#RZECZoBIZNESIE:Biurokracja może zabić całą ideę pomocy dla firm

Przez uszczegóławianie, sektorowość i niedopasowanie część przedsiębiorców została wyrzucona poza program pomocy – mówi Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorców, gość programu Pawła Rożyńskiego.

Publikacja: 31.03.2020 20:14

#RZECZoBIZNESIE:Biurokracja może zabić całą ideę pomocy dla firm

Foto: materiały prasowe

Działania przewidziane w tarczy antykryzysowej są wystarczające z punktu widzenia małych i średnich firm?

To są znaczące działania, ale nie dla wszystkich. Wszystko zależy od grupy, w jakiej się znajdujemy. Np. dla mikroprzedsiębiorców, najliczniejszej grupy, pomoc jest dość znaczna. Do tej grupy kierowane jest finansowanie ZUS-u przez trzy miesiące. Jeszcze może korzystać z postojowego, mikropożyczki oraz finansowania 40/40/20.

Ubolewamy, że rozwiązania nie są powszechne, tylko trzeba spełniać różne warunki, pisać wnioski, składać zaświadczenia. To nas martwi.

Nie boi się pan, że biurokracja spowoduje, że duża część osób z tego nie skorzysta?

Oczywiście, że tak. Biurokracja może zabić całą ideę pomocy, a na pewno opóźni jej przyjście. Są osoby, które są z tego systemu wyeliminowane, za dużo jest prób uszczelniania i uniemożliwienia zarobienia komuś, kto według autorów przepisów już jest bogaty. Ograniczenie 15 600 zł ma dotyczyć tego, żeby informatycy czy stewardesy nie wzięli od państwa 4500 zł za ZUS, który mogliby sami zapłacić. Przy okazji nie weźmie też pani Zosia, która jest właścicielem sklepu na wsi i stoi sama za ladą. Przez uszczegóławianie, sektorowość i niedopasowanie część przedsiębiorców jest wyrzucona poza program pomocy.

Jako biuro rzecznika mamy dla nich ofertę. Również dla wszystkich, którzy przeliczą sobie, że finansowania 40 proc. wynagrodzenia, kiedy nie mają żadnych przychodów, nie są w stanie udźwignąć, mamy program „Ratuj biznes". Rozmawiamy ze środowiskami prawników i doradców podatkowych, którzy zgodzili się bez wynagrodzenia pomagać przedsiębiorcom pisać wnioski o umorzenie i odroczenie na podstawie prawa, które już jest dzisiaj. W zasadzie w każdej ustawie mamy zapis, że jeżeli sytuacja zagraża istnieniu firmy i bytowi przedsiębiorcy, to można zgłosić się o przełożenie, odroczenie, rozłożenie na raty i umorzenie podatków czy ZUS. Wnioski można pobrać ze strony rzecznikmsp.gov.pl/ratujbiznes i wypełnić z pomocą kancelarii, które się zgłaszają do naszego programu. Rzecznik będzie dbał, żeby te wnioski były szybko załatwiane, zgodnie z prawem, które obowiązuje.

Przepisy zawarte w tarczy antykryzysowej rząd konsultował z panem jako rzecznikiem MŚP?

Wszystko było robione bardzo szybko. Środowisko MŚP, które reprezentuję, nie było konsultowane, bo przyjęto zasadę, że projekty będą wysyłane tylko do Rady Dialogu Społecznego. Upominaliśmy się, że środowisko MŚP jest równie ważne jak duży biznes, ale projekty dostawaliśmy z opóźnieniem albo wcale. Cały czas mieliśmy kontakt za pomocą wideokonferencji z ponad 200 organizacjami Rady Przedsiębiorców przy rzeczniku i wszystkie postulaty na bieżąco przesyłaliśmy do minister Emilewicz. Wiele zostało uwzględnionych. Np. wszystkie techniczne sprawy, jak przełożenie sprawozdań, terminów rozliczeń z PIT i CIT. Jednak jeden z najważniejszych postulatów – umorzenia przez trzy miesiące składek na ZUS przedsiębiorcy dla wszystkich – zawisł w próżni, pomimo iż koszt takiego rozwiązania to 4 mld zł, a więc nie jest to suma, która mogłaby zdemolować budżet. Minister Emilewicz zapowiedziała, że ustawa będzie ulepszana, mamy nadzieję, że rząd weźmie jeszcze pod uwagę ten i inne ważne postulaty środowiska MŚP.

Czyli za jakiś czas będzie kolejna tarcza?

Zależy, ile będzie to wszystko trwało. Niektórzy mówią, że trzy miesiące wzorem Chin. Ale co dalej, jeżeli epidemia się przedłuży. Pytanie, czy gospodarka polska, europejska i światowa wytrzyma rok w takim zamrożeniu. Moim zdaniem nie wytrzyma, więc dobrze by było ustalić jakiś termin. Gdybyśmy powiedzieli, że za trzy miesiące zaczniemy powoli wracać do normalnego funkcjonowania gospodarki, to przedsiębiorca mógłby sobie policzyć i zaplanować. Dzisiaj nic nie wie. Nawet jak popatrzy na pomoc z tarczy, to i tak sobie nie wyliczy, ile musi mieć zasobów finansowych, żeby się uratować. Nie wie, ile to będzie trwało, a od tego zależy ilość pieniędzy, które musi posiadać.

Przedsiębiorcy składają ludziom wypowiedzenia. Chcą się zabezpieczyć, bo wypowiedzenia są trzymiesięczne i mogą się potem z nich wycofać. Wielu przedsiębiorców składa wypowiedzenia dla swojego bezpieczeństwa. Gdybyśmy wiedzieli, kiedy będzie koniec, to byłoby łatwiej to planować. Przeciwstawianie zdrowia i gospodarki nie jest dobre, ważne jest jedno i drugie, bo bez pieniędzy nie ochronimy zdrowia.

Dziś jest solidarność społeczna, jedni pomagają drugim. Jednak chęć podporządkowania się rygorom pozostawania w domu zacznie słabnąć. Może nawet obrócić się w drugą stronę, jeśli się okaże, że wiele osób dostanie wypowiedzenia i nie będzie się miało z czego utrzymać.

Kiedy przyjdzie czas na pierwszą weryfikację skuteczności tarczy?

Będzie to już za dwa–trzy dni. Skuteczność będzie mogła być mierzona liczbą wypowiedzeń. Jeżeli będzie ich bardzo dużo, trzeba usiąść i się zastanowić, czy nie zmniejszyć biurokracji i zwiększyć pomocy. Żeby dostać pomoc 40 proc., trzeba złożyć wniosek o wypłatę środków, potem wypracować porozumienie ze związkami zawodowymi. Jak jest kilka związków w firmie, łatwe to nie będzie. Potem trzeba mieć uregulowane wszelkie zaległości podatkowe i składkowe. Jest sporo firm, które ciągną za sobą brak uregulowania ZUS czy podatków, czy one mają teraz zniknąć razem z miejscami pracy? Na koniec zostaje utrzymanie zatrudniania pracownika, do którego dopłaca państwo przez okres wsparcia i trzy miesiące po jego zakończeniu. Spełnienie tych warunków nie jest łatwe. Może warto pójść wzorem Wielkiej Brytanii, gdzie rząd aż tak się nie pilnował, żeby bogaty informatyk nie zarobił, tylko kierują pieniądze sektorowo, bez żadnych warunków i składania kwitów. Tam urzędnik dzwoni do firmy i go informuje, że pieniądze są przekazywane.

Wiele firm z tej wersji tarczy skorzysta. Ale już widać, że część, zwłaszcza małych i średnich, nie znajdzie dla siebie instrumentów skutecznego wsparcia. Pytanie, jak duża to część i jakie będą tego skutki. Jeśli wtedy nie zmienimy warunków, doprowadzimy do niepokojów społecznych.

Profesor Stanisław Gomułka proponuje, żeby państwo szybciej zwracało VAT. To dobry postulat?

To jest także nasz postulat plus zawieszenie płatności podzielonej, która blokuje środki na koncie. Na razie nie zostało to wzięte pod uwagę.

Polskie firmy są przygotowane na ten kryzys? Ekonomiści od dawna ostrzegali, że koniunktura nie będzie trwała wiecznie.

U nas bardzo wiele osób, które zajmują się działalnością gospodarczą, żyje z miesiąca na miesiąc. Z badań firm rodzinnych wynika, że 50 proc. firm w ogóle nie ma żadnych zapasów finansowych. Prowadzenie firmy to jest dobry sposób na życie, bo ktoś nie chce być na etacie, wybiera własną działalność, pewien stopień wolności. Działa na zasadzie: zarobiłem, pojechałem na narty, rodzina na dobrym poziomie, ale zapasów żadnych nie wypracowuję albo wszystkie nadwyżki wkładam w rozwój i wolnych środków nie mam. Ktoś, kto nie ma poduszki finansowej, przeżywa teraz tragedię. Nie tylko taką, że musi zwolnić pracownika, ale również sam nie ma z czego żyć. Mówię o sektorze MŚP, bo duże firmy kierują się zupełnie innymi kryteriami. Tam poduszki finansowe są. Firma prawie zawsze ma jakiś kapitał zapasowy i w przypadku odcięcia przychodów może z niego skorzystać. W większości duże polskie firmy czy korporacje międzynarodowe sobie lepiej lub gorzej poradzą.

Patrząc na sąsiednie kraje, Polska jest w szczególnie trudnej sytuacji?

W podobnej. Wszystko zależy od tego, ile czasu będziemy to przechodzili. Jeżeli jeden–dwa miesiące, to wszyscy jakoś przeżyją. Jeżeli będzie to trwało pół roku, to nie wyobrażam sobie, co zrobią ludzie, o których mówimy. Państwo też ma ograniczone środki finansowe i żyje z podatków. Teraz firmy nie będą płacić podatków, nie będzie podatku dochodowego, VAT mniejszy, a jeszcze państwo ma pomagać. W bardzo długim okresie to jest ekonomicznie nie do spięcia. Ważne, żeby przywódcy światowi i europejscy powiedzieli obywatelom, na jaki okres planowane są działania. Jest potrzebny czas, żeby doposażyć szpitale, może dobudować, wyprodukować respiratory. Powiedzmy, ile czasu potrzeba, bo jeżeli wirus nie zniknie, nie możemy w nieskończoność żyć jak dzisiaj, bo skończą się wszystkie zapasy i wpadniemy w totalną biedę. Będzie trzeba jechać na wieś, sadzić ziemniaki, wpuścić kury do zagrody i żywić się z tego, co się wyprodukuje. Taka jest perspektywa, jeżeli kwarantanna będzie bardzo długo trwała.

Adam Abramowicz jest od lipca 2018 roku rzecznikiem małych i średnich przedsiębiorców. W latach 2007–2018 był posłem na Sejm z ramienia PiS. Wcześniej zajmował się działalnością biznesową – od 2001 roku był prezesem Sieci Detalistów Nasze Sklepy.

Działania przewidziane w tarczy antykryzysowej są wystarczające z punktu widzenia małych i średnich firm?

To są znaczące działania, ale nie dla wszystkich. Wszystko zależy od grupy, w jakiej się znajdujemy. Np. dla mikroprzedsiębiorców, najliczniejszej grupy, pomoc jest dość znaczna. Do tej grupy kierowane jest finansowanie ZUS-u przez trzy miesiące. Jeszcze może korzystać z postojowego, mikropożyczki oraz finansowania 40/40/20.

Pozostało 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację