Witold M. Orłowski: Pruski duch w murach ZUS

Wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju (chyba jedynej dziś instytucji państwa polskiego, która myśli o czymkolwiek w horyzoncie dłuższym niż kilka miesięcy) odpalił właśnie efektowną racę.

Publikacja: 27.11.2019 20:00

Witold M. Orłowski: Pruski duch w murach ZUS

Foto: Adobe Stock

We wpisie na Twitterze przywołał projekcje ZUS, według których do roku 2080 relacja emerytury do ostatniej pensji spadnie z dzisiejszych 54 proc. do 23 proc. I szybko dokonał wyliczenia, że oznacza to „na dzisiejsze pieniądze" 1000 zł na miesiąc.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Rzeczniczka ZUS szybko wyjaśniła, że to bzdura. Relacja emerytury do płacy będzie spadać, ale jednocześnie wzrastać będzie płaca. Więc przechodzący na emeryturę w roku 2080 może się spodziewać nie 1000, ale aż 21 tys. zł świadczenia! A jeśli nawet dokonać nieprzyjemnej korekty i od tego imponującego wzrostu odjąć inflację, to i tak pozostaje 4,5 tys. „na dzisiejsze pieniądze". Oznacza to, że emeryt będzie realnie dwukrotnie bogatszy niż dziś. Więc nikt nie powinien podnosić alarmu: stać nas i na obniżenie wieku emerytalnego, i na trzynastą emeryturę.

W sensie rachunkowym ZUS oczywiście ma rację. Wszystko wskazuje na to, że przeciętna emerytura będzie realnie wzrastać, choć w ślimaczym tempie 1 proc. na rok, a emeryt rzeczywiście będzie w roku 2080 dostawać z ZUS realnie więcej pieniędzy niż dziś.

Ale arytmetycznie niepoprawne wyliczenie wiceprezesa PFR jest znacznie celniejsze niż poprawna formułka rzeczniczki ZUS. Rzecz bowiem w tym, że oceniając swoje dochody, ludzie nie porównują się z sytuacją swoich dziadków. Odnoszą się do tego, co w danym momencie stanowi dla nich rzeczywisty punkt odniesienia. Emeryci z roku 2080 za „normalny" standard życia będą uznawać ten, na jaki stać będzie człowieka zarabiającego. I ponadczterokrotny spadek dochodu w momencie zakończenia pracy będzie stanowić dla nich szok, dokładnie taki, jak gdyby, przechodząc na emeryturę, dziś dostali do ręki 1000 złotych.

Dowody? Dzisiejszy polski emeryt stale narzeka, zresztą nie bez racji, na niskie świadczenia. Ale przecież 30 lat temu jego świadczenie było, realnie, dwukrotnie niższe! Na takie malkontenctwo ZUS nie powinien więc pozwolić, zwracając swoim podopiecznym stanowczo uwagę, że są znacznie bogatsi niż ich rodzice. Tyle że oni porównują swoją emeryturę z obecną, dwukrotnie wyższą przeciętną pensją, a nie z emeryturą rodziców!

Szczyty absurdu w niezrozumieniu, co jest punktem odniesienia do porównań standardu życia, niewątpliwie pobił przywódca komunistycznej NRD Erich Honecker. Stwierdził kiedyś, że nie rozumie, dlaczego wschodnioniemieccy robotnicy są niezadowoleni, skoro ich poziom życia jest znacznie wyższy, niż był za czasów kajzera Wilhelma II. Nie zauważył jednak, że w czasach kajzera niemieccy robotnicy byli jednymi z najbardziej wydajnych i najlepiej opłacanych pracowników na świecie. A w czasach NRD może i zarabiali więcej, ale mogli tylko z zazdrością patrzeć na to, jak mało znaczy ich płaca w porównaniu z dochodami w sąsiedniej RFN.

Wiedziałem oczywiście o tym, że na kształt polskiego systemu emerytalnego ogromny wpływ miał model, który 130 lat temu stworzył w Niemczech Otto von Bismarck. Ale żeby źródłem inspiracji dla ZUS był również Honecker, tego się naprawdę nie spodziewałem!

We wpisie na Twitterze przywołał projekcje ZUS, według których do roku 2080 relacja emerytury do ostatniej pensji spadnie z dzisiejszych 54 proc. do 23 proc. I szybko dokonał wyliczenia, że oznacza to „na dzisiejsze pieniądze" 1000 zł na miesiąc.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Rzeczniczka ZUS szybko wyjaśniła, że to bzdura. Relacja emerytury do płacy będzie spadać, ale jednocześnie wzrastać będzie płaca. Więc przechodzący na emeryturę w roku 2080 może się spodziewać nie 1000, ale aż 21 tys. zł świadczenia! A jeśli nawet dokonać nieprzyjemnej korekty i od tego imponującego wzrostu odjąć inflację, to i tak pozostaje 4,5 tys. „na dzisiejsze pieniądze". Oznacza to, że emeryt będzie realnie dwukrotnie bogatszy niż dziś. Więc nikt nie powinien podnosić alarmu: stać nas i na obniżenie wieku emerytalnego, i na trzynastą emeryturę.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?