W takich warunkach nie ma się co dziwić, że coraz częściej brakuje pieniędzy dla nowych emitentów, którzy za pośrednictwem giełdy chcieliby uzyskać środki na rozwój. Tylko w tym roku z uwagi na złą sytuację na rynku z kwitkiem odeszło kilkanaście firm, które tak naprawdę chciały niewiele, bo około 600 mln zł. Wcale niełatwo było też sprzedać akcje nowej emisji Zakładów Azotowych Tarnów. Pomogły państwowe Ciech i PGNiG, które objęły około 40 proc. akcji, co trudno nazwać prywatyzacją.
Ostatnio pojawiły się sygnały ze strony resortu skarbu, że swoje plany sprzedaży pakietu akcji BGŻ przekłada na okres powakacyjny. Nie jest jednak powiedziane, że za kilka miesięcy sytuacja na warszawskiej giełdzie ulegnie radykalnej poprawie i akcje będzie można sprzedać drożej. Mało tego, zewsząd słychać o zbliżającym się spowolnieniu w gospodarce. Akcjom nie służy też szalejąca inflacja, której jakoś nie udaje się opanować. Mimo to dobrze by było, aby w resorcie skarbu nie powstał pomysł, by z uwagi na złą sytuację na giełdzie odłożyć plany prywatyzacji. Trzeba to robić mimo wszystko. Można sprzedać mniej, ale trzeba to wreszcie zacząć, chociażby po to, by rynek mógł wycenić prawdziwą wartość firm, o przejrzystości nie wspominając.