Wybory parlamentarne 2019, prócz ewidentnego osobistego sukcesu Jarosława Kaczyńskiego, przejdą do historii jako te, dzięki którym do polskiego Sejmu wróciła lewica. I mniejsza, czyja to zasługa, Grzegorza Schetyny, który nie utrzymał kontroli nad koalicją zawiązaną na potrzeby wyborów do Parlamentu Europejskiego, czy tercetu w osobach Roberta Biedronia, Włodzimierza Czarzastego i Adriana Zandberga. Ważne, że dzięki werdyktowi wyborców Sejm IX kadencji stanie się bardziej reprezentatywny od swojego poprzednika.
Czy przełoży się to na jakość debaty, to się dopiero okaże. Jednak jedno jest pewne – zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i Platforma Obywatelska oskrzydlone przez prawdziwą lewicę z jednej i prawicową Konfederację z drugiej strony są skazane na to, by stać się w większym stopniu partiami środka. Będą zmuszone do większego zainteresowania i inwestowania w centrum, ostrożności z radykalnie lewicowymi czy prawicowymi postulatami, bo ich nadmierna ekspozycja da tylko paliwo nowym, autentycznym lewakom czy skrajnej prawicy.
Więcej centrum niż progresizmu
Myślę, że to dla Polski dobrze, że w Sejmie będzie można znaleźć niemal pełne spektrum sceny politycznej. Chciałbym jednak – zarazem – przestrzec środowiska lewicowe przed nadmiernym entuzjazmem.
Polska liberalno-lewicowa to dopiero polityczna ekspektatywa. Dla jednych żywa nadzieja, dla drugich marzenie, dla jeszcze innych realna groźba. Jednak fakty, a tylko one się liczą, są dość jasne. Lewica realnie ma w Sejmie ledwie 49 mandatów, bo choćby ze względu na dyscyplinę partyjną, skrajnie lewicowe projekty nie mogą liczyć na konsekwentne poparcie PiS, PSL, Konfederacji czy nawet Koalicji Obywatelskiej.
W tej ostatniej jest sporo posłów o poglądach liberalnych (dużo mniej, niżby chcieli propagandyści z Woronicza!), ale ten liberalizm rzadko kiedy można identyfikować z pełną gamą poglądów liberalno-lewicowych. To najczęściej zwolennicy wolnego rynku, wyznawcy popperowskiego „społeczeństwa otwartego", dla których szczytem kompromisu jest legalizacja finansowania przez państwo metody in vitro lub poparcie dla związków partnerskich. Złamanie kompromisu aborcyjnego czy wzmocnienie progresji podatku dochodowego jest już ponad ich siły i możliwości. W tym sensie Platforma z niedobitkami Nowoczesnej jest bliżej konserwatywnego, polskiego centrum niż realnego progresizmu.