilacji przez UOP działaczy ugrupowań centroprawicowych, w tym zwłaszcza Porozumienia Centrum, którego Kaczyński był szefem.

Politycy partii tworzących rząd Hanny Suchockiej (w tym Kongresu Liberalno-Demokratycznego Tuska), dorabiali PC gębę groźnej siły antypaństwowej. Porozumieniu Centrum przeciwstawiali natomiast SLD jako odpowiedzialną, konstruktywną opozycję. Bronili zatem okrągłostołowego porządku i torpedowali wszelkie projekty lustracyjne i dekomunizacyjne, mogące zagrozić wyrosłemu z PRL układowi na styku polityki, służb specjalnych i biznesu. Sojusznikiem rządu Suchockiej był w tym zakresie urzędujący prezydent, Lech Wałęsa.

Lekcja AWS-UW

Kiedy w roku 2005 PiS wygrał wybory parlamentarne, a jego kandydat, Lech Kaczyński – prezydenckie, było oczywiste, że zwycięska partia nie przystanie na powtórkę z lat 90. Szczególnie że należy tu wspomnieć o jeszcze jednej lekcji historii, czyli rządzie Jerzego Buzka.

Akcja Wyborcza Solidarność, posiadająca największe kluby w Sejmie i Senacie zawarła w roku 1997 koalicję z Unią Wolności. Jako czynnik łączący obie formacje przeważyły solidarnościowe korzenie, a nie zbieżność programów. Cztery reformy (administracyjna, emerytalna, oświatowa i zdrowotna) podjęte przez gabinet Buzka do dziś budzą kontrowersje. Dużo w tym było jałowych, biurokratycznych gier, zamiast budowy silnego, efektywnie działającego państwa.

Wspólna ekipa przetrwała niecałe trzy lata, rozpadła się zatem rok przed upływem kadencji parlamentu. UW okazała się koalicjantem nielojalnym wobec wewnętrznie zróżnicowanej pod względem środowiskowym i programowym AWS. Grała w rytmie ówczesnych mediów mainstreamowych („Gazety Wyborczej”, „Polityki”, TVP), z lubością atakujących – co trzeba przyznać – nieudolny w wielu dziedzinach rząd. Te obarczały winą za wszelkie jego niepowodzenia AWS, do której przylgnęła etykieta prawicowego oszołomstwa, oszczędzając rzecz jasna UW jako reprezentację lewicowo-liberalnego salonu.

Gra pozorów

Wróćmy więc do rozmowy Krasowskiego z Rokitą, który przypomina, że w roku 2005 Jarosław Kaczyński nie zgodził się na przejęcie resortów siłowych przez Platformę. Nie chciał bowiem, aby PO potraktowała PiS tak jak Unia Wolności traktowała AWS. Gdyby tak się stało, formacja Kaczyńskiego mogłaby zostać sprowadzona do jakiegoś prawicowego projektu zaangażowanego wyłącznie w wojny kulturowe (takie jak dzisiejsze boje o ustawę o związkach partnerskich czy o finansowanie z publicznych środków publicznych), lecz odsuniętego od realnej reformy państwa, i walki z żerującymi na nim grupami interesów.

Media mainstreamowe szczułyby Platformę przeciwko PiS, którego prezes pamiętał też, iż w czasach sprawy szafy Lesiaka Tusk sytuował się po przeciwnej stronie barykady. Przewodniczący PO nie pokajał się za swoją działalność w latach 90. (chociażby za – znane z filmu „Nocna zmiana” Jacka Kurskiego – liczenie głosów niezbędnych do obalenia rządu Jana Olszewskiego), więc nie budził zaufania. Tak więc weto Kaczyńskiego przelało czarę goryczy.

Ale wcześniej było inaczej. Kluczowe w opowieści Rokity jest zachowanie Tuska: „W tonie szalenie konfrontacyjnym, ultymatywnym, zażądał ode mnie symulacji negocjacji rządowych z Marcinkiewiczem. Przez dwa tygodnie do wyborów prezydenckich. Uważał, że symulacja powoływania rządu jest niezbędna do utrzymania jego własnych szans prezydenckich. (…) Miałem jasność, że nawet jeśli ten rząd powstanie, to w Tusku może nie mieć realnego sojusznika”.

Co ciekawe, relacja Rokity pokrywa się z tym, co pół roku temu na łamach „Gazety Wyborczej”, oznajmił Roman Giertych: „W 2005 roku byłem pewien, że będzie PO-PiS, a my będziemy budować opozycję i czekać na swój czas. Gdy Donald, pamiętam ten Konwent Seniorów, przyszedł i powiedział, że nie wchodzi do rządu i będą tylko pozorować koalicyjne rozmowy, to mi się świat zachwiał”.

Jednocześnie Rokita stwierdził: „dla mnie (…) najbardziej znamienne było to, że w logikę tworzenia wielkiej koalicji tak miękko i bezkolizyjnie wszedł Kaczyński. Nie trzeba było żadnych szczególnych umów zawierać, ani organizować licznych tajnych spotkań. Nie zaistniała nawet w tamtym czasie kwestia podziału łupów”.

Amok pisożerców

Tymczasem pisożercze kręgi opiniotwórcze zupełnie inaczej przedstawiały tamtą sytuację. Zacytujmy tu socjologa Ireneusza Krzemińskiego, znanego z wręcz fanatycznej niechęci wobec PiS. W serwisie Money.pl tak wyjaśniał on przyczyny fiaska negocjacji koalicyjnych: „PiS dyktowało zasady, kto powinien zajmować jakie stanowisko. Wyraźny przykład tego mieliśmy w sytuacji, kiedy nie było zgody ze strony tej partii na kandydaturę Bronisława Komorowskiego na stanowisko marszałka Sejmu. Następnie usiłowano narzucić to stanowisko Donaldowi Tuskowi, a potem odebrano stanowisko wicemarszałka Senatu politykowi PO. Te przykłady świadczą o tym, że PiS wcale nie zamierzało układać z PO wspólnego rządu. Ponadto mieliśmy do czynienia z dwuznacznością działań i oświadczeń, którym zaprzeczały czyny polityków PiS. Chociażby podział ministerstw, wszystkie prestiżowe chciała zagarnąć dla siebie zwycięska partia, zostawiając Platformie taki resort jak zdrowie, który wymaga wielkich zmian i trudno oczekiwać tam sukcesów. I na koniec – wykorzystywanie LPR i Samoobrony, stawia PiS w pozycji partii, która chcąc osiągnąć cel nie waha się ułożyć z każdą partią. Takie działania są bardzo nieuczciwe”.

I tak od ponad siedmiu lat karmieni jesteśmy bajkami o dobrym Donaldzie i złym Jarosławie. A przecież nikt nie twierdzi, że Kaczyński jest poczciwcem. Wiadomo, iż to brutalny, twardy gracz, bo tylko tacy mogą długo funkcjonować w polityce. Problem polega na tym, że takie osoby jak Krzemiński sugerują, że w odróżnieniu od Kaczyńskiego, Tusk jest polityczną cnotką, bo służy dobrej sprawie: powstrzymywaniu faszyzacji kraju, jaka ponoć grozi ze strony PiS. A tymczasem – jak wynika ze słów Rokity – bezwzględność przywódcy Platformy jest faktem. A swoją drogą, kiedy trzeba było, PO zawiązywała z Samoobroną i LPR doraźne koalicje – jak chociażby w przypadku prezesury TVP dla Piotra Farfała.

O Platformie najlepiej świadczy antyreformatorski kurs, którym podąża ona od powołania pierwszego rządu Tuska w roku 2007. Nic nie zostało z postulatu „szarpnięcia cugli”, wysuniętego przez Rokitę w czasach, gdy PO prezentowała się jako ugrupowanie antyestablishmentowe. Pozostaje polityczna symulacja, jak kłótnia Tuska z Gowinem.

Ostatnia kłótnia między Donaldem Tuskiem a Jarosławem Gowinem po raz kolejny miała odwrócić uwagę Polaków od tego, co im doskwiera. Telenowela polityczna o sporach liberałów z konserwatystami w łonie Platformy Obywatelskiej to sposób na to, żeby opinia publiczna nie zajmowała się zbyt intensywnie, chociażby problemami służby zdrowia.

Nic nie zostało z postulatu „szarpnięcia cugli" wysuniętego przez Rokitę w czasach, gdy PO prezentowała się jako ugrupowanie antyestablishmentowe

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?