Zwłaszcza kiedy słyszy wypowiedzi przedstawicieli Narodowego Banku Polskiego o tym, że stopy procentowe pozostaną na rekordowo niskim poziomie przez jeszcze co najmniej dwa lata. Kupowanie mieszkania na wynajem to jednak inwestowanie długoterminowe, nastawione na przynoszenie w miarę stabilnego, regularnego dopływu gotówki.
Obserwowany od zeszłego roku dynamiczniejszy wzrost cen mieszkań przyciąga inwestorów, którzy chcą zarobić relatywnie szybko, kupując lokal od dewelopera i sprzedając go potem z przebiciem. Zwłaszcza że z wypowiedzi firm wynika, że mieszkania będą w tym roku dalej drożeć.
Jeśli wierzyć menedżerom spółek i analitykom, przewidywane są podwyżki rzędu kilku, a na najbardziej rozgrzanych rynkach (jak turystyczne Trójmiasto) kilkunastu procent. Obecny boom mieszkaniowy różni się więc od szalonej hossy sprzed dziesięciu lat, kiedy można było naprawdę szybko i sowicie zarobić na gwałtownym wzroście wartości lokalu.
Na rynku wciąż nie ma instrumentów pozwalających Polakom zarabiać na nieruchomościowym boomie bez konieczności angażowania dużych pieniędzy. Zakup akcji czy obligacji deweloperów to nie to samo, wypłacające dywidendy zamknięte fundusze inwestycyjne przeznaczone są dla zamożniejszych osób. A prace nad ustawą o polskich REIT-ach wciąż się ślimaczą. ©?