Pieniądze idą za dzieckiem - pisze Bartosz Marczuk

Zgłoszona przez Związek Dużych Rodzin 3+ propozycja bonu dla rodziców opiekujących się najmłodszymi dziećmi wpisuje się w politykę rodzinną prowadzoną przez rząd. Warto by gabinet wziął na poważnie ten projekt – pisze publicysta „Rzeczpospolitej".

Publikacja: 15.01.2015 00:09

Bartosz Marczuk

Bartosz Marczuk

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Na środowym spotkaniu opłatkowym prezydentów, burmistrzów, wójtów miast i miejscowości papieskich w Sekretariacie Episkopatu Polski Związek Dużych Rodzin 3+ (ZDR3+) zaprezentował oficjalnie koncepcję bonu opiekuńczo-wychowawczego dla najmłodszych dzieci.

To o tyle ważne, że Związek przyczynił się do wprowadzenia w 2007 r. ulgi podatkowej na dziecko, potem kilkuset samorządowych kart dużej rodziny, a w 2014 r. ogólnopolskiej Karty Dużej Rodziny. Z jego inspiracji rząd od stycznia tego roku zmienił sposób odliczania ulgi w PIT na dzieci, podobnie jest z planowanym na styczeń 2016 r. rozszerzeniem prawa do urlopu rodzicielskiego bez względu na status zawodowy rodzica. Także w przypadku bonu może się okazać, że politycy skorzystają z propozycji ZDR3+, szczególnie że, zdaniem Związku, wpisuje się ona w realizowaną przez rząd strategię.

Wsparcie finansowe dla rodziców wychowujących dziecko w wieku między 13. a 36 miesiącem życia to nie tylko ich korzyść

Obecnie rodzice mają prawo do rocznego urlopu macierzyńskiego/rodzicielskiego, a od 3. roku życia dziecka (docelowo) do publicznego przedszkola. Powstaje zatem kwestia finansowania opieki w okresie 2 lat przed osiągnięciem przez dziecko wieku przedszkolnego. Dlatego, zdaniem Związku, system opieki nad małym dzieckiem powinien wyglądać następująco:

- do 1. roku życia dziecko, co do zasady, przebywa w domu z rodzicami mającymi prawo do urlopu macierzyńskiego i rodzicielskiego,

- kolejne 2 lata rodzice dziecka mają prawo do bonu (ok. 500 zł miesięcznie na dziecko),

- po ukończeniu 3 lat dziecko ma prawo do niedrogiego i elastycznie pracującego przedszkola publicznego.

ZDR3+ podkreśla, że zamiast wyłącznie rozbudowywać system żłobków (jest to rozwiązanie drogie, długotrwałe, często nieefektywne, zawierające ukryte koszty z tytułu świadczeń chorobowych dla rodziców, których dzieci chorują w żłobkach, dyskryminacyjny w stosunku do rodziców niekorzystających ze żłobków sposób finansowania), lepiej pobudzić powstawanie usług opiekuńczych w małych podmiotach lub pozwolić rodzicom pozostawić dziecko w domu (pod opieką jednego z nich, kogoś bliskiego, niani).

Takie rozwiązanie to inwestycja zarówno w liczbę dzieci (likwidacja jednej z podstawowych barier, jakie zniechęcają do urodzenia potomstwa, tj. lęk przed tym, kto zajmie się dzieckiem i jak poradzę sobie finansowo), jak i jakość ich wychowania (dzieci w swoim domu czują się bezpieczniej, są zdrowsze zarówno fizycznie, jak i psychicznie). Jest to także bardzo wyraźny sygnał od państwa o docenieniu roli rodziców. Byłoby to rozwiązanie jak na polskie warunki doniosłe, bo świadczenie szłoby za dzieckiem, bez względu na sytuację materialną rodziców, a z kolei rodzice mieliby prawo wybrać sposób opieki nad ich małym dzieckiem.

Stąd pomysł bonu opiekuńczo-wychowawczego. Mógłby być on przeznaczony na opłacenie opiekunki, klubu malucha, a gdyby dziecko pozostało w domu, świadczenie mogłaby otrzymać rodzina. Propozycja Związku zakłada, że standardowo ma ono wynosić 500 zł miesięcznie, z możliwością modyfikacji do kwoty 600-700 zł dla trzeciego i każdego kolejnego dziecka w rodzinie. Świadczenie byłoby wypłacane bez względu na dochód rodziny, z systemu świadczeń rodzinnych od 13. do 36. miesiąca życia dziecka (24 miesiące). ZDR3+ skłania się także ku temu, by było one wypłacane w tych rodzinach, gdzie jeden z rodziców jest aktywny zawodowo.

Według wyliczeń Związku roczny koszt takiego świadczenia wynosiłby maksymalnie ok. 4,7 mld zł. Jednak wprowadzenie bonu będzie oznaczało jednoczesne ograniczenie środków kierowanych z budżetu państwa na system żłobkowy, co spowoduje, że koszt netto może być niższy.

