Przyjazna przestrzeń
Jeśli polityka miasta w stosunku do ulicznych manifestacji sprowadza się wyłącznie do prób zapewnienia bezpieczeństwa metodami konwencjonalnymi, konfrontacyjny charakter tych wydarzeń ulega pogłębieniu. Czy miasto, poza sposobami administracyjnymi, ma do dyspozycji inne środki oddziaływania? Sądzę, że ma, lecz nie próbuje po nie sięgnąć. Są to rozwiązania z gatunku soft. Nie zastąpią one, rzecz jasna, środków twardych służących egzekwowaniu ładu publicznego, ale mogą politykę miasta w tym zakresie istotnie wzbogacić.
Warunkiem podstawowym ich stosowania jest stworzenie przestrzeni przyjaznej wobec, deklarujących poszanowanie prawa, manifestantów wszystkich odcieni. Przyjaznej z zasady, niejako a priori, jako wartość niepodlegająca koniunkturalnej uznaniowości. Gdybym napisał, że powinni być witani przez ratusz chlebem i solą, pewnie bym przesadził, ale właśnie o podobny rodzaj nastawienia mi chodzi.
Rozmowy z organizatorami przemarszu już na samym wstępie powinny być nakierowane na, choćby minimalne, rozładowanie agresji i zidentyfikowanie miejsc o największym potencjale zapalnym. Posłużę się przykładem marszu niepodległościowego narodowców. Czy ktoś w ratuszu wpadł na pomysł, aby zaprosić pana Artura Zawiszę wraz z kolegami do złożenia, w dniach poprzedzających przemarsz, wizyty w squocie na ulicy Skorupki? Może zwykła, zaaranżowana przez urzędników miejskich, rozmowa między antagonistycznymi stronami obniżyłaby stan napięcia?
Idźmy dalej, czy ratusz omówił z organizatorami niebezpieczeństwa związane z marszem obok Ambasady Federacji Rosyjskiej? Czy analizowano wspólnie realność chuligańskich zachowań i ewentualnych działań zapobiegawczych? Niewykluczone, że organizatorzy odpowiedzieliby na takie dialogowe posunięcia znanym gestem Kozakiewicza. Nigdy się jednak tego nie dowiemy, bo te propozycje po prostu nie padły. Czego zabrakło – woli, inwencji, kompetencji?
Instytucje dialogu
A przecież Warszawa ma niezwykle rozbudowaną sieć instytucji dialogu społecznego. Wystarczy otworzyć internetową stronę urzędu miasta i przeczytać: w Warszawie funkcjonuje 28 komisji dialogu społecznego przy 11 biurach urzędu, dodatkowo 15 komisji dialogu w poszczególnych dzielnicach. Działa Forum Dialogu Społecznego i Warszawska Rada Pożytku. Pani prezydent powołała pełnomocnika ds. współpracy z organizacjami pozarządowymi i etatowo rozbudowane Centrum Komunikacji Społecznej.
Już ta niekompletna lista instytucji robi wrażenie i świadczy o trosce, z jaką stołeczne władze dbają o samopoczucie mieszkańców. Skoro dialog społeczny ma tak rozwinięte instytucjonalnie instrumentarium, można założyć, że autorów interesujących scenariuszy, jak ucywilizować marsze gniewnych, powinniśmy mieć pod dostatkiem. Bądźmy przy tym realistami. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie oczekiwał, że dialogowe socjotechniki urzędników przemienią buzujący w powietrzu testosteron w sympatyczne happeningi.