Katolik nie musi błądzić

Jaki sens ma debatowanie „katolików otwartych” ze środowiskami liberalno-lewicowymi o sprawach dawno już przedyskutowanych w łonie samego Kościoła? – pyta publicysta.

Publikacja: 17.07.2013 20:05

Jakub Pacan

Jakub Pacan

Foto: archiwum prywatne

W obronę ks. Wojciecha Lemańskiego, obok liberalno-lewicowych elit, zaangażował się tzw. Kościół otwarty, który przy okazji dyskusji o proboszczu z Jasienicy przypomniał swoje pretensje wobec oficjalnej hierarchii kościelnej w Polsce. Intelektualiści skupieni m.in. wokół „Tygodnika Powszechnego”, „Więzi” i „Znaku” znowu zaczęli wytykać episkopatowi, że nie stać go na ryzykowną debatę, dialog z nowoczesnością i intelektualny ferment. Zamiast się reformować, idzie utartymi koleinami i okopuje się na ustalonych pozycjach. Duchowni, którzy chcą się z tego wyłamać, jak ks. Lemański, są natychmiast utrącani i zsyłani w niebyt, brzmią zarzuty tego środowiska.

Co mądrzejszego powie Lis

Otóż Kościół nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, jest jak najbardziej otwarty na wszystko, co niesie ze sobą świat. Więcej, jako depozytariusz wiary Chrystusowej ma święty obowiązek badać każdą myśl ludzką, każdą ideę, która pojawi się na horyzoncie ludzkiego intelektu. Kościół nie może przechodzić obojętnie obok żadnej doktryny estetycznej, etycznej, filozoficznej, społecznej, ekonomicznej i politycznej. Na polu nauk ścisłych, medycyny i bioetyki Watykan również dysponuje całym zastępem najwyższej klasy specjalistów, którzy konfrontują nowe odkrycia z doktryną wiary katolickiej.

Katolik po to ma Kongregację Nauki Wiary, żeby nie błądzić i nie wyważać otwartych drzwi. Dzisiejszy świat ma taki stopień skomplikowania, że nie jest możliwe, aby zwykły człowiek był w stanie ogarnąć całą jego złożoność. Kościół, wiedząc o tym, wychodzi wiernym naprzeciw, ogłaszając swoje oficjalne stanowisko wobec nowych zjawisk.

I tak np. Internet jest, według oficjalnej wykładni Kościoła, dla naszej wiary obojętny w tym sensie, że w zależności od naszej intencji może stanowić źródło wielkiego dobra lub też wielkiego zgorszenia. Z jednej strony można go wykorzystywać do Nowej Ewangelizacji, z drugiej do oglądania filmów porno. Jan Paweł II proponował, żeby Kościół podszedł do nowego medium bez lęku. Nie ma tu, jak widać, żadnych zakazów.

Z kolei w sprawie in vitro Kongregacja Nauki Wiary w instrukcjach „Donum vitae” i „Dignitas personae” wypowiedziała się negatywnie, głównie z powodów zapłodnienia pozaustrojowego i zamrażania zarodków. Dla człowieka wierzącego oba te przypadki są bardzo konkretnymi wskazówkami moralnymi, jak postępować.

Czystość wiary zawsze była oczkiem w głowie Kościoła. Na błąd i eksperymenty nie ma tutaj miejsca, gdyż stawka jest bardzo wysoka i dotyczy zbawienia wiecznego

Tak samo jest z setkami innych przypadków dotyczącymi spraw moralności. I ja, jako katolik, nie muszę już dyskutować o definicji rodziny, celibacie księży, gejach, aborcji, eutanazji, in vitro czy kapłaństwie kobiet z Adamem Michnikiem, Katarzyną Wiśniewską, Cezarym Michalskim czy Moniką Olejnik, bo sprawy te już dawno zostały wyjaśnione przez Magisterium Kościoła. A zajmowali się nimi tacy specjaliści, jak Joseph Ratzinger i Hans Urs von Balthasar, a z polskiego podwórka o. prof. Mieczysław Krąpiec, kard. Stanisław Nagy, ks. prof. Tadeusz Guz, o. prof. Gabriel Bartoszewski czy ks. prof. Waldemar Chrostowski i całe rzesze ekspertów powoływanych do konkretnych zagadnień.

Z całym szacunkiem dla autorytetów lewicy, ale cóż mądrzejszego od tych gigantów intelektu w sutannach mogą mi jeszcze powiedzieć Tomasz Lis, Cezary Michalski czy nawet prof. Zygmunt Bauman w wyżej wymienionych sprawach?

Pełno antyklerykalnych schematów

Kongregacja Nauki Wiary jest instytucją cieszącą się dużym prestiżem, nawet wśród świeckich naukowców. Nie wystarczy być dobrym teologiem, żeby się w niej znaleźć. Nie wystarczy być nawet teologiem bardzo dobrym. Trzeba być teologiem wybitnym, i najlepiej mieć jeszcze kilka innych specjalności, żeby móc wydawać oficjalne sądy i opinie w imieniu Kościoła.

Co jak co, ale czystość wiary zawsze była oczkiem w głowie Kościoła. Bierze się to pewnie z niezliczonych herezji pojawiających się w Kościele od początków jego istnienia. Na błąd i eksperymenty nie ma tutaj miejsca, gdyż stawka jest bardzo wysoka i dotyczy zbawienia wiecznego. W takiej perspektywie nie może być mowy o zostawianiu spraw samym sobie i czekaniu, co z tego wyniknie.

Nie rozumiem doprawdy, dlaczego „Kościół otwarty” zapomina o dorobku tejże Kongregacji, tylko na okrągło wałkuje stare tematy ze środowiskami Kościołowi nieprzychylnymi. Przecież ich wiedza o chrześcijaństwie pełna jest antyklerykalnych schematów i złej woli. Dlaczego nigdy w „Tygodniku Powszechnym”, „Więzi” i „Znaku” nie można przeczytać opinii ks. prof. Chrostowskiego, ks. prof. Guza, Tomasza Terlikowskiego czy Roberta Tekielego? Czy ci katoliccy intelektualiści mają mniej wiedzy o Kościele od Sławomira Sierakowskiego i prof. Jana Hartmana?

Jedni nie przekonają drugich

Mam przyjaciela agnostyka, który po fascynacji „Kościołem otwartym”, a nawet „Krytyką Polityczną” wraca do obrony konserwatywnych wartości. Kiedyś zapytałem go trochę zaczepnie, co sądzi o Kongregacji Nauki Wiary. Spodziewałem się utyskiwania na Święte Oficjum (poprzednia nazwa Kongregacji), przywoływania „czarnych kart” historii Kościoła, „zbrodni” Inkwizycji itp. Tymczasem usłyszałem znamienne słowa: „Im dłużej przyglądam się szaleństwom nowej lewicy, tym bardziej szanuję Kościół za jego zdolność do samooczyszczania się z różnych herezji, które z humanistycznego punktu widzenia mroziły krew w żyłach. Sprzyjam Kościołowi i tej Kongregacji, bo tylko ta instytucja jest w stanie obronić nas przed nami samymi”.

Jaki sens ma debatowanie katolików otwartych ze środowiskami liberalno-lewicowymi o sprawach dawno już przedyskutowanych w łonie samego Kościoła? Przecież jedna strona nigdy nie przekona drugiej. Doświadczenie wskazuje raczej, że więcej na tym otwarciu zyskuje strona liberalno-lewicowa niż katolicka.

W obronę ks. Wojciecha Lemańskiego, obok liberalno-lewicowych elit, zaangażował się tzw. Kościół otwarty, który przy okazji dyskusji o proboszczu z Jasienicy przypomniał swoje pretensje wobec oficjalnej hierarchii kościelnej w Polsce. Intelektualiści skupieni m.in. wokół „Tygodnika Powszechnego”, „Więzi” i „Znaku” znowu zaczęli wytykać episkopatowi, że nie stać go na ryzykowną debatę, dialog z nowoczesnością i intelektualny ferment. Zamiast się reformować, idzie utartymi koleinami i okopuje się na ustalonych pozycjach. Duchowni, którzy chcą się z tego wyłamać, jak ks. Lemański, są natychmiast utrącani i zsyłani w niebyt, brzmią zarzuty tego środowiska.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Polska prezydencja w Unii bez Kościoła?
Opinie polityczno - społeczne
Psychoterapeuci: Nowy zawód zaufania publicznego
analizy
Powódź i co dalej? Tak robią to Brytyjczycy: potrzebujemy wdrożyć nasz raport Pitta
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: Religię w szkolę zastąpmy nowym przedmiotem – roboczo go nazwijmy „transcendentalnym”
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką