Dwaj panowie w świecie biżuterii

Adam i Piotr Rączyńscy przed 25 laty nie tylko stworzyli największą firmę jubilerską w Polsce, ale i na nowo odkryli Polakom blask brylantów

Publikacja: 04.04.2008 02:40

Dwaj panowie w świecie biżuterii

Foto: Apart

Choć o firmie jubilerskiej Apart od lat jest głośno – sponsoruje wiele imprez, programów telewizyjnych, a sama dostaje nagrody – to jej założyciele nie lubią błysków fleszy.

Nie obnoszą się z bogactwem, rzadko bywają na biznesowych imprezach. Nie lubią się chwalić, a mieliby czym. W ubiegłym roku ich spółka zwiększyła przychody o niemal 40 proc., do 280 mln złotych, ten rok prawdopodobnie będzie równie udany. Apart z ponad 100 salonami w całym kraju oraz jednym w Berlinie jest zdecydowanym liderem polskiego rynku jubilerskiego – wartego już około 2 mld zł rocznie.

Firma braci Rączyńskich powstała dosłownie od zera. Nie mieli w rodzinie tradycji rzemieślniczych – ojciec pracował w poznańskich Zakładach im. Cegielskiego, a matka zajmowała się wychowywaniem trójki dzieci.

– Po szkole średniej kolega namawiał mnie, abym zdawał na ASP. Znajomi twierdzili, że mam talent rzeźbiarski. Długo się zastanawiałem, czy tak nie zrobić. Ale ciągnęła mnie też mocno wizja szybkiego usamodzielnienia się. W końcu zdecydowałem się na naukę grawerstwa – wspomina Adam Rączyński.

W nowym fachu szło mu dobrze, mając 21 lat, zdał egzamin mistrzowski – był najmłodszy z takim stopniem w Wielkopolsce.

Czuł jednak, że to jeszcze nie to, co chce w życiu robić, pragnął czegoś więcej. Prawdziwą pasją okazało się jubilerstwo. Przez pierwszy rok po zdobyciu uprawnień pracował już w tym fachu ale – jak sam mówi – jako młody, ufny i pełen wiary we własne siły w 1977 roku postanowił otworzyć własny warsztat rzemieślniczy.

Udało mu się przetrwać częściowo dlatego, że, jak sam wspomina, trafił na ludzi z kontaktami w izbach czy spółdzielniach rzemieślniczych.– Zdarzało mi się stać w oknie i z drżącym sercem czekać na klientów – mówi Adam Rączyński.

Biznes powoli się rozwijał. Równocześnie jego brat Piotr skończył organizację i zarządzanie przemysłem na Politechnice Poznańskiej. Bracia doszli do wniosku, że najlepiej będzie połączyć siły i tym sposobem w 1983 r. powstał Apart. Nazwa pochodzi od pierwszych liter imion braci oraz słowa „art”. To Piotr Rączyński jest od wielu lat prezesem spółki, Adam jego zastępcą. Ale bracia zaznaczają, że wszystkie najważniejsze decyzje i tak zawsze podejmują wspólnie.

Nawet jak obroty Apartu zaczęły rosnąć, wszystkie wolne pieniądze od razu inwestowali. Pierwsze zarobione duże pieniądze zainwestowali w drogie włoskie maszyny.

– Samochód kupiłem po roku działania w biznesie, co wówczas było nie lada gratką – był to fiat 126p. Dopiero po 12 latach działalności zbudowałem dom – mówi Adam.

Rozkręcanie biznesu w latach 80. nie było łatwe – wszelkie surowce były limitowane, stosunkowo najłatwiej można było zdobyć srebro, dlatego tak jak większość jubilerów produkowali głównie z tego metalu. Zlecenia na początku zdobywali głównie przez spółdzielnie.

Kolejnym przełomem, podobnie jak dla większości branż, był rok 1989 – po transformacji szybko zaczęły spływać zamówienia ze sklepów jubilerskich, które jak grzyby po deszcze pojawiały się w całym kraju. Po latach szarzyzny Polacy byli złaknieni nowości, luksusu i oczywiście biżuterii. Wcześniej tego typu produkty były zdobywane głównie za granicą, teraz wreszcie mogli je kupować we własnym kraju.

Dlatego Apart rósł jak na drożdżach, firma pracowała też jako podwykonawca dla innych producentów biżuterii. – Mieliśmy 900 odbiorców w całej Polsce, dobre kontakty, biznes się kręcił, kolejnym etapem była jednak budowa własnej sieci sprzedaży– wyjaśnia Piotr Rączyński.

Od początku istnienia Apart kojarzył się z wielkim wyborem obrączek ślubnych – nawet co trzecia para wstępująca na nową drogę życia wybierała produkt z logo tej firmy. Drugim ważnym segmentem była biżuteria srebrna. Dlatego przez niektórych obserwatorów branży z zaskoczeniem została przyjęta decyzja, że Rączyńscy porwali się na coś zupełnie nowego – postanowili sprzedawać brylanty.

