Pojęcie elity ma raczej negatywne konotacje w potocznej świadomości. Wynika to z dość powszechnej niechęci do trwałego uprzywilejowania pewnych grup społecznych w kategoriach ekonomicznych i kapitału społecznego, czyli możliwości skutecznego oddziaływania na innych. Szczególnie niepopularne jest dziedziczenie tych przywilejów (nepotyzm). A przecież elity, a ściślej ich jakość, mają zasadnicze znaczenie dla sukcesów państw i społeczeństw.
Oprócz elit funkcjonujących na tradycyjnych zasadach pojawiają się nowe, silnie umocowane w nowoczesnej gospodarce i technologii, widoczne przede wszystkim w mass mediach i w sieci. Na szczytach tworzonych za pomocą wyszukiwarek internetowych list i rankingów „najbardziej wpływowych", „najpopularniejszych" czy „ludzi sukcesu" znajdują się często: blogerzy, skandaliści, muzycy, aktorzy, sportowcy, przedsiębiorcy czy osobowości medialne. Rzadko spotyka się tam przedstawicieli tradycyjnych elit politycznych, ekonomicznych, naukowych. A wynika to stąd, że młode osoby żyjące głównie w sieci nie znają tych grup i niewiele o nich wiedzą.
Odziedziczone grzechy
Od zarania dziejów szkolnictwa wyższego to uczelnie były pomyślane jako miejsca kształcenia przyszłych elit: kościelnych, prawniczych, medycznych, artystycznych, wojskowych, politycznych, biznesowych i innych, w miarę jak pojawiały się w nowoczesnych społeczeństwach. Pojawia się zatem pytanie, czy współczesne szkolnictwo wyższe jest zdolne do kształtowania nowych, sieciowych elit.
W jakim stopniu polska współczesna kultura akademicka pozwala uczelniom uczestniczyć w edukacyjnych i naukowych sieciach międzynarodowych? Ten czynnik przesądzi bowiem o zdolności do kształtowania przez polskie uczelnie elit nowego typu.
Ciemna strona status quo polskiego szkolnictwa wyższego i polskiej nauki to odziedziczona po PRL nadmierna permisywność albo, innymi słowy, brak rygoryzmu kultury akademickiej, brak ambitnych standardów i wysokich wymagań. Permisywizm dotyczy takich zjawisk jak: