Nie podjąłbym się prognozowania wyniku przyszłorocznych wyborów parlamentarnych. Nie uważam, że przegrana w nich PO jest już przesądzona. Jest jednak oczywiste, że ta partia znajduje się w kryzysie. Od kilku miesięcy potwierdzają to sondaże opinii publicznej.
Wielu Polaków zwątpiło w zdolność PO do sprawnego rządzenia, reformowania i umacniania państwa. Afera taśmowa ujawniła wielką słabość ważnych służb państwowych i niski poziom kultury – nie tylko politycznej – ważnych polityków rządzącego ugrupowania. Opisywane przez media lokalne konflikty w strukturach partyjnych i stosowane w nich metody (tajne nagrania, obietnice posad w zamian za poparcie w wewnętrznych wyborach) rzucały światło nie tylko na morale części działaczy partyjnych, ale także świadczyły o utracie przez nich instynktu samozachowawczego.
Nieskuteczne hasło
Ujawniły się słabe strony typu przywództwa sprawowanego w PO przez Donalda Tuska. Premier nie ma wprawdzie w partii konkurentów, ale stało się to za cenę eliminacji indywidualności i premiowania konformizmu. Platforma jest partią zmęczoną sprawowaniem władzy i wyjałowioną. Każde z tych zjawisk zasługuje na uwagę, ale zamierzam się skoncentrować na tylko jednej z ważnych przyczyn słabości PO, o której dotychczas nie wspomniałem. Mam na myśli rozmycie ideowej tożsamości tego ugrupowania.
Gdy PO powstawała w 2001 roku, jej liderzy deklarowali, że tworzą ugrupowanie liberalne w sferze gospodarczej i konserwatywne w sferze światopoglądowej. Na osi lewica – prawica PO jednoznacznie sytuowała się na prawicy. Od tego czasu wiele się zmieniło. PiS – główny przeciwnik PO od 2005 roku – jednoznacznie sytuowało się na prawicy, a w ostatnim okresie udało mu się także faktycznie podporządkować sobie mniejsze prawicowe partie: Ziobry i Gowina.
Platforma Obywatelska od 2005 roku ewoluowała w kierunku ugrupowania, które przede wszystkim ma być anty-PiS-em, mając ambicję skupienia możliwie najszerszego zbioru „rozsądnych Polaków" zaniepokojonych sposobem budowania IV Rzeczypospolitej przez PiS, a po wyborach parlamentarnych 2007 roku perspektywą powrotu do władzy partii Jarosława Kaczyńskiego. Stąd wzięła się polityka politycznych transferów z lewicy i z prawicy, ale zwłaszcza z lewicy.