Zależy, ile będzie to wszystko trwało. Niektórzy mówią, że trzy miesiące wzorem Chin. Ale co dalej, jeżeli epidemia się przedłuży. Pytanie, czy gospodarka polska, europejska i światowa wytrzyma rok w takim zamrożeniu. Moim zdaniem nie wytrzyma, więc dobrze by było ustalić jakiś termin. Gdybyśmy powiedzieli, że za trzy miesiące zaczniemy powoli wracać do normalnego funkcjonowania gospodarki, to przedsiębiorca mógłby sobie policzyć i zaplanować. Dzisiaj nic nie wie. Nawet jak popatrzy na pomoc z tarczy, to i tak sobie nie wyliczy, ile musi mieć zasobów finansowych, żeby się uratować. Nie wie, ile to będzie trwało, a od tego zależy ilość pieniędzy, które musi posiadać.
Przedsiębiorcy składają ludziom wypowiedzenia. Chcą się zabezpieczyć, bo wypowiedzenia są trzymiesięczne i mogą się potem z nich wycofać. Wielu przedsiębiorców składa wypowiedzenia dla swojego bezpieczeństwa. Gdybyśmy wiedzieli, kiedy będzie koniec, to byłoby łatwiej to planować. Przeciwstawianie zdrowia i gospodarki nie jest dobre, ważne jest jedno i drugie, bo bez pieniędzy nie ochronimy zdrowia.
Dziś jest solidarność społeczna, jedni pomagają drugim. Jednak chęć podporządkowania się rygorom pozostawania w domu zacznie słabnąć. Może nawet obrócić się w drugą stronę, jeśli się okaże, że wiele osób dostanie wypowiedzenia i nie będzie się miało z czego utrzymać.
Kiedy przyjdzie czas na pierwszą weryfikację skuteczności tarczy?
Będzie to już za dwa–trzy dni. Skuteczność będzie mogła być mierzona liczbą wypowiedzeń. Jeżeli będzie ich bardzo dużo, trzeba usiąść i się zastanowić, czy nie zmniejszyć biurokracji i zwiększyć pomocy. Żeby dostać pomoc 40 proc., trzeba złożyć wniosek o wypłatę środków, potem wypracować porozumienie ze związkami zawodowymi. Jak jest kilka związków w firmie, łatwe to nie będzie. Potem trzeba mieć uregulowane wszelkie zaległości podatkowe i składkowe. Jest sporo firm, które ciągną za sobą brak uregulowania ZUS czy podatków, czy one mają teraz zniknąć razem z miejscami pracy? Na koniec zostaje utrzymanie zatrudniania pracownika, do którego dopłaca państwo przez okres wsparcia i trzy miesiące po jego zakończeniu. Spełnienie tych warunków nie jest łatwe. Może warto pójść wzorem Wielkiej Brytanii, gdzie rząd aż tak się nie pilnował, żeby bogaty informatyk nie zarobił, tylko kierują pieniądze sektorowo, bez żadnych warunków i składania kwitów. Tam urzędnik dzwoni do firmy i go informuje, że pieniądze są przekazywane.
Wiele firm z tej wersji tarczy skorzysta. Ale już widać, że część, zwłaszcza małych i średnich, nie znajdzie dla siebie instrumentów skutecznego wsparcia. Pytanie, jak duża to część i jakie będą tego skutki. Jeśli wtedy nie zmienimy warunków, doprowadzimy do niepokojów społecznych.