Dla kogoś, kto się w niej rodzi, wydaje się czymś równie naturalnym jak powietrze, którym oddycha, dla zniewolonych jest marzeniem, dla tych, którzy ją wywalczyli, staje się świętością. Czym dla nas jest wolność?
Dzikie zwierzę
Na pozór prosta odpowiedź na to pytanie okazuje się równie meandryczna jak historia ludzkości. Greccy filozofowie, którzy ukształtowali nasz sposób myślenia, dawali różne definicje i wcale nie przeszkadzało im, że w trakcie rozmyślań nad wolnością i demokracją usługiwali im niewolnicy. Wolność jest równie trudna do opisania jak czas; niby wiemy, czym on jest, nie potrafimy go jednak zdefiniować. Znana odpowiedź św. Augustyna („Wiem, dopóki mnie o to nie pytają") znakomicie to ilustruje, a mnogość traktatów, opracowań (do których każdy może dotrzeć, rozchylając choćby gałęzie internetu) jedynie to potwierdza.
Pominę zatem takie aspekty wolności, jak: wolna wola człowieka, powiązanie jej z atrybutami boskości, uwarunkowania intelektualne predestynujące – lub nie – do świadomego przeżywania własnego życia, czy też behawioralne – historyczne uwarunkowania kreujące naszą świadomość. Pominę arcyciekawe zagadnienie wpływu wolności jednostki na wolność innych.
Pozostanę przy wydestylowanym jej aspekcie: wolności obywateli tworzących państwo rozumiane najprościej: jako scalona przez historię zorganizowana wspólnota. Warto (choćby pod wpływem ostatnich wydarzeń na Ukrainie) rozważyć ten aspekt wolności i, pominąwszy wszystkie uczone rozprawy, tak „zwyczajnie" nad tym się zastanowić.
Albowiem nasz układ ze światem tylko z pozoru wydaje się prosty. Gdy nie dzieją się rzeczy zatrważające (wojna, zagrożenie życia), redukujemy go najczęściej do spraw codziennych: dbałości o egzystencję, zaspokajania pragnień, potrzeb i ambicji. I mało kto myśli o tym, jak dalece nasze życie zależne jest od podstawowego uwarunkowania – wolności, definiowanej tutaj jako wolność wyboru życiowej drogi, wolność zgromadzeń, wyznania, przemieszczania się, realizowania celów społecznych czy uczestnictwa w polityce państwa.