Wybory 26 maja będą wyjątkowe w 40-letniej historii bezpośrednich wyborów do Parlamentu Europejskiego. W 1979 r. odbyła się pierwsza tego typu elekcja. Wcześniej europarlament składał się z reprezentantów delegowanych doń przez poszczególne parlamenty narodowe. Ale przez te cztery dekady i tak z góry było wiadome, że powstanie tzw. wielka koalicja, składająca się z chadeków i socjalistów. Skądinąd taka „Grosse Koalition" często miała miejsce również w państwach członkowskich UE, takich jak: Niemcy, Austria, Luksemburg. Wyjątkiem od tej „grupy trzymającej władzę", czyli chadeków i socjalistów, były koalicje Europejskiej Partii Ludowej z liberałami. Dziś jednak po raz pierwszy nie wiadomo, kto wygra wybory. Jedno jest pewne: znacząco wzrośnie rola eurorealistów, takich partii, jak Prawo i Sprawiedliwość, ale też eurosceptyków, euronegatywistów, tradycjonalistów i konserwatystów. Dzięki temu Parlament będzie bardziej politycznie zrównoważony, zapewne mniej ideologiczny i mniej skoncentrowany na udowadnianiu, że kraje naszego regionu mają siedzieć cicho.
To wydaje się być pewne. Ale tylko to. Jaki więc powinien być Parlament w Brukseli i Strasburgu i jakie powinny być inne instytucje UE zdaniem obozu władzy w Polsce? Chcemy, aby Unia Europejska powróciła do wartości, które legły u fundamentów Zjednoczonej Europy, a potem uznane zostały za podstawowe przez mężów stanu i katolików, dziś kandydatów na ołtarze Kościoła katolickiego – Francuza Roberta Schumana i Włocha Alcide'a de Gasperi. Owszem, Zjednoczona Europa była budowana na negacji dwóch totalitaryzmów: niemieckiego narodowego socjalizmu i sowieckiego komunizmu. Ale jednocześnie silnie odwoływała się do wartości chrześcijańskich i takiej właśnie tradycji. Takiej Europy chcemy i dziś.
Unia polskimi oczami
Gdy po dziesięciu latach zajmowania stanowiska szefa Komisji Europejskiej Francuz Jacques Delors został zapytany, czego zabrakło w czasie jego dwóch kadencji, odpowiedział, że EWG za mało zwracała uwagę na sprawy kultury. No, właśnie... Integracja europejska w oparciu tylko o biznes to za mało, by europejski projekt mógł się udać. Potrzeba odwołania do dziedzictwa chrześcijańskiej Europy i pokazania historycznej ciągłości.
Polska jest krajem, w którym, według europejskich badań, jak w żadnym innym przywiązuje się wagę do wartości rodzinnych. Stąd oczywisty postulat, że PiS chce „Europy rodziny", czyli takiej Unii, która gwarantuje prawa rodziców do wychowywania własnych dzieci, a jak trzeba, to tego prawa broni.
Patrzymy na Unię polskimi oczami – to powinno być oczywiste dla polskich polityków. Ale skoro tak, to musimy pamiętać, że Polska jest w Unii krajem o największej procentowo liczbie osób zatrudnionych w rolnictwie – obok Grecji. Dlatego też chcemy, aby UE w przyszłości gwarantowała europejskie wsparcie dla polskiej wsi. Oznacza to w praktyce funkcjonowanie „koalicji zadaniowej", która będzie skupiać państwa o istotnej roli rolnictwa. Ten sojusz już w praktyce działa i skupia Polskę, Francję, Włochy, Hiszpanię, Portugalię i Grecję. Jesteśmy przekonani, że ten szeroki alians zmieni niekorzystne dla rolnictwa propozycje nowego budżetu UE na lata 2021–2027, zakładające spadek o 5 proc. nakładów na rolnictwo i spadek o 1 proc. środków na dopłaty bezpośrednie przeznaczone dla rolników.