Zadecyduje gmina

Dopóki koncepcja bonu nie zyska akceptacji rządu, samorządy na własną rękę mogą go wprowadzać lokalnie. Na taki krok, jako pierwsze w Polsce zdecydowało się miasto i gmina Nysa (woj. opolskie). Burmistrz Nysy Kordian Kolbiarz pracuje nad wprowadzeniem tego rozwiązania i zapowiada, że wejdzie ono w życie najpóźniej od stycznia 2016 r..

Samorządy mogą samodzielnie podejmować decyzję o adresatach takiego bonu, wprowadzając dodatkowe kryteria. Trzy główne to: aktywność zawodowa rodziców, fakt rozliczania podatków w gminie wypłacającej bon, liczba wychowywanych dzieci w rodzinie.

Według ZDR3+ najlepszym rozwiązaniem jest wprowadzenie dwóch pierwszych kryteriów, bez brania pod uwagę dochodów rodziny.

Bon powinien „iść" za dzieckiem. Wydane w ten sposób przez gminę środki są inwestycją w mieszkańców. Większość pieniędzy zostaje na miejscu, co zachęca rodziców do podejmowania pracy i tym samym zwiększa zamożność lokalnej społeczności.

Dlaczego gmina powinna wprowadzić kryterium biorące pod uwagę fakt rozliczania podatków w gminie wypłacającej bon? Obecnie często samorządy mają problem z „gapowiczami", czyli osobami korzystającymi z lokalnych usług, a nie składającymi się na wspólny, lokalny dobrobyt. Stosują różne strategie zachęt, ale bon może być pod tym względem kluczowy. Ponadto może on powodować migrację – przede wszystkim młodych ludzi – na teren gminy. Nie tylko zatem zaczną rozliczać się tam ci, którzy mieszkają, a do tej pory tego nie robią, ale także nowi mieszkańcy skuszeni perspektywą wypłaty świadczenia. Bon będzie też zniechęcał do emigracji w inne tereny.

Kolejną kwestią jest uzależnienie wypłaty bonu od sytuacji zawodowej rodziców. Zdaniem Związku najlepszym rozwiązaniem jest stosowanie kryterium pracy jednego z nich. Stawianie wymogu aktywności zawodowej w stosunku do obojga spowodowałoby, że bon może stać się świadczeniem mało powszechnym, trzeba też pamiętać, że wyrzuci się poza jego oddziaływanie rodziny wielodzietne, gdzie często jeden z rodziców rezygnuje z aktywności zawodowej, by zajmować się domem.

Także brak kryterium pracy może być dla gminy kłopotem – po pierwsze może okazać się dużym obciążeniem finansowym, po drugie wymóg rozliczania podatków w danej gminie staje się w takim przypadku bezprzedmiotowy. Ważny jest także odbiór społeczny bonu i kwestia przyjęcia go przez radnych – wymóg aktywności zawodowej rodzica zbija argumenty o płaceniu świadczenia osobom nieaktywnym na dzieci, oddala też zarzut, że będzie on powodował większą liczbę urodzin w rodzinach dysfunkcyjnych. Znaczenie mają tu także zachęta do podejmowania legalnej pracy oraz dodatkowe dochody gminy z tytułu udziału w PIT tych osób, które ją podejmą by otrzymać pomoc.

Samorządy mogą też wprowadzać, w zależności od potrzeb i możliwości finansowych, kryterium wielodzietności. Jeśli zdecydują się wesprzeć na przykład tylko rodziny 3+, mocno ogranicza to koszty bonu, bo nie będzie wsparcia na opiekę nad pierwszym i drugim dzieckiem. Gminy mogą ponadto elastycznie zarządzać kwotą bonu. Według ZDR3+ preferowana kwota to 500 zł, ale można wyobrazić sobie także sytuację, że wyniesie ona np. 200 zł miesięcznie.

To się opłaca

W ocenie Związku, samorządy, podobnie zresztą jak państwo, powinny spojrzeć na gminny bon opiekuńczy nie tylko z krótkoterminowej perspektywy wydatków budżetu, ale także korzyści długoterminowych. Chodzi tu o przyciąganie do gminy nowych mieszkańców, większą liczbę urodzeń, większą aktywność zawodową ludności i lepsze warunki wychowywania dzieci (karmienie piersią, bezpieczeństwo psychiczne). Trzeba tu też wymienić mniejszą presję na budowę kosztownych żłobków, powstawanie lokalnych usług opiekuńczych (nowych miejsc pracy), wreszcie odbiór gminy jako miejsca przyjaznego rodzinom.

Z pewnością zyska na tym również samorząd. Bon zaprocentuje jego promocją w mediach jako instytucją wprowadzającą nowatorskie i przyjazne mieszkańcom rozwiązania.

Autor pracuje w „Rzeczpospolitej", społecznie jest ekspertem ZDR3+, współautorem koncepcji bonu

Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Wybór Friedricha Merza może przynieść Europie nadzieję
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: O wyższości 11 listopada nad 3 maja
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Polityczna intryga wokół AfD
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku