Szef firmy informatycznej ComArch i dwaj bankowcy to trójka liderów giełdowej listy płac, którą już po raz trzeci opracowała „Rz”.
Tegoroczny rekordzista, prezes ComArchu, zainkasował w 2007 r. o jedną trzecią więcej niż rok wcześniej, gdy również znalazł się na czele naszego rankingu. W dwa dni zarobił roczną średnią krajową. Drugi na liście były prezes BRE Banku Sławomir Lachowski zyskał w ubiegłym roku 5,2 mln złotych. Na trzeciej pozycji, z niewiele mniejszymi zarobkami, znalazł się Józef Wancer, prezes Banku BPH.
Z przeanalizowanych przez „Rz” ponad 100 raportów rocznych dużych giełdowych spółek wynika, że przeciętne wynagrodzenie prezesa wzrosło w ubiegłym roku o jedną piątą w porównaniu z rokiem 2006. Ale w tym samym czasie łączne zyski kierowanych przez nich firm rosły jeszcze szybciej. W rezultacie wynagrodzenia prezesów, które przed rokiem stanowiły 2,5 proc. zysków ich spółek, teraz mają niespełna dwuprocentowy udział.
Idące w miliony złotych płace giełdowych rekordzistów pozostają nadal daleko w tyle za wynagrodzeniami szefów globalnych koncernów, którzy zarabiają rocznie równowartość kilkudziesięciu milionów złotych. Jak zaznacza Bogdan Dąbrowski, konsultant z firmy doradczej Hay Group, nawet największe polskie spółki nie dorównują skalą działania światowym firmom. Trudno więc porównywać płace menedżerów polskich i zachodnich.
Czy warto tak dobrze opłacać menedżerów? Krzysztof Pawłowski, prezydent Wyższej Szkoły Biznesu National-Louis University w Nowym Sączu, uważa, że wysokość płacy działa mobilizująco, ale po przekroczeniu pewnej granicy przestaje mieć tak duże znaczenie. – Zarobki członków zarządów powinny być uzależnione od wyników, bo to motywuje do pracy – ocenia Krzysztof Pawłowski.