Unia, jaką znamy, czyli rodzaj stanów zjednoczonych Europy, nie sprawdza się (...). Nadszedł czas Europy jako republiki" – nawołuje na spotkaniu z czytelnikami w Berlinie politolożka Ulrike Guérot. „Wolność jednostki ludzkiej istnieje o tyle, o ile inne jednostki też są wolne. Wzywamy do (...) poszanowania niezbywalnych praw jednostki (...) w oparciu o głębokie znaczenie dewizy braterstwa. Żywimy przekonanie, że narodowość i podległość wobec jakiegokolwiek terytorium nie ujmują ani nie dodają jednostce ludzkiej żadnych praw" – postuluje w swoim manifeście założone przez andaluzyjskich intelektualistów stowarzyszenie Humanismo Solidario.
W Europie wrze dyskusja nad przyszłością kontynentu. Dynamicznym przeobrażeniom regionu towarzyszy poczucie niedostatku przekonujących wizji politycznych i często archaiczny język debat. Do jego kluczowych, poddawanych próbie pojęć należą narodowość (państwo narodowe), ojczyzna, tożsamość, a nawet osobowość rozumiana jako zespół stałych cech danego człowieka, czyli tak zwany charakter. Czy powyższe idee, które wykształciły się w XIX wieku, nadal przystają do współczesności naszego kontynentu?
Warto spojrzeć rzeczywistości w oczy. Wielu Europejczyków ma dziś problem z określeniem siebie i swoich bliskich za pomocą takich pojęć. Im bardziej modne jest zainteresowanie losami przodków (genealogia przeżywa dziś prawdziwy boom w wielu krajach Europy), tym wyraźniej widać, jak trudno wpisać historię własnej rodziny w sztywne ramy jednorodnej, narodowej tożsamości. Czy mój dziadek lub babcia urodzili się w tym samym miejscu, co ja? A pradziadowie? Jakim językiem mówili? Czy byli przesiedleńcami, migrantami, uchodźcami?
W Polsce jest przecież takie powiedzenie: każdy z nas ma w rodzinie Żyda, różnimy się tylko tym, kto o tym mówi wprost, a kto robi z tego tajemnicę. Dotyczy to zresztą nie tylko przodków mówiących w jidysz, ale także niemiecko-, rosyjsko-, czy czeskojęzycznych. W zmiennych kolejach historii ziem polskich, ale także wielu innych części Europy, silny związek z regionem był często stabilniejszy niż identyfikacja z państwem narodowym, którego granice nazbyt często ulegały przesunięciu.
Tajemnice rodzinne związane z pochodzeniem często idą w parze z cierpieniem (nierzadko również ukrywanym). Odkrywane przez wnuki i prawnuki obciążone bywają międzypokoleniową traumą. Czasem babcia lub dziadek nadal nie chcą o nich mówić. Czasem jako dzieci zawsze czuliśmy, że w powietrzu wisi tajemnica, ale nikt nie śmiał o nic pytać.