Ile dusz uleczy Golgota Picnic?

Prowokacja może być pewną formą artystycznej ekspresji. Trzeba jednak piekielnej inteligencji, by wywołany skandal nie grał jedynie na najniższych emocjach, lecz zainicjował w odbiorcy arystotelesowskie katharsis.

Publikacja: 08.06.2014 11:29

Jakub Pacan

Jakub Pacan

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Wyśmiewanie okrutnej śmierci zwykłego człowieka odbierane jest przez większość cywilizowanego społeczeństwa jako wyraz barbarzyństwa. Cóż dopiero powiedzieć o szydzeniu z męki Chrystusa, która od dwóch tysięcy lat stanowi dla chrześcijan nieprzerwane źródło najgłębszych, najbardziej osobistych i delikatnych przeżyć wiary. Wielu z nich dając świadectwo zbawczej ofiary Golgoty poszło na śmierć męczeńską. Jak w takich okolicznościach traktować sztukę argentyńskiego pisarza Rodrigo Garcii, „Golgota Picnic"?

Sztuka ma kształtować moralną wrażliwości widza. Przedstawiane w spektaklu symbole mają poszerzać świat, wyobraźnię i wrażliwość, kreować nowe wartości i dopełniać estetyczne przeżycia. Arystoteles przypisywał jej rolę oczyszczającą. Sztuka według niego ujarzmiała prymitywne popędy, obnażała niezdrowe instynkty, usuwała nadmiar negatywnych emocji i neutralizowała agresję. Odbiorca doznający czegoś w rodzaju „leczenia duszy" nie musiał już tłumić wewnętrznych konfliktów i miał zapewnioną względną równowagą psychiczną. Ile dusz wyleczą hiszpańsko-argentyńscy artyści? No i jakie elementy ludzkiej wrażliwości poruszy spektakl Garcii. „Golgota Picnic" to ciąg obelg z Chrystusa z elementami pornografii, zgrane komunikaty sprzeciwu wobec katolickiej tradycji i „grzanie" pedofilią wśród duchownych. Kiepska to dydaktyka. Żadnego pozytywnego przekazu. Widz szukający w niej świeżej amunicji przeciw Kościołowi nie znajdzie tu nic nowego. Za płytkie to, zbyt schematyczne, banalne i oczywiste. Ciekawe czy Arystoteles dotrwałby do końca spektaklu.

Ktoś powie, że wymaganie od sztuki uszlachetniania dusz i nakładanie na nią powinności dydaktycznych to naiwne, przestarzałe podejście. Obecna sztuka ma być głosem sprzeciwu. Posługując się skandalem, pokazuje ludzkie wady i hipokryzję w życiu codziennym. Poprzez oswajanie ludzi z profanum ma poszerzać sferę wolności.

Owszem prowokacja może być pewną formą artystycznej ekspresji i może być wartościowa. Trzeba jednak piekielnej inteligencji, by wywołany skandal nie grał jedynie na najniższych emocjach, lecz zainicjował w odbiorcy arystotelesowskie katharsis. Spektakl hiszpańsko-argentyńskich artystów raczej nie wychodzi poza pierwszy poziom.

W czasach, gdy chrześcijaństwo zostało już na wszystkich możliwych poziomach zohydzone, wyśmiane i sponiewierane, Golgota Picnic nie nie wnosi nowej jakości, lecz wpisuje się w nurt zabawy ekskrementami i krzyżem Piss Chris Andreasa Serrano oraz smarowania się błotem, a następnie wyciągania z pochwy papieru przez Carolee Schneemann. Co nowego można jeszcze wymyślić? Wywarzanie otwartych drzwi jest chyba ostatnią rzeczą, o której marzy prawdziwy artysta. Twórcy Golgota Picnic widocznie uznali, że prymitywna obscena jest już wystarczającym samograjem, i darowali sobie większą oryginalność. Łatwość narzucania stereotypów jest u nich poniżająca.

Załóżmy jednak, że sztuka wystawiona na festiwalu Malta coś obnaży, złapie Kościół "na", oskarży, poruszy do tego stopnia, że zmusi widza do ponownej reinterpretacji świata. I co dalej? Czy symboliczne wykroczenie poza strefę nieposłuszeństwa pomoże mu odnaleźć siebie i zmierzyć się z nurtującymi go pytaniami?

Czy darowane mu informacje pomogą w chwilach egzystencjalnego zawieszenia, czy będzie stanowić jego osobiste zasoby kulturowe, z których się czerpie, jak ze skarbca? W którą stronę odbiorca ma iść? Jakieś propozycje? Oczywiście twórcy powiedzą, że szanując osobiste wybory widza nie narzucają mu żadnych (żadnych?) interpretacji, on sam musi przemyśleć dylematy, przed którym postawił go reżyser. Sęk w tym, że infantylna karykatura Pasji połączona z obsceną w żadnej mierze nie ma zdolności do budowania czegoś pozytywnego. Próba rozbicia metafizyki w sposób tak brutalny nie daje żadnych fundamentów konstruktywnej wizji świata, wpisuje się raczej w uporczywą tendencję do psucia ludzi. Typowa służka postępu współczesnych czasów. Przecież głównym zadaniem tej sztuki jest dekonstrukcja. Poza zniszczeniem starych zasad nie widać w niej propozycji dalszej drogi.

Wyśmiewanie okrutnej śmierci zwykłego człowieka odbierane jest przez większość cywilizowanego społeczeństwa jako wyraz barbarzyństwa. Cóż dopiero powiedzieć o szydzeniu z męki Chrystusa, która od dwóch tysięcy lat stanowi dla chrześcijan nieprzerwane źródło najgłębszych, najbardziej osobistych i delikatnych przeżyć wiary. Wielu z nich dając świadectwo zbawczej ofiary Golgoty poszło na śmierć męczeńską. Jak w takich okolicznościach traktować sztukę argentyńskiego pisarza Rodrigo Garcii, „Golgota Picnic"?

Pozostało 87% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem