A więc wszystko i wszyscy wracają na swoje miejsca. Nie można już siedzieć okrakiem na barykadzie i czepiać się rządu Platformy Obywatelskiej za to, że ten bije w OFE, powiększa deficyt budżetowy, nie wywiązuje się z liberalnych obietnic. Koniec z niuansowaniem.
Autorytety się budzą
Trwa święta wojna. Już niedługo referendum w Warszawie, w którym oczywiście nie chodzi o rozliczenie Hanny Gronkiewicz-Waltz z tego, jak przez ostatnie siedem lat zarządzała miastem, ale o konfrontację będącą symbolicznym przedłużeniem międzypartyjnej młócki w skali ogólnopolskiej. Jeśli gospodyni stołecznego ratusza przegra, dostanie się Donaldowi Tuskowi, jeśli zaś wyjdzie cało – pokiereszowany będzie przede wszystkim Jarosław Kaczyński.
Nic dziwnego, że narasta nowe antypisowskie wzmożenie moralne. Obudziły się Autorytety, które biją na alarm jak w roku 2007. Warszawskie referendum stanowi bowiem tylko preludium do tego, co będzie się działo za rok (wybory europejskie i samorządowe) oraz – zwłaszcza – za dwa lata (wybory prezydenckie i parlamentarne). Sytuacja nie rysuje się wesoło dla obozu Obrońców Demokracji, bo jest duże prawdopodobieństwo, że w roku 2015 najwięcej mandatów sejmowych zgarnie PiS.
Tomasz Lis już wie, co ma w tej sytuacji zakomunikować czytelnikom swojego portalu. Oznajmia, że partia Kaczyńskiego, która rusza na referendum pod hasłem „»W« jak Warszawa", to „prostactwo i złodziejstwo", bo zawłaszcza patriotyzm, poezję Zbigniewa Herberta i akowskie dziedzictwo. „Ja bym jednak proponował – konkluduje Lis – inne literki. »P« – paranoja, »G« – głupota, »C« – chamstwo, »O« – obelga, »D« – dziecinada. A jeśli już koniecznie »W« – to wulgarność".
Agnieszka Holland zapowiada, że władza w rękach PiS to nieszczęście. Jej zdaniem działalność Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza sprawiła, że Polska jest krajem kruchym, „który stał się chwiejny, wewnętrznie, moralnie".