– Trzęsącymi się rękami odbieraliśmy pierwszą dostawę z Antwerpii – były to kamienie warte ponad 300 tysięcy dolarów Oczywiście dostaliśmy je na bardzo dobrych warunkach na kredyt – wspominają.

W jubilerstwie podstawą są kontakty osobiste. Dlatego Rączyńscy od lat są stałymi gośćmi na targach biżuterii i zegarków na całym kontynencie, zwłaszcza na najważniejszych w Genewie i Bazylei. Przełomem było spotkanie z Jean-Markiem Garelem – dlatego marka Piaget jest do kupienia w salonach Apartu. Dzięki takim spotkaniom udawało się im wprowadzać kolejne znane marki, zwłaszcza zegarków, jak Vacheron Constantin, Jaeger-leCoultre.

Z niektórymi prezesami połączyła ich wręcz przyjaźń. – Apart rozwijał się dużo szybciej, niż to zostało określone w założeniach, a Edox naturalnie rósł razem z nim. Bez wielkiej przesady można stwierdzić, że dzięki Rączyńskim Edox stał się jedną z najważniejszych szwajcarskich marek zegarków na polskim rynku – mówią Juergen Romberg i Victor Strambini, właściciele firmy Edox. Także inni potentaci na tym rynku o braciach wyrażają się z uznaniem.

Historia Apartu zaczyna się od niewielkiego zakładu rzemieślniczego – dzisiaj spółka nadal kontrolowana przez założycieli jest zdecydowanym liderem branży jubilerskiej

– Gdy myśleliśmy o wprowadzeniu marki Breitling do Polski, trudno było przekonać dystrybutorów, że odniesie ona sukces, bo polski rynek nie był gotowy na sprzedaż dóbr luksusowych. Było inaczej – współpraca z braćmi Rączyńskimi układa się bardzo dobrze, jest to interesujące doświadczenie z biznesowego punktu widzenia – mówi Peter Kellner, dyrektor generalny Breitlinga.

Jednak Apart, choć jest największą firmą jubilerską w kraju, to w sklepach nie ma słynnych roleksów, które są do kupienia w salonach kilku konkurencyjnych firm. Firma ripostuje, że ma znacznie bardziej prostiżowe marki, jak choćby Vacheron Constantin, i nie trzeba mieć wszystkiego.

Za to Apart od lat konsekwentnie stawia na marketing – jego biżuteria pojawia się w popularnych programach typu „Taniec z gwiazdami”, serialach telewizyjnych. Przygotowuje też statuetki nagród przyznawanych przez pisma kobiece. W rankingu Marqa przygotowywanym przez „Rz” jest górą w swojej kategorii – raz wygrał nawet nagrodę w kategorii produktów niespożywczych.

Bracia niewątpliwie odnieśli sukces materialny. Przyznają, że mają słabość do samochodów, zwłaszcza japońskich. Piotr stawia na Lexusa, Adam przywiązany jest do Toyoty – jeździ modelem Sienna sprowadzonym z USA, który ma nawet odtwarzacz DVD, żeby dzieci miały zajęcie. Interesuje się też filatelistyką – klasery już przekazuje synowi. Piotr uwielbia zegarki – nosi model z limitowanej serii Jaeger-leCoultre, który w sklepie kosztuje ponad 130 tys. zł. – Bardzo drogi, ale za to po prostu piękny – mówi.

Ich marzeniem jest, żeby młodsze pokolenie włączyło się w zarządzanie firmą. Adam ma dwójkę dzieci w wieku siedmiu i ośmiu lat. Piotr ma z kolei swoje plany co do 14-letniej córki – po ukończeniu liceum ma pojechać do Antwerpii na specjalny kurs i jeśli złapie biżuteryjnego bakcyla, kto wie, czy nie spełni marzeń ojca i wuja. Na razie bracia ze śmiechem mówią, że nie wybierają się na emeryturę, podobnie jak od kilku lat dystansują się od planów wejścia na giełdę czy wprowadzenia inwestora. Firma niedawno zbudowała nową siedzibę w podpoznańskim Suchym Lesie.

– Do wszystkiego podchodzimy z pokorą – zapewnia Adam Rączyński.

Piotr Rączyński jest jednym z kandydatów do nagrody „Orły Zarządzania”. Można zagłosować na najlepszych polskich menedżerów:

Więcej informacji www.rp.pl/biznesmeni

Choć o firmie jubilerskiej Apart od lat jest głośno – sponsoruje wiele imprez, programów telewizyjnych, a sama dostaje nagrody – to jej założyciele nie lubią błysków fleszy.

Nie obnoszą się z bogactwem, rzadko bywają na biznesowych imprezach. Nie lubią się chwalić, a mieliby czym. W ubiegłym roku ich spółka zwiększyła przychody o niemal 40 proc., do 280 mln złotych, ten rok prawdopodobnie będzie równie udany. Apart z ponad 100 salonami w całym kraju oraz jednym w Berlinie jest zdecydowanym liderem polskiego rynku jubilerskiego – wartego już około 2 mld zł rocznie.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację