Chiny czekają ciekawe czasy

Hongkong nie będzie drugim placem Tiananmen. Po pierwsze, nie leży w centrum chińskiego mocarstwa, po drugie, protestujący nie domagają się zmian w całym kraju – pisze prezes PAN.

Publikacja: 28.10.2014 01:00

Chiny czekają ciekawe czasy

Foto: AFP

Byłem w Hongkongu parokrotnie, zarówno przed, jak i po przejęciu go przez Chiny. Wykładałem tam na uniwersytecie, poznałem wielu studentów, prowadziłem rozliczne rozmowy z ich mentorami, szczególnie pasjonujące w momencie fundamentalnej politycznej transformacji, po 155 latach bycia brytyjską kolonią. To zapewne tłumaczy moje duże zainteresowanie tym regionem – bo łącznie z terytoriami na stałym lądzie Hongkong to więcej niż tradycyjnie rozumiane miasto.

Po powrocie parę dni temu z krótkiego pobytu w Azji, choć tym razem bez wizyty w Hongkongu, mam nieodparte wrażenie, na podstawie rozmów i tamtejszych mediów, że dzieją się w Chinach rzeczy niezwykle ważne, a ich potencjał wykracza poza rozumienie sytuacji przez pobieżnych obserwatorów. Punktem wyjścia do analiz jest tam z reguły refleksja na temat możliwości powtórzenia tragicznego scenariusza znanego nam z placu Tiananmen 25 lat temu.

Oczywiście są wielkie różnice. Tiananmen to centralny punkt Pekinu, niejako serce całego mocarstwa, a Hongkong, przy całym jego gospodarczym znaczeniu, leży daleko na południu – oficjalnie nie działa tam nawet chińska wszechmogąca partia. Studenci, którzy stanowią dzisiaj ?90 proc. protestujących, nie domagają się zmian w całych Chinach i nie grożą, jak onegdaj w Pekinie, chaosem w całym kraju. Walczą bowiem, tylko i aż, o realizację obiecanej formuły „jeden kraj, dwa systemy", która w wyniku niedawnych decyzji władz o niedemokratycznym sposobie wyboru szefa lokalnej władzy stanęła pod wielkim znakiem zapytania.

Wszyscy jednak pamiętają, że międzynarodowe konsekwencje krwawej rozprawy na placu Tiananmen były w rzeczywistości krótkotrwałe i nie doprowadziły w Chinach do żadnych znaczących problemów gospodarczych. Mogłoby to więc zachęcać obecną władzę do przeprowadzenia podobnie brutalnej akcji wobec demonstrantów – o przychylną wewnątrzkrajową interpretację wydarzeń zadbałyby lojalne władzy media. Oczywiście nikt po stronie władz centralnych i lokalnych nie chce gwałtownych rozstrzygnięć – reakcja powściągliwa jest politycznie znacznie bardziej korzystna, podtrzymując pielęgnowany przez władze wizerunek chińskiego „soft power".

Zgodnie z tym polityka władz wydaje się zmierzać do wyczekiwania na samoczynne wygaśnięcie konfliktu i stawia na coraz liczniej występujących lokalnych przeciwników demonstracji, wywodzących się z kręgów dużego i małego  biznesu, grup o kluczowym znaczeniu dla ukształtowanej przez lata przedsiębiorczej mentalności ludności regionu. Demonstracje, zablokowane ulice, pozamykane sklepy i spadek liczby turystów powodują oczywiście znaczące straty finansowe u alergicznie na to reagujących właścicieli dużych i małych firm.

Niechęć mieszkańców do demonstrujących wydaje się rzeczywiście narastać, choć nie oznacza to bynajmniej szybkiego końca konfliktu. Większość młodych ludzi jest bowiem skrajnie zdeterminowana do kontynuowania protestów. Niewątpliwie mają na to także wpływ inne poważne problemy Hongkongu, a w szczególności coraz większe nierówności ekonomiczne będące rezultatem niespotykanej przecież nigdzie polityki próbującej – nieskutecznie – łączyć ideę państwa komunistycznego z wciąż żywą, prorynkową tradycją kolonialną.

Czego można się w tej sytuacji spodziewać? Chyba najbardziej realny scenariusz jest następujący. Stosunkowo niewielkie grupy demonstrantów (wobec dzisiejszych 100-tysięcznych tłumów!) pozostaną w krajobrazie miasta na długo. Zapewne bez znaczącej siłowej reakcji policji, która ograniczać się będzie do odblokowywania ulic i dbania o zachowanie elementarnego porządku. Osłabiać działania demonstrujących będzie widoczny dzisiaj brak wśród nich medialnego lidera, czytelnie i przekonująco prezentującego cele podjętej walki.

Taki rozwój wydarzeń byłby korzystny dla władz, tworząc wizerunek państwa zdolnego do cywilizowanego radzenia sobie z istotnymi politycznymi kłopotami. Nie wyklucza to poważnych problemów lokalnych władz, do których usunięcia nawołują demonstranci. Zdobyczą demokracji byłby w tej sytuacji sam silnie i konsekwentnie zademonstrowany fakt woli reform w autorytarnym systemie – takie doświadczenie zostaje na długo w pamięci.

Tym bardziej że demonstracja „siły bezsilnych" jest z pewnością uważnie obserwowana przez mieszkańców innych regionów kraju, szczególnie tych zamieszkanych przez etniczne mniejszości, mających wprawdzie zasadniczo odmienną sytuację polityczną, ale nie mniejszą rezerwę w stosunku do dominacji władz w Pekinie. Można pokusić się o stwierdzenie, że w perspektywie na przykład dekady czekają chyba Chiny – i automatycznie cały świat – prawdziwie ciekawe czasy.

Byłem w Hongkongu parokrotnie, zarówno przed, jak i po przejęciu go przez Chiny. Wykładałem tam na uniwersytecie, poznałem wielu studentów, prowadziłem rozliczne rozmowy z ich mentorami, szczególnie pasjonujące w momencie fundamentalnej politycznej transformacji, po 155 latach bycia brytyjską kolonią. To zapewne tłumaczy moje duże zainteresowanie tym regionem – bo łącznie z terytoriami na stałym lądzie Hongkong to więcej niż tradycyjnie rozumiane miasto.

Po powrocie parę dni temu z krótkiego pobytu w Azji, choć tym razem bez wizyty w Hongkongu, mam nieodparte wrażenie, na podstawie rozmów i tamtejszych mediów, że dzieją się w Chinach rzeczy niezwykle ważne, a ich potencjał wykracza poza rozumienie sytuacji przez pobieżnych obserwatorów. Punktem wyjścia do analiz jest tam z reguły refleksja na temat możliwości powtórzenia tragicznego scenariusza znanego nam z placu Tiananmen 25 lat temu.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Źle o Nawrockim, dobrze o Hołowni, w ogóle o Mentzenie
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne