Gest Janowicza

Tak jak w 1980 roku Władysław Kozakiewicz pokazał Sowietom „wała", ?tak Jerzy Janowicz słowami o beznadziei młodych pokazuje go naszym politykom – pisze publicysta „Rzeczpospolitej".

Publikacja: 24.04.2014 02:00

Bartosz Marczuk

Bartosz Marczuk

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Jest rok 1980 i solidarnościowa odwilż, rok 1989 i 1990, kiedy odbywają się Okrągły Stół i wybory 4 czerwca oraz rodzi się Jerzy Janowicz, wreszcie rok 2014, gdy nasza gwiazda kortów wypowiada słowa: „Jesteśmy krajem bez perspektyw. Studenci studiują, żeby tylko z tego kraju wyjechać".  Przeszliśmy długą drogę od uniesień i nadziei do gorzkiego wołania młodego pokolenia: Dajcie nam szansę, by żyć i zostać nad Wisłą. Nie wyrzucajcie nas na zmywak do Londynu. Werbalny „gest" Janowicza i jego opowieść o tym, że musi trenować w szopie, powinny wywołać refleksję o sytuacji młodego pokolenia w Polsce.

Można oczywiście stwierdzić, jak mój redakcyjny kolega Mirosław Żukowski w tekście „Strach pismaka", że Janowicz – gwiazda i człowiek dobrze radzący sobie w życiu – nie jest najlepszym przedstawicielem dyskryminowanej młodzieży. Ale można też to rozumowanie odwrócić: jeśli już nawet on mówi, że Polska nie stwarza młodym ludziom szans na życie i rozwój, to sprawa jest więcej niż poważna.

Pogarda wobec młodych

Rzut oka na zdjęcie z obrad Okrągłego Stołu. Fascynujące jest to, że osoby, które grały wtedy pierwsze skrzypce, do dzisiaj rządzą w polskiej polityce. Przez 25 lat niepodległości nie dorobiliśmy się żadnego polityka młodego pokolenia, który miałby realny wpływ na bieg wydarzeń. Leszek Miller, Jarosław Kaczyński, Donald Tusk, Włodzimierz Cimoszewicz, Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski itd. Zmieniają się ugrupowania, konfiguracje partyjne, karty wciąż rozdają niemal ci sami ludzie.

Jeśli młodzi wchodzą do polityki, to albo szybko się demoralizują bieżącymi rozgrywkami, stając się wiernymi, bezideowymi wykonawcami partyjnych zaleceń, albo nie wytrzymują presji i lądują na marginesie lub poza polityką. Działa tu podwójna trampolina. Tyle że odbicie nie następuje „w górę", ale „w dół". Jeśli ktoś się wyróżnia, zostaje ścięty i zmarginalizowany. To zniechęca wybitnych i wartościowych do zajmowania się służbą publiczną poważnie. I tak koło się zamyka.

Co to ma wspólnego z młodymi? Ogromnie dużo. Są oni grupą, której interesów nikt właściwie nie reprezentuje. Kto realnie upomina się o ich prawa? Kogo interesuje ich los? W której formacji grają nawet nie pierwsze, ale choćby trzecie skrzypce? Na każde z tych pytań odpowiedź jest jednoznaczna.

Rozważając tę sytuację, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że przedstawiciele naszej klasy politycznej – wychowani w dobie niedoborów, szarzyzny PRL, marzeń o paszporcie we własnej szufladzie – nie mają ambicji większych niż rzeczywistość, która otacza ich i nas

Ponieważ demokracja jest ustrojem nieustannego przetargu, brak obrońców interesów młodego pokolenia skazuje ich na niebyt. To dlatego stali się prawdziwymi pariasami naszej polityki. Nasze państwo nawet nie jest do nich odwrócone plecami. Gorzej. Jest do nich wypięte częścią ciała zaczynającą się poniżej pleców. Pokazuje im, nawiązując raz jeszcze do Kozakiewicza, gest pogardy.

Coca-cola Tuska ?i Kaczyńskiego

Nie trzeba dogłębnej kwerendy, by przekonać się, jak bardzo nasze państwo nie dba o młodych. Ot, choćby pierwsza sprawa z brzegu. W latach 2004–2014 emerytury wzrosły o 43 proc., zachowując swą siłę nabywczą. W tym czasie dokonano jedenastu podwyżek. W tym samym czasie kryterium uprawniające do zasiłków dla rodzin zostało podniesione jeden jedyny raz! I to dopiero w 2012 roku. Efekt? Z 5,5 mln dzieci otrzymujących pomoc przed dziesięcioma laty zostało ich 2,5 mln.

Kolejne przykłady. Kto w Polsce jest najbardziej narażony na ubóstwo? Dzieci. Kogo najdotkliwiej dotyka bezrobocie? Młodych – połowa osób wystających w pośredniakach ma 18–34 lata. Ile wydajemy na emerytury i renty? 210 mld zł rocznie. Ile na świadczenia rodzinne? 30 mld. Dlaczego państwo jest tak pazerne, że opodatkowuje nawet dochód niezbędny do przeżycia, wprowadzając kwotę wolną od podatku na poziomie 3,1 tys. zł, co najbardziej uderza w młodych? Dlaczego 25 lat po odzyskaniu niepodległości miejsce w przedszkolu wciąż jest towarem deficytowym, a szkoła działa pod dyktando nauczycielskich przywilejów, a nie potrzeb rodziców? Te pytania ciągną się jak litania.

Efektem tej polityki jest niespotykany exodus za granicę. Po naszym przystąpieniu do Unii Europejskiej wyjechało około 1,5 miliona osób, głównie młodych. Z Opolszczyzny – blisko 35 proc. osób w wieku 18–44 lata! Z Podkarpacia i Świętokrzyskiego – blisko 25 proc. Te cyfry powinny wyć w głowach nas wszystkich i naszych polityków syreną alarmową: młodzi nie chcą mieszkać w Polsce, musimy coś zrobić. Co zrobiliśmy? Nic.

Prof. Krystyna Iglicka, demograf, rektor Uczelni Łazarskiego, diagnozuje, że za sytuację odpowiada sowiecka mentalność naszej klasy politycznej. Pani profesor mówi: oni myślą kategoriami: „ludzi u nas mnogo". Trudno się z nią nie zgodzić. Każdy kraj, w którym przestały rodzić się dzieci i który straciłby w ciągu kilku lat 10 proc. swojej młodej populacji, biłby na alarm. U nas przechodzi się nad tym do porządku dziennego.

Rozważając tę sytuację, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że przedstawiciele naszej klasy politycznej – wychowani w dobie niedoborów, szarzyzny PRL, marzeń o paszporcie we własnej szufladzie – nie mają ambicji większych niż rzeczywistość, która otacza ich i nas. Dla nich to, co mamy teraz, to i tak szczyt marzeń. Coca-cola w sklepie, ten synonim nowoczesności z czasów okupacji Sowietów – to im wystarczy. Jesteśmy w NATO, UE, przyjmują nas na brukselskich salonach. Czegóż chcieć więcej?

Rację ma więc Janowicz, mówiąc cierpko o szansach młodego pokolenia. Dla niego i ludzi urodzonych po 1989 r. coca-cola to codzienność. Paszport? Nawet go nie potrzebują, bo do wielu krajów podróżują z dowodem. Ale chcą czegoś więcej. Wydaje się, że najbardziej zależy im na normalności, poczuciu bezpieczeństwa i na tym, by nie żyli w kraju, „w którym każdy chce ich zrobić w ch...". Jak pisał na naszych łamach, oceniając wypowiedź Janowicza, Jakub Kowalski, „wystarczy popatrzeć na falę emigracji, przyrost naturalny tu i na Wyspach Brytyjskich, by stało się jasne, gdzie Polacy czują się bezpiecznie i rodzą dzieci".

Kluczowe pytanie dotyczy tego, czy obecna klasa polityczna jest w stanie tę normalność im zagwarantować. Odpowiedź brzmi: nie. Na pewno nie sama z siebie. Czy jest zatem jakaś recepta? Bunt młodych. Powinni oni zaprzestać ucieczki – zarówno na wewnętrzną, jak i zewnętrzną emigrację – i zacząć działać. Bez ich aktywności nic nad Wisłą się nie zmieni.

Gotowi na bunt

Premier Donald Tusk wybrał „ciepłą wodę w kranie", Prawo i Sprawiedliwość raczej chce dopieszczać mocne i dobrze reprezentowane grupy niż dbać o rozproszony elektorat młodych. Partia Leszka Millera i Janusza Palikota to utylitaryzm (w przypadku tego drugiego wręcz nihilizm), a nie idee, PSL reprezentuje interesy elektoratu wiejskiego. O młodych się nie upomną.

Tylko czy w samych młodych jest tyle siły, by się zorganizowali i zaczęli działać? Obserwuję poczynania powołanego kilka miesięcy temu  projektu  Pokolenie2.0. Skupił on wokół siebie kilkadziesiąt młodzieżowych organizacji. Na razie raczkuje, ale jest emanacją tego, o czym coraz częściej słyszy się od młodych: musimy zacząć działać. Oby tak się stało.

Fatalistyczny scenariusz ucieczki do lepszego życia za granicę czy godzenie się z dyskryminacją to, z perspektywy dobra wspólnego, zgubna droga.

Jest rok 1980 i solidarnościowa odwilż, rok 1989 i 1990, kiedy odbywają się Okrągły Stół i wybory 4 czerwca oraz rodzi się Jerzy Janowicz, wreszcie rok 2014, gdy nasza gwiazda kortów wypowiada słowa: „Jesteśmy krajem bez perspektyw. Studenci studiują, żeby tylko z tego kraju wyjechać".  Przeszliśmy długą drogę od uniesień i nadziei do gorzkiego wołania młodego pokolenia: Dajcie nam szansę, by żyć i zostać nad Wisłą. Nie wyrzucajcie nas na zmywak do Londynu. Werbalny „gest" Janowicza i jego opowieść o tym, że musi trenować w szopie, powinny wywołać refleksję o sytuacji młodego pokolenia w Polsce.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Polska prezydencja w Unii bez Kościoła?
Opinie polityczno - społeczne
Psychoterapeuci: Nowy zawód zaufania publicznego
analizy
Powódź i co dalej? Tak robią to Brytyjczycy: potrzebujemy wdrożyć nasz raport Pitta
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: Religię w szkolę zastąpmy nowym przedmiotem – roboczo go nazwijmy „transcendentalnym”
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska