Jedna gospodarka, jeden kryzys

Amerykańskie i zachodnioeuropejskie banki liżą rany spowodowane największym od dziesiątków lat załamaniem bankowym. Mimo że analitycy mówią o światowym kryzysie finansowym ze stratami rzędu biliona dolarów, polskie banki systematycznie poprawiają swoje wyniki.

Aktualizacja: 15.09.2008 20:50 Publikacja: 15.09.2008 20:45

Jak to możliwe? Po prostu nie miały możliwości zainwestować w bardzo ryzykowne obligacje. Na podstawie danych z półrocza można szacować, że tegoroczny ich zysk będzie blisko dwa razy wyższy niż rok wcześniej. Również pozostałe działy naszej gospodarki szybko się rozwijają.

Jednak nie łudźmy się – nie jesteśmy odizolowani od reszty świata i kryzys prędzej czy później dojdzie i do nas. Co więcej – on już ma na nas znaczący wpływ.

Najpierw oczywiście zareagowała giełda. Zachodni inwestorzy wycofują się z niej i od ponad roku kursy akcji spadają. Wbrew potocznym opiniom nie jest to sprawa tylko giełdowych spekulantów czy ludzi, którzy trzymają oszczędności w inwestujących na parkiecie funduszach, w tym emerytalnych. Zła sytuacja na parkiecie oznacza przede wszystkim, że firmy wstrzymują się z pozyskiwaniem przez giełdę pieniędzy. Zamiast przeprowadzać emisję akcji, zaciągają kredyty, które są coraz droższe.

W dodatku banki w Polsce, mając zagranicznych właścicieli, kierują się ich zachodnimi doświadczeniami i coraz ostrożniej udzielają kredytów Polakom i naszym przedsiębiorcom. Pojawiają się też informacje o kłopotach z pozyskiwaniem przez nasze banki pieniędzy na finansowanie udzielanych u nas kredytów dewizowych, na przykład na zakupy mieszkań.

Zachodni inwestorzy wycofują się nie tylko z polskiej giełdy. Dużo ostrożniej inwestują również w nasze firmy, a gdy już zdecydują się na ich kupienie, domagają się niskich cen.

Również rodzimi ciułacze, widząc, jak topnieją ich oszczędności ulokowane w funduszach, wstrzymują się z większymi zakupami, na przykład mieszkań. To też osłabia koniunkturę.

Prawdziwy kłopot jednak nadejdzie, gdy straty sektora finansowego przerodzą się w wielki kryzys gospodarczy. Kiedy załamie się popyt na eksportowane przez nas towary i ostatni inwestorzy uciekną z warszawskiej giełdy, gospodarka stanie.

Tak dramatyczny scenariusz jest na szczęście wciąż mało prawdopodobny, ale niewykluczony – musimy więc być przygotowani i na taką ewentualność. Dotyczy to przede wszystkim projektowania budżetów. Zarówno domowych, jak i państwa.

Opinie Ekonomiczne
Jak zaprząc oszczędności do pracy na rzecz konkurencyjnej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Blackout, czyli co naprawdę się stało w Hiszpanii?
Opinie Ekonomiczne
Czy leci z nami pilot? Apel do premiera
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Pytam kandydatów na prezydenta: które ustawy podpiszecie? Czas na konkrety
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku