Zasobny portfel Orła Białego

Kiedy Polacy toczyli bezsensowną walkę z zaborcami, świat rozwijał się w oszołamiającym tempie. Taka perspektywa przesłania nam jednak nasze atuty – przekonuje dyrektor Narodowego Centrum Kultury.

Publikacja: 05.02.2014 02:00

Red

Kończące się obchody 150. rocznicy wybuchu powstania styczniowego po raz kolejny sprowokowały dyskusję  na temat sensu polskich zrywów wolnościowych. Tym razem pojawił się wątek postępu technologicznego i zestawienie naszego powstania ze 150. rocznicą otwarcia pierwszej linii metra w Londynie. Takie porównanie pozwala na jedną tylko interpretację, a mianowicie: podczas gdy świat rozwijał się w oszołamiającym tempie, tworzył nowe idee i technologie, Polacy biegali po lasach, tocząc bezsensowną walkę z potęgą imperium rosyjskiego, trwoniąc zasoby ludzkie, majątek, elity itd. Kraj pogrążał się w kryzysie, rozwój został zahamowany, a dystans pomiędzy Polską a Europą zachodnią znów się zwiększył.

Podobna interpretacja towarzyszy także innym wydarzeniom z naszej historii, począwszy od konfederacji barskiej, przez kolejne powstania (kościuszkowskie, listopadowe), po hekatombę II wojny światowej (z kulminacją eksterminacji polskich elit), jaką było powstanie warszawskie w ramach „nieszczęsnej" akcji „Burza", bitwa o Monte Cassino i los żołnierzy wyklętych. W podobny sposób interpretuje się nawet zryw solidarnościowy, bo przecież po wprowadzeniu stanu wojennego około miliona polskich obywateli zostało zmuszonych do emigracji, wielu złamano kariery.

W niniejszym tekście zamierzam zaproponować nieco inną perspektywę patrzenia na opisane powyżej tragiczne epizody dziejów Polski. Przywołane na początku powstanie styczniowe to także okres, w którym na podstawie pieczęci podziemnego rządu, którego członków nikt nie znał, nie widział i nie wybierał, systematycznie egzekwowano prawa, w tym nawet ściągano podatki (nomen omen niższe niż w chwili obecnej).

Podobnie rzecz się miała w czasie II wojny światowej, kiedy pomimo nieprawdopodobnych cierpień, strat w ludziach, majątku, terytorium itd. Polacy potrafili stworzyć struktury państwa – z rządem, siłami zbrojnymi, systemem edukacji, łącznością, wywiadem, instytucjami pomocy dla najuboższych, a nawet zręby przemysłu zbrojeniowego produkującego broń na potrzeby armii podziemnej, wreszcie znaczącą strukturę medialną i propagandową.

Także w okresie PRL, charakteryzującym się różnym nasileniem represji politycznych, ale konsekwentną polityką gospodarczą uniemożliwiającą zaspokojenie podstawowych potrzeb materialnych, słynęliśmy chociażby z niezwykłej przedsiębiorczości, a każdy wyjazd za granicę „musiał się zwrócić". To Polacy przecież najlepiej rozpoznali rynek tzw. demoludów i potrzeby bratnich narodów (po mistrzowsku zostało to pokazane w serialu „Czterdziestolatek" w scenie, w której inżynier Karwowski próbuje kupić w Budapeszcie kryształ, co nie mieści się w głowie węgierskiego sprzedawcy przekonanemu, że na Węgrzech Polacy kryształami tylko handlują). Stworzyliśmy całą listę sieci handlowych. Praktycznie każdy Polak wiedział, że w NRD kupuje się buty, czekoladę i aparaty fotograficzne, w ZSRR złoto, na Węgrzech salami, a w Turcji dżinsy.

Zastanówmy się przez chwilę nad barierami rozwoju Polski XXI wieku, bo wciąż jesteśmy na peryferiach świata. Jako główne bariery rozwoju wskazuje się niezmiennie od początku transformacji następujące przyczyny: niski poziom zaufania, słabe wskaźniki kapitału społecznego z jego głównym elementem, tj. tworzeniem stałych więzi pomiędzy uczestnikami życia społecznego, a ponadto problemy z kreatywnością i innowacyjnością. Warto też wspomnieć o małym zaufaniu do władzy publicznej, niskiej frekwencji w wyborach, słabym uczestnictwie w stowarzyszeniach i partiach politycznych. W powyższych kategoriach systematycznie zajmujemy ostatnie miejsca w Europie.

Wskazany na wstępie krótki opis cech narodowych ujawnionych w najtrudniejszych momentach naszej historii stanowi odpowiedź na wymienione bariery naszego rozwoju. Jak bowiem mówić o krytycznym poziomie zaufania w kontekście przywołanego powstania styczniowego, podczas którego Polacy wykazali niebywałą dyscyplinę w egzekwowaniu decyzji podziemnego rządu, uznając jego władzę często na podstawie pieczęci? Jak uwierzyć w niechęć do uczestniczenia w życiu społecznym, organizacjach pozarządowych i samorządzie, skoro w 1980 r. stworzyliśmy ruch solidarnościowy liczący około 10 milionów członków oraz kilkadziesiąt innych organizacji działających wbrew opresyjnemu systemowi?  Przecież nigdy wcześniej w historii świata w żadnym kraju nie zdarzyło się, by prawie wszyscy pracujący obywatele przystąpili do jednej organizacji. Jak można mówić o nieumiejętności tworzenia trwałych instytucji publicznych w kontekście stworzenia po 1939 r. państwa podziemnego w skrajnie nieprzychylnych warunkach? Jak dziwnie w tym kontekście brzmią zachwyty naszych rodaków emigrujących z Polski nad sprawnością instytucji państw Unii Europejskiej z jednoczesną przepowiednią, że „u nas nigdy tak się nie uda".

Jeśli obecnie coraz powszechniejszy staje się pogląd, że najlepszym kapitałem jest kreatywność, to warto przypomnieć choćby wywiad AK ze spektakularnymi akcjami, takimi jak zdobycie informacji na temat bronią V1 i V2. Mówi się również, że współcześnie rozwój wymaga ryzyka i przełamywania schematów. Może więc pora zrewidować część naszych współczesnych narodowych stereotypów?

Kończące się obchody 150. rocznicy wybuchu powstania styczniowego po raz kolejny sprowokowały dyskusję  na temat sensu polskich zrywów wolnościowych. Tym razem pojawił się wątek postępu technologicznego i zestawienie naszego powstania ze 150. rocznicą otwarcia pierwszej linii metra w Londynie. Takie porównanie pozwala na jedną tylko interpretację, a mianowicie: podczas gdy świat rozwijał się w oszołamiającym tempie, tworzył nowe idee i technologie, Polacy biegali po lasach, tocząc bezsensowną walkę z potęgą imperium rosyjskiego, trwoniąc zasoby ludzkie, majątek, elity itd. Kraj pogrążał się w kryzysie, rozwój został zahamowany, a dystans pomiędzy Polską a Europą zachodnią znów się zwiększył.

Pozostało 86% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?